- Nie interesuje mnie pomoc Lechowi. Ja chcę robić interesy. Do tego potrzebuję widowiska, jego odpowiedniej rangi, publiczności i organizacji - mówił Paweł Sudoł z Kompanii Piwowarskiej, jednego z uczestników spotkania w sprawie pomocy dla Lecha Poznań. Spotkanie pokojowo pikietowało 400 kibiców klubu
O 14.30 na Placu Kolegiackim w Poznaniu był tłum fanów Lecha. Stali w milczeniu i czekali. - Jesteśmy optymistami. Teraz, kiedy klub ma dzierżawić stadion, wszystko musi się dobrze skończyć - powiedział jeden z nich. - Przecież jesteśmy w Poznaniu, a nie gdzieś na wsi. Musimy mieć dobra drużynę piłkarską. Miasto musi coś zrobić - dodał drugi.
Optymistami nie byli biznesmeni, którzy zgromadzili się wczoraj w Urzędzie Miejskim, by wysłuchać danych o krytycznej sytuacji finansowej klubu i jego planach na przyszłość. - Nie tak wspaniałe kluby jak Lech padały - mówił Szczepan Gawłowski z firmy Kreisel.
Kibice wyławiali wchodzących do urzędu biznesmenów i polityków, zakładali im na szyje szaliki Lecha. Mieli 200 sztuk. Z ponad 150 zaproszonych firm zjawili się przedstawiciele 60. - Trzy lata temu rozmawialiśmy w tej sali o pomocy dla poznańskiej koszykówki. Przyszło 30 firm. Na kolejnym spotkaniu, gdy trzeba było składać deklaracje, zjawiły się trzy, w tym ja - mówił Paweł Sudoł. - Przyszedłem tu, by sprawdzić, czy zmienił się klimat wokół piłki - dodał.
Biznesmeni wysłuchali prezydenta Ryszarda Grobelnego i prezesa Lecha Radosława Majchrzaka. Deklaracje złożyła tylko posłanka SLD Krystyna Łybacka, która w imieniu firmy Elektrim obiecała gotowość do rozmów firmy z klubem. Łybacka nie chciała opuścić sali tak długo, aż nie zostanie zawiązana grupa firm zainteresowanych współpracą z Lechem. - Chciałbym, aby chęć współpracy, jeśli taka się pojawi, była przemyślana, a nie wynikała z chwilowego porywu serca - przystopował prezydent Grobelny.
Lech ujawnił biznesmenom swe długi, sięgające 6 mln zł. Część biznesmenów miała wątpliwości, czy to aby faktycznie wszystkie zobowiązania klubu. - Nie przyszliśmy tu po to, by rozliczać się z Lechem - odezwał się mecenas Maciej Ceranek, niegdyś prawnik Lecha, a dziś reprezentujący Energetykę Poznańską. - Bo jeśli tak, to my możemy jutro odciąć mu prąd i nikt nie odzyska długów. Zebraliśmy się, by odpowiedzieć na pytanie: czy chcemy pomóc klubowi i temu młodemu zarządowi? Poza deklaracją firmy Elektrim, nie padła żadna inna odpowiedź na to pytanie.
hen, rana, Poznań