Mirosław Trzeciak o szansach Legii

Mirosław Trzeciak o szansach Legii

Nawet bez Mendiety Valencia to jedna z najlepszych drużyn świata. Typowa i nietypowa w Hiszpanii. Typowa, bo o ogromnej sile ofensywnej, nietypowa, bo niebywale zdyscyplinowana w grze obronnej. Ayala, najlepszy obrońca poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, Djukić - jeden z najlepszych stoperów świata, Angloma, Carboni, Albelda - konsekwentni i twardzi. W pomocy wspaniały Vicente, drybler i strzelec, oraz Killy Gonzalez, którego chciałyby wszystkie zespoły Europy. W ataku malutki Aimar wprowadzający w zdyscyplinowaną grę Valencii trochę artyzmu i łowca goli Salva. Carew jest nieobliczalny, ale w klubie gra dwie klasy lepiej niż w kadrze Norwegii. Czym Legia może zrównoważyć taką potęgę? Ambicją. Dla Legii to będą mecze roku, dla Valencii jedne z tych, które trzeba odwalić jak najmniejszym nakładem sił. Hiszpanie nic o Legii nie wiedzą, choćby oficjalnie wypowiadali się kurtuazyjnie, szansa, że zlekceważą zespół z Warszawy, jest duża. Dla nich będą to znacznie mniej ważne spotkania niż jakiekolwiek w lidze.

Szanse? Myślę, że Legia ma takie same jak Wisła w starciu z Barceloną o awans do Champions League. Barcelonie łatwiej strzelić bramkę, ale przed Valencią łatwiej się obronić. Być może Legii uda się to, co się Wiśle nie udało. Tylko... polskie kluby wciąż mają silną barierę psychiczną, wciąż pogrążone są w kompleksach. Nie może być tak, że u siebie gra się dobrze, kreatywnie, a na wyjeździe każdy tylko pilnuje kawałka boiska wyznaczonego przez trenera, a przeciwnik robi, co chce. Bo tak grając, wyeliminować Valencii się nie da.

Copyright © Agora SA