Michał Twardowski: Chcę strzelić 15 bramek

Michał Twardowski. W Wiśle zagrał dopiero jeden ligowy mecz, a już przekonał do siebie sporo kibiców. Wszystko za sprawą trzech goli zdobytych w niecałe 45 minut. Michał mówi, że wcale nie ma zamiaru poprzestać na tych trzech bramkach.

21-latek z Augustowa, ściągnięty do klubu właściwie w ostatniej chwili, już pokazał, że nie zamierza być rezerwowym, tylko podstawowym napastnikiem Wisły Płock. Nie należy do "wieżowców", ale bramkę głową w debiucie strzelił. Dołożył do tego dwie z lewej nogi i wyszedł z tego piękny hat-trick. Klasyczny.

Ma 181 cm wzrostu, waży 78 kg, do Wisły został wypożyczony z Jagiellonii Białystok (w poprzednim sezonie grał w Ruchu Wysokie Mazowieckie). Tak naprawdę można więc powiedzieć, że w meczu przeciwko Ruchowi wykorzystał... atut boiska, które zna doskonale. Po spotkaniu twierdził jednak, że tylko wykańczał doskonałe podania kolegów.

Były dyrektor sportowy Wisły Tadeusz Świątek mówił o nim: "szybki, dobry technicznie, z niezłym uderzeniem z dystansu, mam nadzieję, że spełni oczekiwania płockich kibiców".

- Michał wykonał dobrą robotę i jestem przekonany, że potwierdzi wysoką formę w kolejnych spotkaniach - mówi prezes Wisły Zbigniew Leszczyński. - To jest taki zawodnik, jakiego chcieliśmy mieć w zespole. Jest typem wojownika, który w każdym meczu będzie dawał z siebie wszystko. Wiem, że mogę na niego liczyć, tak jak i na cały zespół.

Wojciech Wiśniewski: Chciał pan, by Jagiellonia pana wypożyczyła?

Michał Twardowski: Chciałem po prostu przenieść się tam, gdzie będę grał. Nikt nie lubi siedzieć na ławce rezerwowych. W Jagiellonii w tym momencie nie ma dla mnie miejsca, więc zdecydowaliśmy się na wypożyczenie.

Był pan na niedzielnym meczu o Superpuchar?

- Jasne.

Jak się pan czuł, kiedy to właśnie zespół z Białegostoku odbierał Superpuchar? Myślał pan: "mogłem tam być"?

- Coś w tym stylu. Czułem się tak również, gdy Jagiellonia zdobyła Puchar Polski. Przecież w sumie to jestem zawodnikiem Jagiellonii i nie mogłem im pomóc, ale cóż, teraz gram dla Wisły i na tym muszę się skupić.

Jak się panu podoba Płock?

- Jestem tu dopiero od tygodnia, dopiero poznaję to miasto, więc dopiero za jakiś czas będę mógł coś powiedzieć.

Gdzie dokładnie pan mieszka?

- Przy wylocie na Warszawę, na Podolszycach, koło dwóch galerii.

Wracając do pana sobotniego występu. Lepiej zadebiutować pan nie mógł...

- Fakt. Debiut marzenie. Udało się strzelić trzy bramki i bardzo się z tego cieszę. Dobrze rozpoczęliśmy sezon i teraz może być już tylko lepiej.

Chyba nie zamierza pan poprzestać na tych trzech golach?

- Oczywiście, że nie.

Ma pan jakiś cel na ten sezon? Ile bramek chciałby pan strzelić?

- Hmm... Cel? Może takie małe marzenie. Chciałbym strzelić w tym sezonie 15 goli.

Czyli dokładnie jedną więcej niż w zeszłym sezonie?

- Zgadza się.

Jak co roku będzie pan sobie stawiał taki cel, to za 10 lat będzie to już 25 bramek na sezon...

- No rzeczywiście, ładną sumkę można z tego uzbierać (śmiech).

Chciałby się pan zadomowić w Płocku na dłuższy czas?

- Jeśli spodobam się sztabowi szkoleniowemu i udałoby się awansować, to dlaczego nie.

Co może pan powiedzieć, jeśli chodzi o sprawę awansu? W końcu gra już pan w tej lidze 2,5 roku, więc zna pan występujące w niej zespoły.

- Tak, bardzo dobrze znam tę ligę. Nie kojarzę tylko, jak gra Znicz i ci, którzy awansowali. Jako faworyta do awansu zdecydowanie stawiam nas. Bardzo wierzę w awans, bo szkoda tego miasta i tych zawodników na drugą ligę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.