Zaległości klubu wobec piłkarzy wynoszą 800 tys. zł i pochodzą jeszcze z ubiegłego sezonu. Teraz piłkarze otrzymują wypłaty, ale bez premii. Oprócz zawodników na liście wierzycieli znajdują się inne kluby, trenerzy, pracownicy, ZUS, urząd skarbowy. Na Bukowej nie ma gazu, ciepłej wody, nie działają telefony. Ostatnio odłączono prąd. Stowarzyszeniu GKS Katowice wymówiono dzierżawę stadionu przy Bukowej. Ale będzie nowa umowa z Wojewódzkim Parkiem Kultury i Wypoczynku. - Uważam, że sytuacja nie jest beznadziejna. Damy sobie radę - mówi Piotr Dziurowicz, prezes.
Stadion należy do Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Pieniądze na dbanie o obiekt daje miasto. Na skromny budżet 7-7,5 mln zł - składają się pieniądze od Canal+ i wpływy z opłat za miejskie parkingi. Za wygraną na wyjeździe drużyna otrzymuje do podziału 85 tys. zł, u siebie 65 tys. zł.
- Nie mamy wobec zawodników zaległości, jeżeli chodzi o wypłaty kontraktów. Są długi premii meczowych, ale piłkarze wiedzą, kiedy je otrzymają - tłumaczy Edward Socha, menedżer Odry.
Piotr Rocki wypożyczony do Odry z Górnika Zabrze chce zostać w Wodzisławiu. - Odra terminowo wywiązuje się ze zobowiązań, człowiek może się skoncentrować wyłącznie na grze. W Górniku różnie z tym bywa - mówi piłkarz.
13 maja, w poprzednim sezonie, piłkarze Ruchu Chorzów opóźnili o sześć minut wyjście na mecz z Wisłą Kraków. Protestowali przeciwko - jak mówili - nieuczciwym działaczom, którzy nie robią nic, by poprawiła się sytacja finansowa klubu.
Od tego sezonu piłkarze Ruchu reklamują na koszulkach firmę BUDUS (Katowickie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego). Umowa podpisana w lipcu obowiązuje do końca roku. Klub ma też pieniądze z Canal+, szeregu firm związanych z branżą hutniczą i węglową (Huta Florian, Stalexport).
Piłkarze nie narzekają. - Mamy komfort pracy. Wyłączeniem prądu czy wody nikt nas jeszcze nie straszył. Klub ma co prawda zaległości wobec nas, ale gdzie ich teraz nie ma? - mówi Mariusz Śrutwa, kapitan Ruchu. - Musimy jeszcze wiele zrobić, żeby osiągnąć płynność finansową. Zadłużenie jest, ale kontrakty są wypłacane na bieżąco - zapewnia prezes Krystian Rogala.
Z premiami jest kłopot szczególnie po rewelacyjnej wiośnie, gdy piłkarze mocno nadszarpnęli klubową kasę. Część z nich dopiero przed kilkunastoma dniami dostała premie za mecze w poprzedniej rundzie, czekają już tylko nieliczni. - W Chorzowie już się tak przyjęło, że wszystkie długi znikają pod koniec roku. Wierzymy w zapewnienia działaczy, że teraz nie będzie inaczej - podkreśla Śrutwa.
W Zabrzu wciąż nie wiadomo, kto jest właścicielem klubu. Stanisław Płoskoń sprzedał akcje nieznanej firmie z Sopotu, której szef twierdzi, że jest tylko pośrednikiem, a prawdziwego kupca ujawni do końca grudnia.
- Muszę z radością powiedzieć, że nie mamy żadnych zaległości wobec piłkarzy. To nasz największy sukces - mówi Jacek Jasiewicz, prezes klubu. Przyznaje jednak, że pozostały do spłacenia premie za ubiegły sezon. Są także zaległości wobec ZUS. Klub nie zapłacił też wszystkich rachunków za prąd i gaz. - To nie jest sprawa na ostrzu noża. Negocjujemy stopniowe spłaty - wyjaśnia prezes.
Pogoń to chyba największy fenomen. - Ostatnio otrzymaliśmy pieniądze za czerwiec i lipiec - cieszy się kapitan Pogoni, Robert Dymkowski. Zespół osłabiany sprzedażą kolejnych zawodników gra coraz lepiej. Stałego źródła finansowania nie ma od listopada 2000 roku, kiedy Sabri Bekdas, właściciel Mat Trade - głównego udziałowca SSA "Pogoń" - wstrzymał wypłaty. Z czego utrzymuje się Pogoń? - Z pieniędzy z Canal+, działalności marketingowej oraz wpływów z biletów - wyjaśnia Ludomir Dyś, przewodniczący rady nadzorczej SSA Pogoń.
Za sierpień i wrzesień klub jest winien piłkarzom 700 tys. zł netto. Spółka pilnuje, aby opóźnienie w wypłacie nie przekraczało trzech miesięcy. - Wówczas piłkarze mogliby się zwrócić do PZPN-u z wnioskiem, aby ten nakazał Pogoni wydanie im ich kart zawodniczych - wyjaśnia Ludomir Dyś.
Zdaniem piłkarzy SSA Pogoń jest im winna premie za siedem wygranych spotkań z poprzedniego sezonu. W tym sezonie sportowcy otrzymali 40 tys. zł tylko za zwycięstwo w pierwszym meczu nad RKS w Radomsku.
Wpływy z biletów nie są oszałamiające. Mecze Pogoni ogląda teraz średnio 4 tys. kibiców. Od pewnego czasu pieniądze te chce wziąć komornik, który egzekwuje spłatę zadłużenia wobec płockiej firmy Kontener (wybudowała na stadionie hotel). Klub nie oddaje ich jednak, powołując się na przepis, który w pierwszej kolejności nakazuje realizację wypłat pensji. Komornik musi się zadowolić pobraniem opłat na pokrycie kosztów sądowych.
Piłkarze Pogoni awansowali do 1/8 finału Pucharu Ligi i klub otrzyma za to 220 tys. Zarząd spółki obiecał, że w pierwszej kolejności będą regulowane należności kontraktowe i pensje, ale część z tych pieniędzy trafi też do urzędu skarbowego.
W kwietniu tego roku, kiedy Daewoo sprzedawało udziały w spółce Pol-Motowi, pojawiły się pierwsze od pięciu lat kłopoty finansowe. Piłkarzom nie zapłacono ani premii, ani kontraktów. - Sytuacja trwała do końca lipca, wtedy uregulowaliśmy wszystkie zaległości - mówi prezes Leszek Miklas.
Pieniądze kontraktowe piłkarze otrzymują razem z pensjami i premiami za mecze. Piłkarze Legii zarabiają 50 tys. za zwycięstwo w lidze, 0 zł. za remis. Wpływami za zwycięstwa w Pucharze Ligi i Pucharze Polski klub dzieli się z nimi pół na pół. Za Puchar UEFA premie ustalane są przed każdą rundą.
Przed sezonem zawodnikom nie obniżono kontraktów. - Tylko tym, którym umowy się kończyły, zaproponowaliśmy nowe na mniejsze pieniądze - mówi Miklas. - Żyjemy z pieniędzy od Canalu+, sponsorów, Pol-Motu i z transferów zawodników. W Polsce ciężko utrzymać klub. Wpływy są mniejsze niż wydatki.
Zaległości finansowe wobec piłkarzy wynoszą milion złotych. - Niektórzy z zawodników nie otrzymali jeszcze sum kontraktowych z 1999 r. Większość, szczególnie tych niemieszczących się w pierwszym składzie, nie dostała jeszcze premii za zeszłoroczne występy w europejskich pucharach, za zdobycie Pucharu Polski, jak również sum kontraktowych. - W tym roku nie wypłacono nam jeszcze żadnej premii za wygrany mecz ligowy - powiedział oficjalnie po spotkaniu z Zagłębiem Lubin kapitan drużyny Arkadiusz Bąk.
Maciej Szczęsny, który odszedł zimą z Polonii do Wisły, dostał kartę zawodniczą w zamian za umorzenie części długu. Podobna sytuacja z Tomaszem Wieszczyckim, który latem odszedł do OFI Kreta.
Część długu miała zostać uregulowana w ubiegłym tygodniu. - Liczymy, że to nastąpi w najbliższych dniach - mówi Bąk.
Polonia czeka na pieniądze z UEFA za występy w europejskich pucharach oraz za transfer Olisadebe do Panathinaikosu. 1 milion 700 tys. dolarów dopłaty za tę transakcję ma wpłynąć jednak dopiero latem, jeśli Panathinaikos zdecyduje się na napastnika reprezentacji Polski. Polonia trzyma w banku milion dolarów - to kaucja za Olisadebe.
- W naszym klubie piłkarze zawsze mieli pieniądze na czas - mówi rzecznik prasowy Groclinu Jerzy Pięta. - Może to źle? Bo kluby, w których są problemy, grają od nas lepiej. Grodziski zespół stracił w piątek szansę na awans do grupy mistrzowskiej.
Budżet sportowej spółki akcyjnej Groclin-Dyskobolia wynosi w tym sezonie ok. 15 mln zł. Najwięcej, ponad 6 mln zł, daje Inter Groclin Auto - holding, którego właścicielem jest Zbigniew Drzymała. Jest on jednocześnie prezesem Groclin-Dyskobolia SSA i przewodniczącym jednoosobowego zarządu. Około 1/3 budżetu spółki stanowią pieniądze z Canal+. Reszta to wpływy z biletów i dochody z kompleksu hotelowego i kortów tenisowych.
Piłkarze są zatrudnieni w klubie, ale ci, którzy dawniej podpisywali kontrakty, są jednocześnie pracownikami działu obsługi handlu zagranicznego Inter Groclin Trading. Podobnie jak w innych polskich klubach zawodnicy otrzymują sumy kontraktowe oraz premie za wyniki sportowe. Wysokość premii dla zawodnika zależna jest od liczby występów, a także osiągnięć zespołu. Piłkarze mieli obiecane premie za awans do grupy mistrzowskiej, a także za pokonanie kolejnych rund krajowych pucharów. Regulamin tych premii został ustalony przez Drzymałę i radę drużyny.
Budżet klubu jest chyba najniższy w ekstraklasie - 3,8 mln zł na sezon. Są to głównie pieniądze ze sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych Canal+. Wiosną tego roku Stomil podpisał umowy reklamowe z fabryką opon Stomil (właścicielem jest francuska firma Michelin) na 150 tys. zł oraz z hipermarketem E.Leclerc na 60 tys. zł. Umowy obowiązują do końca roku. Klub ma prywatnych sponsorów, którzy wspierają go kwotami rzędu kilkuset zł rocznie.
Zadłużenie Stomilu maleje. W połowie ubiegłego roku wynosiło 10 mln zł, obecnie już tylko 3 mln zł. Z tej kwoty 2 mln zł stanowią zaległości wobec ZUS-u i urzędu skarbowego. Pozostały milion objęty jest sądowym postępowaniem układowym i może zostać zredukowany nawet o kilkaset tys. zł. Wierzycielami Stomilu są również osoby prywatne, np. właściciele mieszkań wynajmowanych przez klub. Władze Olsztyna umorzyły klubowi dług za użytkowanie stadionu.
- Z ostatniej raty otrzymanej z Canal+ [ok. 350 tys. marek - red.] spłaciliśmy obecnych i byłych piłkarzy Stomilu - wyjaśnia Jerzy Uścinowicz, rzecznik prasowy klubu.
Pensje piłkarzy wynoszą 2-5 tys. zł. Do tego dochodzą kontrakty i premie za wygrane mecze (30 tys. zł za zwycięstwo w Olsztynie, 40 tys. zł za wygraną na wyjeździe). - Koniec z życiem ponad stan. W Stomilu będą grać zawodnicy, którzy chcą tu być, i na których nas stać - mawia prezes Piotr Wieczorek.
W Śląsku długo nie było pieniędzy dla piłkarzy. W tej chwili pensje wypłacane są na bieżąco. Ostatnią zawodnicy Petra Nemca dostali 15 października z kilkudniowym opóźnieniem. Wysokość pensji zależy od klasy zawodnika - wynosi od 800 do 5 tys. zł brutto.
Piłkarze mają zapisane w kontraktach, ile powinni otrzymać za każdy punkt - rezerwowy może liczyć na 500 zł, a zawodnik podstawowego składu na 1,5 zł. Na razie premie nie są wypłacane. Większość pieniędzy wpływających do stowarzyszenia "Partner Klub", które zajmuje się pozyskiwaniem środków dla Śląska, idzie na spłatę wielomilionowych długów.
Ostatnia rata sponsorska PZU SA w całości zasiliła konto Andrzeja Rusko, wiceprezesa żużlowców Atlasu Wrocław, od którego Śląsk pożyczył zimą dwa miliony złotych.
Rata z Canal+ została przekazana zawodnikom, którzy już nie grają w Śląsku (m.in. Leszek Pisz, Grzegorz Szamotulski i Jacek Paszulewicz). Dzięki temu Śląsk odzyskał prawo do transferów zabrane przez PZPN. Może je jednak znowu stracić, bo na Śląsk poskarżył się inny wrocławski klub - Polar Wrocław - domaga się rat transferowych za Dariusza Sztylkę.
Ewenement! Od trzech lat piłkarze dostają pensję zawsze 15 każdego miesiąca. Nie ma też opóźnień w wypłacie premii za mecze. Ich wysokość to - jak poinformował prezes Jacek Kardela - jedna z największych tajemnic klubu.
Prawie od czterech lat, gdy właścicielem Wisły został Bogusław Cupiał z Tele-Foniki, piłkarze mają komfortowe warunki. Kosztem 20 mln dol. Cupiał stworzył przy ul. Reymonta podstawy profesjonalnego klubu. Gracze mają najwyższe w kraju kontrakty (nawet 150 tys. dol. za sezon). Pensje płacone są terminowo. Za zdobycie mistrzostwa Polski w ubiegłym sezonie piłkarze otrzymali 3 mln zł.
Niedawno jednak zawodnicy protestowali (opóźnili pucharowy mecz z Ruchem Radzionków), bo klub nie podpisał regulaminu premiowania. Zarząd określił dosyć wysoki limit wygranych meczów, po osiągnięciu którego (i zdobyciu mistrzostwa) drużyna zarobi spore kwoty. Dotychczas wiślakom wystarczało jednak zdobyć mistrzostwo. - Chcieliśmy uniknąć takiej sytuacji jak w końcówce minionego sezonu, gdy, choć mistrzostwo było praktycznie zapewnione, zdarzyły się porażki z Orlenem i remisy ze Śląskiem Wrocław - uzasadnia prezes Wisły Bogdan Basałaj. Piłkarze nie chcieli zaakceptować limitu, nie podoba im się także, że muszą płacić kary za kartki.
- Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek w Wiśle zalegano mi z wypłatą - mówi Ryszrad Czerwiec, pomocnik Wisły. Wydaje mi się nawet, że po pojawieniu się prezesa Cupiała wyniki przyszły za szybko, bo dwukrotnie zdobyliśmy mistrzostwo Polski, a nie mamy porządnego stadionu i bazy treningowej. Gdy przyjeżdżają do nas AC Parma, FC Porto, FC Barcelona czy Inter mogą czuć się rozczarowani, że grają na takim obiekcie.
- Nasza sytuacja finansowa jest dużo lepsza niż w większości polskich klubów - twierdzi prezes KSZO Jan Szostak. - Więcej nie powiem.
Beniaminek długo borykał się z dużymi problemami. Piłkarze nie dostawali pensji, premii i pieniędzy kontraktowych. W klubie brakowało na zgrupowania, a w pewnym momencie z powodów oszczędnościowych zlikwidowano obiady dla kadry trenerskiej. Piłkarze w akcie solidarności również zrezygnowali z jedzenia w klubie.
- Starty powodziowe wyceniliśmy na ponad 2 mln złotych - twierdzi Stanisław Bobkiewicz, prezes honorowy KSZO. - A poza tym Huta Ostrowiec zerwała umowę sponsorską.
Piłkarze nie otrzymali jeszcze premii za awans do ekstraklasy. Pensje wypłacane są im jednak na bieżąco. Choć KSZO nadal nie ma sponsora strategicznego, ostatnio zapłacono też zaległe premie za mecze. Teraz zaległości dotyczą jedynie wygranych spotkań z Zagłębiem Lubin i GKS Katowice.
- Moi piłkarze są w lepszych humorach, bo dostali właśnie zaległe pieniądze - mówi Tadeusz Dąbrowski, prezes RKS Radomsko. - Niektórzy nawet szybciej wrócili do zdrowia.
Beniaminek uważany jest za klub stabilny. Ale zaległości wobec piłkarzy sięgały do niedawna drugiej ligi. - Umówiliśmy się, że gdy tylko dostaniemy pieniądze z Canal+, duża ich część pójdzie na pokrycie tych długów - mówił Dąbrowski.
RKS powstrzymał się od transferów. Sprowadził w tym sezonie dwóch znanych napastników - Igora Sypniewskiego i Pawła Sobczaka, ale za żadnego z nich nie trzeba było płacić (byli właścicielami swoich kart zawodniczych). Poza tym kupowano zawodników, którzy nie mieścili się w kadrach poprzednich zespołów (np. Wódkiewicz), lub przeprowadzano transakcje wymienne (Trzeciak z Włókniarza Kietrz zamienił się z Tomasiakiem).
W ostatnich latach synonim fatalnej sytuacji finansowej. Piłkarze nie dostawali pieniędzy, rosły długi wobec ZUS i Urzędu Skarbowego, w budynku klubowym wyłączono telefony.
Andrzej Grajewski, generalny menedżer Widzewa, gdy przed sezonem pojawił się w klubie, zaproponował zawodnikom zmniejszenie kontraktów (nawet o połowę) i niemal wszyscy na to przystali. Teraz po raz pierwszy od wielu lat wypłaty są terminowe. Wciąż jednak klub jest winien spore sumy (od 10 do 100 tys. zł) byłym graczom i szkoleniowcom. Poprzedni prezes klubu Andrzej Pawelec został prezesem rady nadzorczej spółki. Dzięki jego kontaktom z premierem Leszkiem Millerem i lokalnymi politykami udało się załatwić nowego sponsora - firmę budowlaną Strabag.
W ramach strategii marketingowej klub uważany jest za osobny zakład, który reklamuje producenta artykułów gospodarstwa domowego FK Amica SA. Piłkarze zatrudnieni są w dziale... marketingu i reklamy. Wynagrodzenie dostają regularnie, a ich system określony jest przed każdym kolejnym sezonem. Amica zbudowała w Popowie bazę treningową.
- Amica to jeden z lepszych klubów w Polsce pod względem sportowym i organizacyjnym - mówi zawodnik Marek Bajor. - Polscy piłkarze z reguły narzekają. U nas problemu z płacami nie ma - dodaje.
Oszczędności. Prezes Miklas zmienił system premiowania. Zamiast 150 tys. zł za trzy punkty w poprzednim sezonie, piłkarze Legii dostają teraz za zwycięstwo 50 tys. Za remis Legia nie płaci nic - w poprzednim sezonie 50 tys. Za tytuł mistrzowski piłkarze mają obiecane - do podziału - 2 miliony zł. Miklas zapewnia, że jest przygotowany do wypłaty.