Dla "Gazety" Tomasz Rząsa, piłkarz Feyenoordu Rotterdam

Dla "Gazety" Tomasz Rząsa, piłkarz Feyenoordu Rotterdam

We wtorek pojechaliśmy na zgrupowanie przed meczem z Bayernem. Byliśmy pod Hagą, pół godziny drogi z Rotterdamu. Kiedy odpoczywaliśmy po zajęciach, zobaczyliśmy, co się dzieje. Wieczorem mieliśmy mieć ostatnią, przedmeczową odprawę, na której m.in. mieliśmy zobaczyć, jak gra Bayern. Trener to odwołał. Stwierdził, że to bez sensu, i tak nikt nie koncentrowałby się na taktyce. Bo jak tu mówić o taktyce, kiedy tam umierają tysiące ludzi.

Po wtorkowych meczach Ligi Mistrzów w telewizji wypowiadali się piłkarze PSV, którzy przegrali w Nantes 1:4. Tłumaczyli się tym, że psychicznie nie byli przygotowani do gry. Byli wstrząśnięci tragedią i twierdzili, że mecz nie powinien się odbyć. Z tego, co wiem, PSV, jak i parę innych klubów, które grały we wtorek, zamierza złożyć protest i wniosek o powtórzenie meczu.

O tym, że nasz mecz z Bayernem zostaje odwołany, dowiedzieliśmy się w środę rano. Każdy odetchnął. Niby byliśmy gotowi do gry, ale widziałem po sobie i chłopakach, że myślami byli gdzie indziej. To dobra decyzja. Przed odjazdem do Rotterdamu trener zdecydował, że nie będziemy trenować. Zajęcia zaczynają się od gry w "dziada", podczas której zawsze jest sporo śmiechu. A dziś nikt nie miał nastroju do żartów.

Ja mam brata w Stanach, mieszka w Teksasie. We wtorek nie mogłem się do niego dodzwonić. Mam jednak nadzieję, że wszystko jest w porządku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.