Źle się dzieje w Cracovii

Rozmowa z Krzysztofem Przytułą, piłkarzem Cracovii

Przemysław Iwańczyk: Co tak naprawdę dzieje się w Cracovii? Dzwoniłem do Pana dwóch kolegów, gwarantowałem anonimowość, a oni rzucali słuchawką...

Krzysztof Przytuła: Jestem zawodnikiem rezerw i mogę opowiedzieć o atmosferze w drugim zespole.

Został Pan zdegradowany za nagrywanie odpraw byłego trenera Albina Mikulskiego.

- Nie myślałem, że coś takiego mnie spotka. Nikt z klubu nie chciał nawet porozmawiać ze mną, a w świat poszedł jednostronny przekaz. Nie nagrywałem trenera.

Zacznijmy od początku. Cracovia miała walczyć o mistrzostwo Polski, trener Wojciech Stawowy podpisał dziesięcioletni kontrakt i nagle podał się do dymisji.

- Źle się stało, że odszedł. Nie powinno się zżywać z trenerem bezgranicznie, bo drogi piłkarza i szkoleniowca się rozchodzą, ale to było coś wyjątkowego. To wyśmienity fachowiec, nie wiem, czy nie najlepszy Polsce, no i superczłowiek. Przeżyłem jego odejście, do końca próbowałem walczyć, by został.

Jak Pan walczył?

- Starałem się nakłonić prezesa, by nie przyjmował dymisji trenera. Kilka razy rozmawiałem z profesorem Filipiakiem przez telefon, bo profesor był akurat poza krajem.

Zawodnik dzwoni do prezesa i przekonuje go, że nie powinien zwalniać trenera. To Pana zdaniem normalne?

- Dla mnie normalne. Rozmawiając z profesorem, zawsze zwracałem się w imieniu kolegów jako członek rady drużyny. Poza tym prezes odbierał telefon tylko ode mnie. Nie udało mi się jednak go przekonać.

Stawowego zastąpił Mikulski, dyrektor sportowy.

- To była decyzja profesora Filipiaka. Wcześniej Mikulski pojawiał się w klubie, ale nawet nie wiem, czym się zajmował.

W innych klubach - w których pracował Mikulski - zajęcie posady dyrektora oznaczało, że w końcu będzie się chciało zostać trenerem.

- To pan powiedział.

W pięciu meczach pod wodzą Mikulskiego Cracovia zdobyła punkt, a trzech piłkarzy dostało kary finansowe. Pan, za nagrywanie trenera, został przesunięty do rezerw.

- Złożyłem pismo do zarządu klubu z prośbą, by pozwolono mi udzielać wywiadów, w których mógłbym odnieść się do tej sytuacji. Odpowiedzi jeszcze nie mam, więc mogę mówić, ale nie o wszystkim.

Jeśli Pan nie nagrywał, to czym Pan podpadł Mikulskiemu? Podobno nie znosi Pana jeszcze z czasów wspólnego pobytu w Szczakowiance Jaworzno, gdzie nie było wam po drodze.

- Proszę o następne pytanie. Kiedy grałem w Szczakowiance, Mikulski został trenerem na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu, prowadził nas także w słynnych barażach ze Świtem Nowy Dwór. To tyle.

No właśnie, podobno poszło wam o aferę barażową.

- Proszę o następne pytanie.

Drugi powód niechęci Mikulskiego - to Pana dobre stosunki z Filipiakiem i Stawowym.

- Nie wiem, czy Mikulski wiedział o moich kontaktach z profesorem, a do trenera Stawowego sympatii nigdy nie kryłem. Robiłem wszystko, by został, i nie zastanawiałem się, co na to Mikulski, i czy akurat on będzie nowym szkoleniowcem.

Piłkarze opowiadają, że po objęciu zespołu Mikulski bierze najstarszych piłkarzy na piwo i zabiega o ich lojalność. Tak było w Cracovii?

- Nie mogę o tym mówić.

Jest Pan w rezerwach, a jak Pana stosunki z profesorem?

- Nie miałem okazji z nim rozmawiać.

Czy Cracovia znów może być normalnym klubem i znów zwracać uwagę dobrą grą, a nie skandalami.

- Takiej Cracovii już nie będzie.

Krzysztof Przytuła, 25 lat. Kluby: Hutnik Kraków, Szczakowianka Jaworzno, Cracovia. W ekstraklasie: 53 mecze, 2 gole.