Obok Muru - Jacek Sarzało

Obok Muru - Jacek Sarzało

Biedny jak sponsor

Na świecie nie robi żadnego wrażenia, żeś się na niego obraził. To stare porzekadło wypada jak najprędzej przetłumaczyć na turecki i wysłać właścicielowi Pogoni Szczecin. Bo właśnie Sabri Bekdas jest modelowym wręcz przykładem futbolowego dobrodzieja. W Polsce to najczęściej ktoś taki, kto kaprysi jak dziecko, codzienność zaraz go nudzi, a i pieniędzy też ma tyle co cierpliwości - niemal wcale.

To, co najprostsze, zawsze jest najlepsze. Niestety, także i w piłce nie dorobiliśmy się jeszcze zdrowych, jednoznacznych, wyłącznie pozytywnych zależności między nakładami a efektami. Na Zachodzie klubowy sponsoring to potężny, niezwykle dochodowy przemysł, u nas - wciąż zaledwie manufaktura, zdezelowana maszyna, której utrzymanie kosztuje więcej, niż ona sama jest w stanie wyprodukować. Na Zachodzie reklama, u nas - raczej reklamacja.

Może to i prawda, że sprawę komplikują niejasne przepisy. Przeszkody legislacyjne to jednak - moim zdaniem - żałosne nic w porównaniu z barierami świadomości. W księgowości rodzimego futbolu królują zasady bliższe gangsterstwu niż racjonalnej ekonomii - jak najmniejsze nakłady, szybki zysk, ucieczka z kasą.

Zespołów w polskiej ekstraklasie, których pozasportowa rzeczywistość cokolwiek ma wspólnego z normalnością, zliczyłem cztery: Amica, Groclin, Wisła, Zagłębie. By nie być wziętym za gościa szukającego dziury w całym, nie będę - choć mógłbym - udowadniać, że i te rodzynki trącą czasem pleśnią, kojarząc się bardziej z sezonowymi zachciankami niż z długofalową, przemyślaną działalnością menedżerską.

A reszta ligi to trzy razy "p": prowizorka, partyzantka, paranoja. Sposobów wiązania końca z końcem jest w tych klubach wiele, ale wszystkie mają wspólny mianownik - są równie chaotyczne, co mało skuteczne. Jedni wegetują dzięki układom z okoliczną drobnicą biznesu (ten przyniesie papier toaletowy plus pumeks, tamten sznurowadła, i jakoś leci); kolejni są własnością jakiejś tam spółki, ale to z reguły podmiot gospodarczy wirtualny - taki, w którym prokuratora trzeba się spodziewać, a nie klienta; jeszcze inni żyją pod panowaniem władców niepodzielnych. O, tych mamy zatrzęsienie. To przeważnie typ patologiczny - ze szkoły zostały mu tylko luki w wykształceniu, a jedynym jego sukcesem w życiu będzie piękny pogrzeb. Wydaje mu się, że ma wszystko - od pieniędzy po rozum, a jeszcze więcej potrafi. Za późno wychodzi na jaw, że futbol to dla niego nie promocja, lecz cytryna - wycisnąć, ile się da, wyrzucić i wziąć następną.

Aż dziw bierze, że to wszystko jeszcze się kręci. Choć z drugiej strony w zamęcie sponsorskich nieumiejętności łatwo znaleźć pocieszenie. Futbol w Polsce to perpetuum mobile. Sam się napędza, nic nie jest w stanie go zatrzymać. I całe szczęście. Jutro znów mecze.