Antoni Piechniczek: Bo jestem szefem polskiego Wydziału Szkolenia, a nie holenderskiego. Polscy trenerzy udowodnili, że potrafią odnosić sukcesy na wielkich imprezach - trzecie miejsca na MŚ w 1974 i 1982 r., czterokrotny start w MŚ z rzędu w latach 1974-86, teraz dwukrotny awans. Znalezienie się wśród 32 najlepszych zespołów, niezależnie od mankamentów, które wszyscy doskonale widzieliśmy na mundialu, to też przecież sukces.
Nie jest tak, że neguję wybór Beenhakkera. Może uda mu się stonować napięte nastroje, kłótnie, żal, spory. Może będzie bardziej medialny niż Janas, może uda mu się wprowadzić coś ze szkoły holenderskiej, która dla wielu krajów jest wzorem do naśladowania. Są pozytywy i ja je dostrzegam.
Natomiast wie Pan, jak to w Polsce jest - zawsze znajdą się ludzie, którzy zaczną wytykać Beenhakkerowi, że jego sukcesy w piłce reprezentacyjnej nie były rewelacyjne. Przecież 10 razy grał na MŚ i nie wygrał bodaj żadnego meczu, a ja grałem 11 i wygrałem trzecie miejsce na świecie.
Bardzo istotne jest też, jak się o piłce pisze. Czy lepiej, żeby było dobrze, czy lepiej, żeby było źle, bo wtedy dla dziennikarzy jest ciekawiej, można komuś dokopać, ludzie chętniej to przeczytają? Bo Polacy są smutasami - pan się dziwi, że Janas zachowywał się tak jak zachowywał - i cieszą się, jak się komuś nie uda.
- Ja też za tym tęsknię, ale drogi do tego są różne. Nikt nie wie, że w latach 60. był taki trener Ryszard Koncewicz i dostał propozycję zostania selekcjonerem Holandii. Ale żona powiedziała: "Rysiu, jesteśmy bezdzietnym małżeństwem, po co nam te wielkie pieniądze kosztem wyjazdu. Zostańmy w kraju, żyjmy jak dotychczas". To jest fakt, bo byłem piłkarzem u tego trenera.
- Oczywiście, że tak, ale to nie wynika z tępoty ani głupoty naszych trenerów. Czasami, jak czytam gazety, to aż uśmiech ciśnie mi się na twarz, bo to ja byłem wykładowcą na kongresie trenerów europejskich w Splicie w 1983 r. I to mój wykład zrobił największe wrażenie, a Jupp Derwall powiedział: "Panowie, spłynęła na nas lawina informacji, którą długo po powrocie do domu będziemy analizować".
- Oczywiście, że nie powinniśmy żyć tamtymi czasami, ale nie ja za to odpowiadam. Powinniśmy zwrócić się z tym pytaniem do ludzi, którzy mają dziś 40, 45 lat i ich o to zapytać. Ja im na drodze nie stoję.
- A skąd Pan wie, że oni nie chcą się uczyć. Może jest tak, że wiedzę mają głęboką, tylko trafiają na taką sytuację, na jaką trafiają - że jak ktoś dwa razy dobrze kopnie piłkę, to wyjeżdża zagranicę. Przecież większość piłkarzy Janasa grała zagranicą, szkolili ich tamtejsi, teoretycznie lepsi, trenerzy, a najlepszymi piłkarzami w Niemczech okazali się grający w polskiej lidze Ireneusz Jeleń i Bartosz Bosacki. Zawodnicy powinni mieć lepszy kręgosłup moralny i wymagania wobec siebie, a nie zachłystywać się tym, że rośnie im konto w banku.
Ja panu powiem, dlaczego broniłem Janasa. Bo to, co robił w eliminacjach, zasługiwało na szacunek. Miał świetny bilans meczów, strzelonych goli. Nie da się ukryć, że potem popełnił błędy, że my nie mogliśmy mu pomóc, bo Wydział Szkolenia został od kadry odcięty poprzez utworzenie funkcji wiceprezesa PZPN ds. reprezentacji [Henryk Apostel]. Ekipa Janasa nie chciała się z nami liczyć i nie liczyła, a my mogliśmy mu w wielu sprawach pomóc, zmusić do refleksji. Gdyby nas posłuchał, na mundial być może zabrałby Dudka, Kłosa i przede wszystkim Frankowskiego i trochę inaczej tę reprezentację przygotował. Być może wszystko potoczyłoby się inaczej, być może atmosfera wokół reprezentacji byłaby inna, a Janas dostałby szansę na to, by prowadzić zespół w eliminacjach Euro 2008. Janas popełnił błędy i ja mu to na poniedziałkowym Wydziale Szkolenia powiedziałem. Zostanie to moją tajemnicą, bo widzę, gdzie główny błąd został popełniony, ale gdybym go zdradził, musiałbym mówić o swoich błędach z mundialu w Meksyku w 1986 r.
- Wśród ludzi, których polecaliśmy jako asystentów panu Beenhakkerowi, byli np. Dziekanowski (został ), Majewski, Wleciałowski z Ruchu Chorzów, Fornalik z Odry Wodzisław, Jan Urban, Dariusz Kubicki. Myśleliśmy o Wdowczyku z Legii, ale wiedzieliśmy z góry, że to przegrana sprawa. Tak samo z Wieczorkiem z Korony. Krótko mówiąc - znaleźliśmy grupę młodych, zdolnych trenerów.
- Jeśli ktoś tak mówi, to sam wystawia sobie świadectwo. Ja nie należę do osób, które cieszą się z tego, że jest źle.
- Mądry trener we własnym interesie i interesie polskiej piłki powinien pójść na daleko posuniętą współpracę. I odwrotnie - my też mamy mu pomagać. Na pierwszy rzut oka wygląda, że panu Beenhakkerowi zależy na współpracy. W rozmowie z nami na pewno się przekona, że polscy trenerzy to nie są jacyś frajerzy ani głąby kapuściane, ale ludzie, którzy mają wielką wiedzę.