- Dziękuję, nie tańczę - w ten sposób ofertę mistrzów Polski odrzucił w poniedziałek Antoni Piechniczek. Krakowianie bardzo chcieli zatrudnić tego doświadczonego szkoleniowcę - polecał go Jerzy Engel - a wiślakom zależy na doprej współpracy z selekcjonerem kadry narodowej. - Lubię Wisłę, kibicuję jej, ale przez takich ludzi, jak Stanisław Płoskoń nie zamierzam już pracować w piłkarstwie - oświadczył Piechniczek.
W tej sytuacji liczy się trzech fachowców, a właściwie dwóch, gdyż z Belgiem Rene Vandereyckenem (Anderlecht Bruksela) prezesi Wisły kontaktują się za pośrednictwem menedżerów.
Wczoraj na ul. Reymonta pojawił się Jugosławianin z Belgradu Żarko Olarević, który ostatnio pracował w Bułgarii, ale z powodu wojny miał dwa lata przerwy w karierze. - Najmilej wspominam sezony 84/85 i 86/87 gdy trenowałem Olimpique Marsylia i awansowałem do finału Pucharu Francji - powiedział nam wczoraj Olarević, który był zawodnikiem Partizana Belgrad, Antwerpii, Lille, La Havre i Olimpique Marsylia.
Za Franciszkiem Smudą przemawia to, że jako jedyny jest gotów podjąć pracę właściwie od jutra, a właśnie we środę działacze uparli się rozstrzygnąć trenerską ruletkę. - Po Smudzie wiemy, czego się spodziewać. Znamy jego dobre i złe strony - twierdzą prezesi "Białej Gwiazdy". - Natomiast Jugosławianin potrzebowałby okresu adaptacyjnego, a na to nie ma czasu. Nie możemy sobie podarować Ligi Mistrzów.
Poza tym w klubie nie ma osoby, która zaprzeczyłaby, że właśnie za kadencji "Franza" piłkarze grali najpiękniej. W 1999 r. zdobyli mistrzostwo Polski w znacznie lepszym stylu niż ostatnio.
Jednak na Smudzie ciąży opinia, że nie potrafi przygotowywać zespołu do sezonu. Ale i na to w Krakowie znalazła się rada: odpowiedzialny za kondycyję i wytrzymałość jest jeden z najlepszych fachowców w tej dziedzinie w kraju dr Ryszrad Szul. Ten naukowiec krakowskiej AWF osiąga sukcesy m.in. z Robertem Korzeniowskim. - Trener będzie miał na głowie tylko taktykę i dobór kadry. Tak jak jest to praktykowane w zachodnich klubach - uzasadnia wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej Wisły SSA mec. Hubert Praski.
Pierwsze zajęcia w nowym sezonie poprowadził wczoraj Andrzej Iwan. Wbrew zapowiedziom Wisły nie opuścili ani Tomasz Frankowski, ani Radosław Kałużny. Nie ma też wzmocnień. Bliski przejścia pod Wawel był napastnik z Lubina, Zbigniew Grzybowski. Decydująca była wysokość kontraktu indywidualnego - Wisła oferowała 60 tys. zł na sezon plus 2 tys. dolarów za każdy mecz, a Grzybowski oczekiwał 150 tys. zł.
Poza tym mistrzowie Polski najbradziej potrzebują klasowego rogrywającego. Mówiło się o Pawle Drumlaku ze szczeńskiej Pogoni, ale prezes Sabri Bekdas strzeże go jak oka w głowie i prezesi Wisły narzekają na "zaporową cenę".
Od dzisiaj wiślacy przebywają na zgrupowaniu w Straszęcinie. Później wyjadą na zgrupowanie do Szwajcarii, gdzie rozegrają sparingi m.in. z Bordeaux.
Michał Białoński