Maciej Skorża: Nie bardzo rozumiem?
- Spokojnie. Zawodnicy są rozgoryczeni, zawiedzeni. Szukają różnych podtekstów. Owszem, Tomkowi Frankowskiemu, podczas pożegnania we Wronkach powiedziałem "do zobaczenia w przyszłą niedzielę na zgrupowaniu przed wylotem do Szwajcarii" ponieważ byłem przekonany o jego nominacji. Ale żadnemu z tych zawodników nie powiedziałem: "słuchaj, trener Janas zapewnił mnie, że na mur-beton jedziesz". W tych rozmowach wyrażałem swoją opinię, swoje odczucia i wydawało mi się to oczywiste. Kiedy byłem u Tomka w Wolverhampton mówiłem "nie przejmuj się tym, że nie strzelasz, wszystko jest ok." Wtedy był plan ,żeby Tomka podbudować psychicznie i przygotować do mundialu na zgrupowaniach w Szwajcarii i Niemczech. Przecież jego akcje stały bardzo wysoko. Jak teraz słucham całej armii piłkarzy, którzy żalą się, że mówiłem im że jadą do Niemiec, to jestem w szoku.
- A' Propos Tomka, to uważam że jest to najbardziej niedoceniony przez kibiców i media polski piłkarz. W końcu jako jeden z nielicznych w historii naszej piłki zdobył puchar UEFA. Wracając do pańskiego pytania to faktycznie kibice Amiki wybierający się na mundial poprosili mnie o kilka koszulek reprezentacji. Jedną wziąłem od Tomka po meczu z Wyspami Owczymi i zażartowałem, że "niedługo będziesz miał ich dużo, i to mundialowych". Jest mi przykro, że moje niektóre wypowiedzi okazały się aż tak niefortunne. Rozmawiałem w czwartek i z Tomkiem Rząsą i z Jurkiem Dudkiem. Tomek Frankowski nie odebrał telefonu. Mimo wszystko życzyli nam powodzenia na mundialu, choć w ich glosie brzmiał żal. Mam nadzieję, że nasze drogi nie rozchodzą się na zawsze i nie myślę tu jedynie o aspekcie sportowym. W moim odczuciu to przede wszystkim bardzo wartościowi ludzie.
- W poniedziałek po 20, oglądając telewizję.
- Opóźnił się samolot z Poznania o godzinę. Zadzwoniłem, z lotniska, do Pawła i zapytałem czy w tej sytuacji jest sens bym przylatywał do Warszawy. Uznaliśmy, że nie ma to sensu. Powiedział mi tylko, że dokonał pewnych zmian w porównaniu z tym, co ustaliliśmy wieczorem we Wronkach. I tyle. Szczegółów nie zdradził.
- Byłem. Bo przecież jeszcze poprzedniego wieczoru ustalenia były inne. Ale gdy ochłonąłem, uznałem po prostu, że Trener Janas skorzystał z tego, do czego ma pełne prawo czyli wyboru 23-osobowej kadry. Nie ma obowiązku słuchać żadnego doradcy ani podpowiedzi.
- Ani na ręce Pawła, ani na ręce moich przełożonych z PZPN nie składałem prośby o rezygnację.
- Ja nie jestem od odruchów tylko od roboty. Paweł zaprosił mnie do współpracy trzy lata temu i od tamtej pory jestem do jego dyspozycji. Jak uzna, że moja rola się skończyła, odejdę. Ja jestem tylko asystentem. W cieniu selekcjonera, głosem doradczym... Wiele razy jego decyzje szokowały wszystkich, a okazywały się trafne.
- To Paweł ustala reguły i zasady współpracy ze swoimi asystentami. Rozmawiałem z Pawłem we wtorek. Długo, przez telefon. Przybliżył mi swoją koncepcję. I skoro uznał, że tak będzie lepiej, to nie wypada zrobić nic innego, jak tylko uszanować decyzję. Nie ukrywam, że miałem nieco odmienne zdanie na temat niektórych powołań, a szczególnie formy ich komunikowania zawodnikom. Ale to już przeszłość. Uważam że trzeba teraz skupić się na bardziej istotnych kwestiach niż odczucia asystenta selekcjonera. Przed nami ciężkie mundialowe boje.
- Trudne pytanie. Nie umiem odpowiedzieć.
- Selekcjoner nie jest zobligowany do uzasadniania swoich koncepcji.
- Sześć. I to wzbudziło moje zdziwienie. Ale to chyba normalna reakcja. Przekonują mnie jednak słowa, że Paweł chciał odmłodzić grupę dublerów. Trzon zespołu zdaniem selekcjonera, czyli najpoważniejsi kandydaci do gry w pierwszej jedenastce zostali ci sami.