Przylot reprezentacji Polski do Warszawy

Kilka minut przed godz. 2 w nocy na lotnisku Okęcie wylądował samolot piłkarską reprezentacją Polski na pokładzie. W hali przylotów czekało na nich kilkunastu kibiców i kilku dziennikarzy.

Przylot reprezentacji Polski do Warszawy

Kilka minut przed godz. 2 w nocy na lotnisku Okęcie wylądował samolot piłkarską reprezentacją Polski na pokładzie. W hali przylotów czekało na nich kilkunastu kibiców i kilku dziennikarzy.

Pierwszy z hali przylotów wyszedł Tomasz Wałdoch. Od jednej z fanek dostał kwiaty. Gdy kibice zaśpiewali "4:1 - to za mało by kibiców załamało" na jego twarzy zagościł uśmiech. - Cóż mogę powiedzieć? Zagraliśmy najgorszy mecz w eliminacjach. Popełniliśmy bardzo dużo błędów. Tyle to chyba nam się nie przytrafiło we wszystkich dotychczasowych spotkaniach rundy kwalifikacyjnej. Jest mi wstyd, zwłaszcza przed kibicami, których nie spodziewałem się zobaczyć o tej porze i po takiej porażce, na lotnisku. Mogę zapewnić, że z Ukrainą zagramy o wiele lepiej. Liczyć się będzie tylko zwycięstwo - powiedział obrońca reprezentacji Polski.

Tymczasem kibice podbiegli do Emmanuela Olisadebe. Ten zgodził się pozować do wspólnego zdjęcia, rozdał kilka autografów. Kibice odśpiewali "Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!". Chwilę później z rozpostartą flagą Polski pobiegli szukać kolejnych zawodników.

Najbardziej oblegany przez kibiców i dziennikarzy był Jerzy Dudek. - Cała drużyna zagrała słabo. Ja popełniłem błąd, który kosztował nas utratę pierwszej bramki. To był mój najgorszy występ w reprezentacji. Na pewno nie bez znaczenia pozostaje fakt zamieszania, które towarzyszyło mi przez ostatnie kilka dni. Transfer do FC Liverpool zaprzątał moją uwagę i wywołał dekoncentrację. Już dziś rano lecę do Anglii - podsumował polski bramkarz. - Białoruś była wczoraj zupełnie inną drużyną, niż podczas meczu w Łodzi. Tam zagraliśmy skuteczniej, przy biernej postawie rywali. W Mińsku gospodarze zagrali dużo lepiej, zagrali o wszystko - dodał Jerzy Dudek. Zapytany o wyeliminowanie drużyny Holandii z przyszłorocznych mistrzostw świata, były piłkarz Feyenoordu Rotterdam powiedział: - To dla Holendrów na pewno duży cios. Są taką potęgą piłkarską, że każda absencja na mistrzostwach jest dla nich wielką porażką.

- Z jakim nowym obrońcą? - zdziwił się Tomasz Kłos słysząc pytanie o współpracę w defensywie z Mariuszem Kukiełką. - Mariusz jest w kadrze i nie jest w niej nikim nowym. Dziś nie wyszło całej drużynie. Wszyscy w obronie popełniliśmy karygodne błędy. Złą grą w Mińsku z pewnością zawiedliśmy kibiców. Możemy ich przeprosić tylko w jeden sposób - wygrywając z Ukrainą - powiedział polski obrońca.

Około godz. 2 w nocy pojawił się trener Jerzy Engel. - Zabrakło koncentracji. Nie udało mi się zmobilizować drużyny na dwa mecze w odstępie trzech dni. Prawda jest taka, że po wielkim sobotnim sukcesie więcej czasu spędzaliśmy w redakcjach, dając niezliczone ilości wywiadów, niż na treningach. To było widać na murawie. Popełniliśmy cztery karygodne błędy, z których skwapliwie skorzystali Białorusini - powiedział trener. - Sławny, szczęśliwy płaszcz, w który jestem ubrany, wykreowali dziennikarze. Po wczorajszej porażce trzeba będzie coś zmienić w garderobie - dodał ze śmiechem.

Ładnie pożegnali go kibice: - Następnego lata, Polska będzie mistrzem świata - zapewniali.