Jak grają Portugalczycy - opowiada Józef Młynarczyk, były bramkarz i trener FC Porto

Portugalczycy to europejska czołówka. Grają nie tylko bardzo groźnie, bardzo ofensywny, kombinacyjny futbol, ale i bardzo efektowny. Kiedy na Euro 2000 pokazali, że można grać jednocześnie i pięknie, i skutecznie, wszyscy im przyklaskiwali - oczywiście z wyjątkiem pokonanych.

Jak grają Portugalczycy - opowiada Józef Młynarczyk, były bramkarz i trener FC Porto

Portugalczycy to europejska czołówka. Grają nie tylko bardzo groźnie, bardzo ofensywny, kombinacyjny futbol, ale i bardzo efektowny. Kiedy na Euro 2000 pokazali, że można grać jednocześnie i pięknie, i skutecznie, wszyscy im przyklaskiwali - oczywiście z wyjątkiem pokonanych.

O obliczu zespołu decydują Figo, Rui Costa, Nuno Gomes, Sergio Conseisao, Pauleta. Z moich obserwacji, jakie poczyniłem, pracując tam jako trener, wynika jednak, że Portugalczycy dobrze czują się tylko w ataku. Z obroną jest już gorzej. Zwłaszcza obecnie. Wydaje się, że właśnie defensywa jest najsłabszym ogniwem w tej maszynce do zdobywania goli. Wprawdzie obrońcy Jorge Costa, Rui Jorge i Fernando Couto to również zawodnicy światowej klasy i grają w czołowych europejskich klubach, ale już bramkarze Ricardo czy Paulo Santos to nie są zawodnicy na mistrzostwa świata.

Mam jednak informacje, że po długiej kontuzji dochodzi do siebie Vitor Baia. Jeśli na mistrzostwa będzie w pełni sił, byłoby to dla Portugalczyków ogromnym wzmocnieniem. To zawodnik, który osiągnął już prawie światowy szczyt, a potem jego kariera załamała się. Miał straszne problemy z kolanem. Znam go tak dobrze ze wspólnej pracy w FC Porto, wystarczy mi obejrzeć jeden jego mecz towarzyski, żeby rozszyfrować, w jakiej jest formie.

Właśnie tę ich słabość w obronie będziemy musieli wykorzystać. Trzeba tak ustawić taktycznie zespół, żeby jak najbardziej przeszkadzać im w drugiej linii i w ataku.

Nie mamy natomiast co liczyć na to, że te wielkie gwiazdy z superklubów nas zlekceważyły. To są profesjonaliści, dla których nie ma spotkań nieważnych. Poza tym z telefonów, jakie otrzymałem z Portugalii po losowaniu wynika, że oni są strasznie pamiętliwi i pałają żądzą rewanżu za porażkę na mundialu w 1986 roku w Meksyku, gdy gol Włodka Smolarka wyeliminował ich z turnieju.

Pomijając osobiste porachunki, to dla większości portugalskich gwiazd (Figo, Rui Costa, Sousa) to ostatnia okazja na sukces w dorosłym futbolu.

Wiadomo, że ich największą gwiazdą jest Figo. To bardzo porządny chłopak i równy facet. W ojczyźnie nie nosi głowy wyżej, jak sam mierzy, i ma miliony zwolenników. Jest obdarzony świetną techniką, bardzo ruchliwy, często zmieniający pozycje, ma zdumiewającą łatwość uwalniania się spod opieki obrońców. Dlatego wszyscy uważają, że mając kogoś takiego w składzie, byłoby wielkim rozczarowaniem nie zdobyć medalu. Na pewno będzie niezwykle ciężko go powstrzymać, ale na szczęście mamy jeszcze trochę czasu, by coś wykombinować. Poszukamy recepty i na ich drugą linię, i na Figo.