Przez godzinę wiślacy byli równorzędnym partnerem dla słynnej włoskiej drużyny. Momentami nawet częściej atakowali. Sęk w tym, że grali zbyt bojaźliwie i mało precyzyjnie w decydujących momentach. Gdyby piłkarze Interu byli odziani w stroje Hajduka Split, z którą to drużyną Wisła walczyła bez respektu, krakowianie powinni prowadzić dwubramkowo. Zawodnicy Franciszka Smudy prezentowali aktywną grę w obronie, atakowali rywali już na ich połowie. To przyniosło efekty.
Grający w znacznie osłabionym składzie mediolańczycy gubili się nader często. Z powodu niedzielnych derbów z AC Milan na boisku w Trieście zabrakło Luigi Di Biagio, Marco Materazziego, a świetny obrońca argentyński Javier Zanetti, Franciscoo Farinos, Stephano Dalmat i najlepszy ze zdrowych napastników Internaziolnale Nicola Ventola zaczęli mecz na ławce rezerwowych. Inter nie wysilał się, a gdy próbował przyspieszyć grę, nie radził sobie z ciasnym kryciem Wisły. Na ostatnim treningu Smuda ćwiczył z zespołem obronną grę strefą. To skutkowało, dopóki starczyło jego piłkarzom sił. Już po pół godzinie osłabł Mirosław Szymkowiak. Chodził, trzymając się za biodra ze zmęczenia, nie miał sił, żeby pobiec za kontrującymi kolegami.
Także po stracie piłki przez Szymkowiaka w środku pola Mohamed Kallon strzelił pierwszego gola. - Przez ten błąd posypała nam się taktyka. Druga bramka była konsekwencją pierwszej - ocenił na gorąco wiceprezes Wisły Zdzisław Kapka. - Kallon bum bum! Niech pan da taki tytuł - mówił do mnie porządkowy, który w przerwie meczu typował 3:0 dla Interu.
Piłkarze Wisły mogli czuć się jak u siebie. Około 200 kibiców z Polski wrzeszczało na całe gardło "Wisła to jest potęga!". Niespodziewanie z Mediolanu nie przyjechała zorganizowana grupa szalikowców. - Oglądają mecz na RAI duo - tłumaczyli nam włoscy dziennikarze.
Nie wszyscy krakowscy fani zachowali się należycie. Ci, którzy zazwyczaj wystawiają napis "Olo, kochamy cię!", napisali: "Koźmiński, Basałaj, wyp.....". - Taki jest efekt niektórych prowokacyjnych publikacji prasowych, a moja chora na raka mama ogląda ten mecz w szpitalu i widzi takie hasła naszych kibiców - żalił się prezes Wisły, Bogdan Basałaj.
Włoscy fani odezwali się dopiero wtedy, gdy Kallon trafił do bramki po raz drugi. Skakali i śpiewali "Inter, Inter!".
- Byłem przekonany, że będzie 2:1, postawiłem nawet w totku - kręcił głową po meczu Ryszard Sarnat, ojciec Artura. - Jezu! Jezu! Dlaczego ci nasi chłopcy są tak psychicznie słabi? Rywale byli w tym meczu do ogrania.
- W pierwszej połowie mieliśmy strzelić gola - dodał wiceprezes Kapka. - Wtedy mecz wyglądałby inaczej, Włosi straciliby spokój. Ale nie wszystko zostało jeszcze stracone. Pokazaliśmy w dwumeczu z Realem Saragossa, że po trzybramkowej stracie na wyjeździe jesteśmy w stanie awansować.
Strzelec bramek: Kallon (61. dobitka po strzale Adriano, 64. z podania Okana)
Sędziował: Leslie Irvine z Irlandii.
Widzów: 10 tys.
Inter: Toldo - Vivas, Cordoba, Simić, Georgatos (46. Greszko) - Okan, C. Zanetti Ż, Seedorf (66. Dalmat), Guglieminpietro (77. Emre) - Adriano, Kallon.
Wisła: Sarnat - Kuzera (66. Baszczyński), B. Zając, Głowacki, Kaliciak Ż - Pater (77. Czerwiec Ż), Moskal, Moskalewicz, Szymkowiak, Żurawski - Frankowski (82. Niciński).
Michał Białoński, Triest