Nie podejmuję się prorokować, kto może wygrać ten mecz - Adam Musiał, niegdyś świetny reprezentacyjny obrońca, a teraz szef ochrony stadionu Wisły, nie dał się namówić na ocenianie szans zespołów. Dodał tylko: - Jedno jest pewne, w takim upale obydwa zespoły czeka trudne zadanie.
Pogoń przyjęła taktykę, z której słynie Wisła: rozgrywała akcje z polotem, bardzo dużo grała z pierwszej piłki. Szczecinianie mieli w swym składzie niesamowitego Brasilię, który koncentrował na sobie sporą część wiślackiej obrony. Po końcowym gwizdku sędziego szczęśliwy Brazylijczyk w geście triumfu wniósł na murawę partnera z ataku - Roberta Dymkowskiego. A Wiśle nie pomógł nawet grad strzałów, jakim zasypywała bramkę Radosława Majdana. Jej piłkarze narzekali na brak szczęścia. - Teraz nie strzeliłem gola, mimo że miałem ze dwa razy więcej okazji niż we wcześniejszych spotkaniach z Pogonią, w których zdobywałem bramki - analizował niepocieszony Olgierd Moskalewicz, rozgrywający Wisły.
- Wygrała drużyna mądrzejsza, lepiej ustawiona na ten mecz - oceniał Zbigniew Koźmiński, były wiceprezes Wisły, aktualny prezes Pogoni. - Trener Lorens zastosował świetny manewr, opierając skład na wiślakach. Ich nie trzeba było specjalnie mobilizować.
Po kilku szarpnięciach Brasilii i Jacka Bednarza gola powinni zdobyć krakowianie. W 8. min podanie z prawej strony otrzymał Tomasz Frankowski i strzelił od razu w lewy róg. - Nie waliłem na oślep, tylko, wykorzystując swoje doświadczenie, chciałem ulokować piłkę przy słupku i normalnie byłaby bramka - powiedział Frankowski. - Jednak Majdan idealnie poszedł za strzałem i sparował piłkę na słupek.
Po kilku przepychankach Brasilia wywiódł w pole obrońców Wisły, oddał piłkę do Bednarza, a ten błyskawicznie podał do wbiegającego w pole karne Sergiusza Wiechowskiego. Były legionista kopnął z prawej nogi w lewy róg i Artur Sarnat nie miał szans. - Mogłem jeszcze podawać do stojącego po lewej Roberta Dymkowskiego, ale zaufałem swojemu strzałowi - przyznał pomocnik Pogoni.
Strata gola nie zrobiła jednak specjalnego wrażenia na gospodarzach. Nadal grali wolno i ospale. Wyróżniali się tylko Moskalewicz i Grzegorz Niciński - byli zawodnicy Pogoni. Dopiero w ostatnich sekundach pierwszej połowy pokazał się reprezentant Radosław Kałużny, ale po podaniu Frankowskiego nie trafił w bramkę z 15 m.
- Cóż mogłem zrobić w przerwie? - zastanawia się szkoleniowiec krakowian Orest Lenczyk. - Wysłałem chłopaków pod prysznic, aby oblali się zimną wodą, a później do nich gadałem ze trzy minuty. Chyba trochę pomogło, ale też Pogoń cofnęła się.
Głównie dzięki wprowadzeniu za debiutującego w składzie Wisły Łukasza Nawotczyńskiego Ryszarda Czerwca miejscowi zagrali lepiej. Mecz stał się ciekawy, bo Pogoń również nie zamierzała się bronić. Czerwiec w krótkim czasie posłał na bramkę Majdana trzy strzały, po których piłka kozłowała w polu bramkowym, sprawiając sporo kłopotu bramkarzowi Pogoni. W 50. min Marek Zając uderzył z 20 m w poprzeczkę, a pięć minut później o takim samym pechu mógł mówić Brasilia, gdy wykonywał wolnego.
Krakowianie coraz bardziej spychali rywala do obrony, ale na dziesięć minut przed końcem wykorzystał swoją szybkość i świeżość Grzegorz Dubicki. Minął łatwo stopera Kazimierza Moskala i wyłożył piłkę Wiechowskiemu. Ten spokojnie trafił w lewy górny róg bramki Wisły. - Mam nadzieję, że w następnej kolejce udowodnimy trenerowi Smudzie, że nazbyt pochopnie pozbył się nas z Legii - powiedział Wiechowski. Za tydzień Pogoń podejmuje warszawską Legię.
Gdy kibice opuszczali już stadion, wiślacy zerwali się jeszcze raz, a słabnąca Pogoń zaczęła popełniać błędy w obronie. Dobrze spisujący się w całym meczu Kazimierz Węgrzyn i Piotr Mosór zajęli się blokowaniem dostępu do piłki Łukaszowi Sosinowi. Tymczasem do akcji wkroczył Frankowski i już był sam na sam z Majdanem. Wymanewrowany bramkarz Pogoni ratował się faulem. Po chwili skapitulował, gdy "Franek" z karnego uderzył w prawy róg.
W doliczonych dwóch minutach najaktywniejszy spośród krakowian Moskalewicz mógł strzelić dwie bramki. Najpierw chybił z 14 m po podaniu Zająca. Po chwili popularny "Olo" długo leżał na murawie i trzymał się za głowę, bo sam nie mógł zrozumieć, w jaki sposób przestrzelił z siedmiu metrów po podaniu Frankowskiego. - Muszę kilka razy obejrzeć tę akcję na wideo, bo nie wiem, jak mogłem tego nie wykorzystać - mówił Moskalewicz.
- Wygrać z tak mocną Wisłą to ogromny sukces, a teraz postaramy się o taki wynik w meczu z Legią - powiedział szkoleniowiec Pogoni Edward Lorens. - Obawiałem się, że w końcówce nie wszyscy moi piłkarze zniosą trudy tego spotkania. Ale szczęście nam dopisało i stało się to, na co liczyłem, jedna z kontr okazała się skuteczna.
- Nie graliśmy na tyle dobrze, aby spokojnie ograć rywala - skomentował Orest Lenczyk. - Z Pogonią znowu zagramy na wiosnę, a już w czwartek czeka nas mecz pucharowy z Żeljezniczarem.
MICHAŁ BIAŁOŃSKI, KRAKÓW
Bohater meczu
SERGIUSZ WIECHOWSKI
W całym meczu nie był tak widoczny jak choćby Brasilia, ale umiał znaleźć się pod bramką w odpowiednim momencie i zdobył dwa gole. - Bardzo się cieszę, że właśnie w tym ważnym spotkaniu udało mi się przełamać strzelecką niemoc - powiedział nam. - Po raz ostatni taki wyczyn zdarzył mi się bardzo dawno temu. Grałem jeszcze wtedy w Ruchu Chorzów i dwa gole strzeliłem w meczu z Groclinem.
STRZELCY BRAMEK
Wisła: Frankowski (85. z karnego po faulu Majdana na Frankowskim).
Pogoń: Wiechowski (34. po podaniu Bednarza i 80. po podaniu Dubickiego).
Widzów 10 tys.
Wisła: Sarnat - Baszczyński, Moskal, Niciński, Nawotczyński (46. Czerwiec) - M. Zając, Kałużny (77. Kulawik), Moskalewicz, Kosowski - Żurwaski (72. Sosin), Frankowski.
Pogoń: Majdan - Skrzypek, Mosór, Węgrzyn Ż - Bednarz Ż, Wiechowski, Dźwigała, Gęsior, Kaliciak (60. Chifon) - Brasilia (70. Dubicki), Dymkowski (81. Doković).
Wisła - Pogoń
33 strzały 15
10 celne 5
3 słupki i poprzeczki 1
12 faule 15
0 spalone 1
6 rzuty rożne 3
0 żółte kartki 2