Krzysztof Przytuła: Jestem zawodnikiem rezerw i mogę opowiedzieć o atmosferze w drugim zespole.
- Nie myślałem, że coś takiego mnie spotka. Nikt z klubu nie chciał nawet porozmawiać ze mną, a w świat poszedł jednostronny przekaz. Nie nagrywałem trenera.
- Źle się stało, że odszedł. Nie powinno się zżywać z trenerem bezgranicznie, bo drogi piłkarza i szkoleniowca się rozchodzą, ale to było coś wyjątkowego. To wyśmienity fachowiec, nie wiem, czy nie najlepszy Polsce, no i superczłowiek. Przeżyłem jego odejście, do końca próbowałem walczyć, by został.
- Starałem się nakłonić prezesa, by nie przyjmował dymisji trenera. Kilka razy rozmawiałem z profesorem Filipiakiem przez telefon, bo profesor był akurat poza krajem.
- Dla mnie normalne. Rozmawiając z profesorem, zawsze zwracałem się w imieniu kolegów jako członek rady drużyny. Poza tym prezes odbierał telefon tylko ode mnie. Nie udało mi się jednak go przekonać.
- To była decyzja profesora Filipiaka. Wcześniej Mikulski pojawiał się w klubie, ale nawet nie wiem, czym się zajmował.
- To pan powiedział.
- Złożyłem pismo do zarządu klubu z prośbą, by pozwolono mi udzielać wywiadów, w których mógłbym odnieść się do tej sytuacji. Odpowiedzi jeszcze nie mam, więc mogę mówić, ale nie o wszystkim.
- Proszę o następne pytanie. Kiedy grałem w Szczakowiance, Mikulski został trenerem na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu, prowadził nas także w słynnych barażach ze Świtem Nowy Dwór. To tyle.
- Proszę o następne pytanie.
- Nie wiem, czy Mikulski wiedział o moich kontaktach z profesorem, a do trenera Stawowego sympatii nigdy nie kryłem. Robiłem wszystko, by został, i nie zastanawiałem się, co na to Mikulski, i czy akurat on będzie nowym szkoleniowcem.
- Nie mogę o tym mówić.
- Nie miałem okazji z nim rozmawiać.
- Takiej Cracovii już nie będzie.
Krzysztof Przytuła, 25 lat. Kluby: Hutnik Kraków, Szczakowianka Jaworzno, Cracovia. W ekstraklasie: 53 mecze, 2 gole.