Rusza Bundesliga: Schalke chce rewanżu

Aż 15 Polaków będzie występować w tym sezonie na boiskach Bundesligi. - Ale wygląda na to, że tylko my z Tomkiem będziemy się liczyć w walce o tytuł - mówi ?Gazecie? obrońca Schalke Tomasz Hajto.

Rusza Bundesliga: Schalke chce rewanżu

Aż 15 Polaków będzie występować w tym sezonie na boiskach Bundesligi. - Ale wygląda na to, że tylko my z Tomkiem będziemy się liczyć w walce o tytuł - mówi "Gazecie" obrońca Schalke Tomasz Hajto.

W ostatniej kolejce ubiegłego sezonu Hajto i Tomasz Wałdoch już fetowali wraz z tysiącami kibiców na murawie Parkstadion pierwsze od 43 lat mistrzostwo Niemiec. Radość trwała jednak tylko 278 sekund, bo Bayern w 95. minucie wyrównał na 1:1 w meczu z HSV i zgarnął tytuł. Teraz Schalke chce rewanżu.

- Jesteśmy poważnie wzmocnieni - opowiada Hajto. - Schalke kupiło z Hansy nigeryjskiego napastnika Victora Agali za 10 mln marek i za tyle samo argentyńskiego obrońcę Anibala Metellana z Boca Juniors. Ten pierwszy już wcześniej dowiódł, że jest wart tych pieniędzy. Drugi pewnie też, skoro wygrał z Boca południowo-amerykańską Ligę Mistrzów. Do klubu wrócił też Belg Mark Wilmots. Taka szeroka kadra jest nam potrzebna, żeby walczyć i w Bundeslidze, i w Champions League. Myślimy co najmniej o wyjściu z grupy, ale do tego potrzebne będzie dobre losowanie. Gdybym to ja miał wskazać sukces w nadchodzącym sezonie, wybrałbym awans z reprezentacją do mistrzostw świata.

W ubiegłym sezonie obrona Schalke była najsolidniejszą w Bundeslidze, a kapitan zespołu Tomasz Wałdoch został nawet wybrany na najlepszego obrońcę ligi. U progu nowych rozgrywek drużyna zanotowała jednak poważną wpadkę - w finale Pucharu Ligi Niemieckiej uległa Herthcie Berlin 1:4, Wałdoch trafił do własnej siatki, a Hajto zawinił przy kolejnej bramce. - Ten mecz nie przesądza przecież o tym, jak będzie wyglądał cały sezon - bagatelizuje ten ostatni. - Byliśmy przemęczeni treningiem, zabrakło nam świeżości. W tym samym tygodniu graliśmy ciężki mecz z Borussią Dortmund.

Na odpoczynek wicemistrzowie Niemiec będą mieli nieco więcej czasu niż inni - Schalke zaczyna sezon z tygodniowym opóźnieniem. - Ale za to od razu z rozmachem. Już w pierwszej kolejce gramy u siebie z Bayernem, a w trzeciej z Bayerem Leverkusen - mówi Hajto. Tygodniowy poślizg spowodowany jest tym, że wykonawcy nie zdążyli z wykończeniem parkingów wokół nowego stadionu - najnowocześniejszego w Europie "Arena auf Schalke", który kosztował 380 mln marek.

Witamy w Bundeslidze

Z nowych polskich twarzy w Bundeslidze zobaczymy Marcina Mięciela w Borussii Moenchengladbach, Radosława Kałużnego w Energie Cottbus i Jakuba Wierzchowskiego w Werderze Brema. Były bramkarz Ruchu Chorzów zdobył znakomite recenzje po występach w kilku sparingach i wszyscy w Bremie żałują, że "tak zdolny i ambitny polski golkiper będzie przez najbliższy rok grzał ławę." Numerem 1 jest bowiem w Werderze Frank Roost, zmiennik Olivera Kahna w reprezentacji Niemiec. Wprawdzie został on już sprzedany do Schalke, ale ma tam przejść dopiero po zakończeniu sezonu. Jeśli klub z Gelsenkirchen chciałby przyśpieszyć transfer, musiałby dopłacić 5 mln marek. Ostatnio jednak drugą młodość w bramce wicemistrza Niemiec przeżywa 36-letni Oliver Reck. To właśnie jego zmienił kiedyś w Werderze Roost. - Teraz historia się powtarza, tyle że to Frank czuje na plecach oddech zdolnego polskiego bramkarza - napisał "Rheinische Post". Niemcy są pełni uznania dla ambitnego Wierzchowskiego, który na łamach prasy zapowiada ciężką pracę na treningach i twardą walkę o miejsce w pierwszym składzie.

Kłopotów z miejscem w podstawowej jedenastce nie będzie miał Kałużny, który po pierwszych sparingach zachwycił trenera Eduarda Gayera. Były pomocnik Wisły skarży się na nieziemską harówkę na treningach, niemal do utraty przytomności.

Także Mięciel powinien dostać szansę, po tym jak w sparingach strzelał efektowne gole. Zdobył ich ponad 10. Polak od razu jednak zostanie rzucony na głęboką wodę, bo wracająca do Bundesligi po dwuletniej przerwie Borussia podejmuje w sobotę Bayern Monachium.

Ich już nie zobaczymy

W składzie Bayernu nie ma już Sławomira Wojciechowskiego, który wrócił do FC Aarau, skąd przed dwoma laty trafił do Monachium za 1,4 mln marek. Pierwszym sezonie Polak zdążył zagrać kilka razy, także w Lidze Mistrzów, i zdobyć parę goli. Ostatnio cały czas leczył kontuzje lub siedział na trybunach. - Polak nie ma szans w Bayernie, nawet jeśli nie jest gorszy od innych. Mam już dość Monachium - stwierdził Wojciechowski.

Na boiskach Bundesligi nie zobaczymy także Pawła Kryszałowicza, który w rundzie wiosennej zdobył dla Eintrachtu Frankfurt siedem goli i miał pięć asyst, co dało mu czwarte miejsce w rankingu najlepszych napastników. Jego klub nie zdołał się jednak utrzymać, a jego władze marzące o powrocie do ekstraklasy nie zgodziły się na sprzedaż Polaka, choć zainteresowana tym była m.in Hansa Rostock.

Z niedawnych polskich pierwszoligowców w 2. Bundeslidze będą także grali Mirosław Spiżak (Unterhaching) i Henryk Bałuszyński (przeszedł z VfL Bochum do Lr Ahlen).

Być może do Bundesligi trafi za to wkrótce najlepszy napastnik drugiej ligi ubiegłego sezonu Artur Wichniarek. Po odejściu Pizarro do Bayernu na jego miejsce Werder Brema chciał kupić właśnie Polaka, ale Arminia Bielefeld postawiła cenę zaporową - 6 mln marek. I ona marzy bowiem o awansie, zdecydowała się przy tym zbudować atak wokół bramkostrzelnego Wichniarka (18 goli w sezonie). Sprzedała nawet nietykalnego dotąd gwiazdora Bruno Labaddię.

- Poczekam więc do grudnia, jeżeli okaże się, że powtarzamy scenariusz z ubiegłego sezonu, kiedy Arminia broniła się przed spadkiem, nie sądzę, żeby klub nadal robił problemy z moim odejściem - mówi "Gazecie" Wichniarek.

Być może nie będzie musiał jednak czekać aż tak długo. Bliski finału jest bowiem transfer do ligi włoskiej drugiego podstawowego napastnika Werderu Brazylijczyka Ailtona. Jeśli odejdzie, dyrektor sportowy bremeńskiego klubu po prostu będzie musiał kupić Wichniarka.

Dwie niewiadome: Reiss i Matysek

Nie wiadomo, gdzie w tym sezonie zagra Piotr Reiss. Ma jeszcze przez rok ważny kontrakt z Herthą, gdzie jednak grają lepsi: Preetz, Alves, Marcelinho i Ali Daei. Możliwości są dwie - Reiss przejdzie albo do beniaminka FC St Pauli (klub z Hamburga zastanawia się także nad Łukaszem Sosinem), albo do drugoligowego MSV Duisburg, dokąd był wypożyczony przez ostatnie trzy miesiące ubiegłego sezonu. - Wolałbym Duisburg, bo tam już wszystkich znam i mnie tam znają - mówi Polak.

Wciąż nie wiadomo także, czy w Bundeslidze i w jakiej drużynie zagra bramkarz reprezentacji Polski Adam Matysek. Polak nie zgodził się na przedłużenie kontraktu z Bayerem Leverkusen, który choć na lukratywnych warunkach - 7,5 mln marek za trzy lata - zepchnąłby Matyska na ławkę rezerwowych - bramkarzem numer 1 ma być pozyskany z HSV Hans-Joerg Butt. Chwilowo po Polaka nie zgłosił się żaden inny klub.

- Na razie i tak Bundesliga odpada, bo wciąż przechodzę rehabilitację po kontuzji barku w meczu Norwegia - Polska w Oslo. Jest coraz lepiej, ale dopiero pod koniec przyszłego tygodnia wznowię treningi na boisku - mówi "Gazecie" Matysek. - Cały czas negocjuję z bardzo dobrym klubem, ale po doświadczeniach Jurka Dudka szczegóły wolałbym zachować dla siebie. Nie chcę nawet zdradzać, czy to będzie Bundesliga, liga włoska, hiszpańska czy angielska.

Michał Pol

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.