Reprezentacja. Sebastian Mila: Jestem szczęśliwy, ale wiele sobie nie obiecuję

- Trener Smuda zaimponował mi tym, że zmienił swoją decyzję i mnie powołał. Teraz zrobię wszystko, by ani przez sekundę nie tego nie pożałował - mówi Sport.pl kapitan Śląska Wrocław, który wraca do reprezentacji Polski po raz pierwszy od sierpnia 2006 roku. Mila, były mistrz Europy juniorów do lat 16, wystąpił w reprezentacji 28 razy. Kadrę Franciszka Smudy 16 grudnia czeka mecz z Bośnią i Hercegowiną w tureckiej Antalyi.

Kibicujemy polskiej kadrze! Pokażmy ilu nas jest - Facebook Polska biało-czerwoni  ?

Robert Błoński: Kiedy trzy lata temu wracałeś do polskiej ligi po nieudanym pobycie w Austrii i Norwegii, tym, którzy się z ciebie śmiali powiedziałeś, że jeszcze sprawisz psikusa i wrócisz do reprezentacji.

Sebastian Mila: Tym razem role się odwróciły. Psikusa sprawił trener Franciszek Smuda, który wysłał mi powołanie. To piękny prezent na Mikołajki, tym bardziej, że w ogóle się go nie spodziewałem. Jest mi niezmiernie miło, dziękuję chłopakom z drużyny, bo także dzięki ich dobrej grze, zostałem zauważony. To nagroda za cały rok, za wicemistrzostwo ze Śląskiem na koniec poprzedniego sezonu, grę w pucharach i pierwsze miejsce teraz. Jestem wdzięczny, bo wiem jak trudna to była decyzja dla trenera. Postaram się, żeby miał satysfakcję, że dał mi szansę. Przyjadę na zgrupowanie i pokażę, że się nie pomylił.

Sprawdź kogo powołał Franciszek Smuda ?

Dlaczego uważasz, że to była trudna decyzja dla trenera Smudy?

- Bo tyle razy mówił, że mnie nie powoła... Że mu nie pasuję, że jestem za wolny, że nie walczę. Nie był do mnie przekonany, a jednak zmienił zdanie. Miło. To będzie dla mnie wielki sprawdzian, choć po wyjeździe do Turcji wiele sobie nie obiecuję. Wystarczy, że pozytywnie zaskoczę trenera. Nie chcę nikomu zajmować miejsca, spróbuję pokazać się z jak najlepszej strony.

Mówiłeś, że nie spodziewasz się powołania na mecz wyróżniających się ligowców z Bośnią. Skoro nie spodziewał się go kapitan lidera ekstraklasy, to kto miał na to liczyć?

- Mój pesymizm powodowały wcześniejsze sytuacje, kiedy selekcjoner nie powoływał nikogo ze Śląska. Teraz też nie byliśmy niczego pewni. Ale przyjedziemy pełni optymizmu. Najważniejsze, żeby nie był nami zawiedziony.

Zasłużyłeś na powołanie?

- Nie wiem. Nie chodzi o moją pewność siebie czy bezczelność. Najważniejsze jest to, jakich zawodników potrzebuje selekcjoner. Zdaję sobie sprawę, że może szukać piłkarzy o innej charakterystyce niż Sebastian Mila. Gdyby znowu mnie nie powołał, nikt w kraju by nie płakał. Nic by się nie stało. A jednak trener zmienił zdanie, pokazał charakter. Po sobie wiem, jak ciężko mi przyznać się do błędu. Wiele osób nie potrafi wycofać z własnych słów czy osądów. Trener Smuda pokazał, że umie. Tym mi zaimponował.

Nie czujecie się jak piąte koło u wozu? Trener Smuda musiał kogoś powołać, bo nie ma zawodników z klubów zagranicznych oraz legionistów i wiślaków, którzy grają w Lidze Europejskiej.

- Padło na nas i traktujemy to jako wielkie wyróżnienie. Gra w reprezentacji od zawsze była moim marzeniem. Nawet, kiedy byłem daleko od kadry, nie przestawałem wierzyć, że wrócę. Nie ma nic piękniejszego niż hymn i bieganie po boisku w koszulce z orzełkiem. To coś wyjątkowego i nie ma znaczenia, kto jeszcze poleci do Turcji. Dostaliśmy powołania od selekcjonera, żeby na boisku godnie reprezentować Polskę.

Miałeś zaplanowany urlop w grudniu?

- Miałem, pewnie że miałem. Niemal co roku, od razu po ostatnim meczu, wyjeżdżam z rodziną. Teraz mieliśmy jechać do Austrii na narty. Ale nie żałuję, że wakacje opóźnią się o tydzień. Kiedy kończył się poprzedni sezon, rozmawialiśmy z chłopakami ze Śląska, że jeśli wejdziemy do pucharów, to ze względu na wczesne terminy rund kwalifikacyjnych Ligi Europejskiej będziemy mieć krótsze wakacje. Powiedzieliśmy sobie, że dla pucharów warto poświęcić część urlopu. To samo jest teraz z meczem kadry. Cieszę się, że będę miał krótszy urlop.

Rok temu w grudniu Polska grała z Bośnią na tym samym stadionie, na którym zagra teraz. Zremisowała 2:2, a oba gole strzelił Paweł Brożek. Następne powołanie od selekcjonera dostał po...pół roku. Myślisz, że te kilka dni w Turcji wystarczy, żebyś został w kadrze na dłużej?

- Dla mnie liczą się teraz wyłącznie niedzielny mecz ligowy z ŁKS a później sparing z Bośnią. Dalej nie wybiegam z planami. O kadrze śniłem, ale nie myślałem że do niej wrócę. Franciszek Smuda jest czwartym selekcjonerem, który mnie powołuje. Wcześniej grałem u Zbigniewa Bońka, Pawła Janasa i Leo Beenhakkera. To było dla mnie wielkie wyróżnienie. Powołanie od trenera Smudy jest dla mnie czymś wyjątkowym.

Wszystkie cuda Smudy. Szczęście go nie opuszcza

 

reprezentacja Bośni ? zagra z Polską młodzieżą

Więcej o:
Copyright © Agora SA