Michał Kołodziejczyk jest szefem redakcji sportowej Canal+ od czerwca 2020 r. Wcześniej był m.in. redaktorem naczelnym WP Sportowe Fakty oraz dziennikarzem Rzeczpospolitej. W rozmowie ze Sport.pl odpowiada na trudne pytania o komentatorów, "skostniałą redakcję", nowe prawa i projekty oraz reklamy.
Michał Kołodziejczyk: Dla Ligi Mistrzów. Champions League ogląda się fantastycznie, sprzedała dostępy do tradycyjnej telewizji i naszej platformy streamingowej w sposób kapitalny. Mało co z Ligą Mistrzów może konkurować. To produkt, który interesuje nie tylko oddanego widza. Pewnie to też wynik reformy rozgrywek. Teraz w każdej kolejce mamy i hity, i gwiazdy.
Nie da się porównać kibica ekstraklasy z kibicem Ligi Mistrzów. Widz Ligi Mistrzów jest widzem masowym, ma inny profil od tradycyjnego kibica piłki. W tym gronie jest więcej kobiet, ludzi którzy w tygodniu chcą się zrelaksować po pracy. To są ludzie z szerszych widełek wiekowych. Liga Mistrzów wychodzi poza standardowe wyobrażenia widza piłkarskiego.
Do tej pory nikt nie kojarzył KSW z Canal+. Teraz przy tej współpracy dobrze dać sobie dłuższą perspektywę. Kiedyś Canal+ miał siatkówkę, Ligę Mistrzów. Oglądała się przeciętnie, bo widz siatkówkę kojarzył z Polsatem. Dla przykładu: dawniej, jak T-Mobile został sponsorem tytularnym ekstraklasy, to w świadomości kibiców przez miesiące czy lata to była dalej Orange Ekstraklasa. Dlatego mamy przed sobą dużo pracy.
Musisz też pamiętać, że są różne cele w tak dużych firmach jak Canal +. Gdybyśmy nie mieli KSW, bylibyśmy trochę jednonożni. Nie chciałbym, żeby Canal+ miał tylko piłkę nożną. Cieszę się, że mamy też żużel, tenis kobiecy i KSW właśnie. Rozglądamy się za różnymi dyscyplinami.
NHL się w Polsce nie ogląda. Kupowanie tego produktu nie ma biznesowego uzasadnienia.
- Całe FA Cup rzeczywiście się biznesowo nie spina. Co do Premier League to tam masz 10 meczów na weekend. Jak zsumujesz ich oglądalności, to wychodzi bardzo dobry rezultat. A kiedy porównasz to z oglądalnością sprzed pięciu czy siedmiu lat, to wychodzi jeszcze lepiej.
Premier League też dużo nam dała sprzedażowo. Sierpniowy weekend przed startem angielskich rozgrywek był pod tym względem jednym z najlepszych w tym roku. Premier League to najchętniej oglądana zagraniczna liga w Polsce. Jak spojrzymy na La Liga i zasłonimy na chwilę wyniki Realu Madryt czy Barcelony z Polakami, to liczby będą dużo gorsze.
- No to ci jeszcze powiem, że ta Barcelona u nas w aplikacji była jakimś szałem. Obejrzało ją drugie tyle osób, co w telewizji. W przypadku tego meczu to była nawet większość.
To źle sprawdzałeś, albo nie tam gdzie trzeba. Wzrost oglądalności on-line przez nasz serwis streamingowy jest gigantyczny. Rok do roku to są zupełnie inne liczby. Nie jest tak stale, ale przy Lidze Mistrzów zbliżamy się do regularnego podziału 50 na 50.
Jako szef redakcji wolałbym mieć ją solo, bo odpowiadam też za wynik oglądalnościowo-biznesowy stacji. Patrzę na to, co robi Eleven, chłopaków lubię, szanuję. Fajnie, że kibic ma wybór. Natomiast jako widz, ale również jako szef redakcji, sześciogodzinnego studia przed meczem El Clasico sobie nie wyobrażam. Nie mam na to czasu i myślę, że mój widz też go nie ma. Natomiast od momentu gdy mamy Ligę Mistrzów czy Premier League, to nasze El Clasico wewnętrznie trochę ucichło. Bo my taki szczyt, jak mieliśmy z El Clasico dwa razy w roku, mamy obecnie 15-20 razy w roku. Mówię to bez hiperbolizowania. A do tego była przecież 18-meczowa Multiliga. Nie wiem, czy ktoś takie coś gdzieś na świecie robił.
To nie pomoc, a regularna współpraca w ramach całej grupy Canal+. W Warszawie mieliśmy 12 stanowisk do komentowania przez pary komentatorów, a Czesi udostępnili nam do tego swoje sześć. Nasi ludzie pojechali do Pragi. Wszystkie mecze były w tym samym czasie. Multiliga była jak teledysk z dzwoneczkiem, który dzwonił średnio co minutę. Jak to zobaczyłem, to mózg mi eksplodował, ale byłem dumny z zespołu, że się udało. Mówię o tych licznych szczytach, bo mamy tego tyle, że o obecnym El Clasico, które będzie 26 października, nawet jeszcze nie rozmawiamy.
Powiem, że jeszcze nie jest to ustalone. Natomiast pewnie to będzie Adam Marchliński, Bartek Gleń albo Michał Mitrut. To nie będzie żadna niespodzianka. Oni się tego spodziewają.
Ostatnio Tomek wrzucił zdjęcie w pidżamie, więc myślę, że dojrzewa powoli do powrotu do komentowania. A tak poważniej, to myślę, że teraz jeszcze nie zadzwoni. Natomiast Tomek jest tak lubianą osobą, że jakby chciał coś skomentować, to chyba nie byłoby z tym problemu w zespole. Wiadomo, że ludzie w tej redakcji mają swoje ambicje i dbając o ich motywację dobrze jest przydzielać mecze rozsądnie, staramy się, by nikt nie był tu przygaszony, ale Tomka na El Clasico można byłoby przepuścić bez kolejki.
Tak, to było jedno z najlepiej oglądających się spotkań, co nie powinno dziwić, skoro Polka gra w finale prestiżowej imprezy w masowo oglądanej dyscyplinie. To coś, czego nie pobije nawet Barcelona z Realem. Natomiast co do straty WTA, to bardziej skupiam się na tym, że mamy kobiecy tenis jeszcze 16 miesięcy. To bardzo długi czas. Wiele rzeczy w tym czasie może się wydarzyć. Jeśli mnie pytasz, czy chciałbym mieć dalej WTA, to oczywiście odpowiem, że tak.
Natomiast gdzie za 16 miesięcy będzie Iga Świątek, nikt nie ma pojęcia. Ja jutro mogę przyjść do pracy i dowiedzieć się, że jakichś praw nie mam albo że jest duża szansa na pozyskanie czegoś, o czym nawet nie myślałem. Wiesz na ile Bundesliga była sprzedana do Viaplay?
No właśnie. I wiemy, co się stało. To są rzeczy nieprzewidywalne, więc najlepiej przewidywać nieprzewidywalność. Raz ty kupujesz, raz ktoś inny.
Trwają obecnie różnego rodzaju rozmowy, natomiast wydaje mi się, że wszystkie scenariusze są możliwe. Nie uczestniczę w tych spotkaniach.
Żużel jest w Polsce religią. To sport niedoceniany za granicą czy u nas przez maniaków piłki. Zresztą w miastach, gdzie nie ma wielkiej piłki, jest właśnie żużel. Dzięki temu mamy dobrze pokrytą dyscyplinami mapę Polski. Nic tak nie przyciąga widza jak własna drużyna i rozgrywki, na które może pójść na stadion.
To pytanie do zespołów, które zajmują się współpracą partnerami, nie do mnie.
Nie.
To pytaj, a ja odpowiem.
Ja nawet uczestniczyłem w rozmowach rekrutacyjnych Mateusza. Uważam go za świetnego eksperta w temacie ekstraklasy. Przecież zapraszałem go do "Wysokiego pressingu" i absolutnie doceniałem jego merytoryczne przygotowanie.
Mateusz widział jednak przed sobą inną przyszłość niż tą, którą ja widziałem. Chciał być komentatorem, mieć coraz lepsze mecze, zrezygnował z prowadzenia "Roki wyjaśnia", bo format przestał się oglądać. Mam taką nauczkę, że nie przenosi się internetu do telewizji ani telewizji do internetu. Powiedziałem Mateuszowi, że komentatorów mamy lepszych, rozminęliśmy się.
Wojtek ogląda nie tylko każdy mecz ekstraklasy, ale i powtórkę. Jakby trzeba było podyskutować, kto powinien grać na lewym wahadle w drugiej drużynie Termaliki, to z takim Rokuszewskim pewnie daliby radę.
W przypadku Wojtka jest miłość, albo hejt. Na pewnie nie można o nim powiedzieć, że jest bezbarwny, a już tym bardziej zarzucić braku znajomości tematu. Jak to się teraz modnie mówi - Jagoda nie farmazoni jeśli chodzi o ekstraklasę.
Nie dołączył. On chyba nigdzie nie dołączył, tak?
Kiedy ja ostatnio z nim rozmawiałem, jak był w Canal+, również nie chciał przychodzić do żadnych programów, chciał być komentatorem.
Na początku wyszło słabo, wjechała na klubowe hymny. Przeprosiliśmy, policzyliśmy sekundy, sprawdziliśmy. Nie chcemy irytować kibiców, sami nimi jesteśmy.
Teraz wprowadziłem zasadę dla wydawców, że hymn klubowy ma wybrzmieć w całości. Dopiero później ma wjeżdżać reklama, która według podręcznika UEFA powinna skończyć się przed hymnem Ligi Mistrzów. W tym sezonie nie skończyła się raz. To nastąpiło z winy organizatora meczu, który za późno odtworzył hymn klubowy i potem gonił z czasem.
Ale tylko ona. Umówmy się, że hymn Realu, Barcelony, Liverpoolu dla kibiców tych klubów to świętość. Dlatego z dwojga złego wolę przycięcie hymnu Ligi Mistrzów, hymnu komercyjnego, który zresztą mam wrażenie, zarówno ze stadionów, jak i sprzed telewizora jest albo coraz ciszej grany, albo wygwizdywany.
Pytałem się też naszych realizatorów w trakcie transmisji, czy my nie możemy trochę podnieść tego hymnu. Ale nie da się, bo po prostu tak go słabo słychać. Jak byłem na meczu Liverpoolu z Realem na trybunach, to "Kaszanki" nie słyszałem w ogóle.
Z reklamy Golden Spot nie zrezygnujemy. Natomiast po każdej takiej sytuacji z opóźnieniem piszemy skargę. Nie wiem, czy inni nadawcy też to robią. Co ciekawe kiedy tłumaczymy osobom z zagranicy, że u nas konieczne jest wysłuchanie całego hymnu klubowego, to oni patrzą na nas zdziwieni.
U nas jest i tak, i tak. Chociaż może wydawać się nam, że obserwując jakąś dyscyplinę, wiemy o niej wszystko, to jakiś praktyk, który to tłumaczy, często się przydaje. Uważam, że wprowadzenie do kwestii taktycznych Adama Szały czy Michała Żyry lub Marcina Żewłakowa, który jest chyba najlepiej mówiącym po polsku piłkarskim ekspertem, to są dodatkowe atuty naszych transmisji. Ale z drugiej strony El Clasico zawsze komentowali dwaj dziennikarze.
Mamy na tapecie 11 dokumentów sportowych na przyszły rok. Zobaczymy co z tego wyjdzie. To bardzo ważna dla nas gałąź. Chcemy mieć fajną ofertę dla widzów, zwłaszcza tych najwierniejszych, którzy zostają z nami na stałe, nawet gdy nie gra ekstraklasa. Te seriale oglądają się fantastycznie. Każdy z nich był w zeszłym roku w top 10 najchętniej oglądanych pozycji w naszym VOD, a konkurencja przy "The Office", czy "Emigracji XD" i innych pozycjach była mocna. Chyba nawet więcej niż połowa naszych sportowych seriali w którymś momencie była na Top 3 VOD.
Niebawem do zobaczenia będzie "Niedziela cudów", o tym, co działo się w 1993 r. w ostatniej kolejce ligowej. To trzyodcinkowy, dla mnie absolutny hit, z unikalnymi zdjęciami archiwalnymi. To akurat zlecenie zewnętrzne, ale jestem bardzo zadowolony, że redakcja Canal+ - niesłusznie uważana kiedyś za skostniałą - ma kapitalne pomysły i robi fantastyczne rzeczy, tylko trzeba było tym chłopakom powiedzieć, że jest się tym zainteresowanym. A że mamy potężne archiwa, to w tych dokumentach jesteśmy mocni, tego szuka u nas widz.
Tylko że ta redakcja się bardzo odmłodziła. Ona się ciągle rozwija, pojawiają się nowe twarze. Remigiusz Kula, Janek Kałucki, Adam Zakrzewski, Piotr Glamowski, Julka Pożarlik, Gabriel Rogaczewski, Szymon Przedpełski – mógłbym wyliczać długo, a i tak na pewno kogoś pominę.
Poza tym mnie jako człowieka bolą jakieś uszczypliwości, że jak włączasz ligę angielską, to masz Rafała Nahornego, a jak włączasz Ligę Mistrzów to masz Filipa Surmę. To świetnie, że ich mamy! Bardzo bym chciał, żebyśmy z szacunkiem odnosili się do starszych dziennikarzy, od których bardzo wiele możemy się nauczyć. Rafał jest na bieżąco ze wszystkim, jest bardzo pracowity, ambitny, zawsze gotowy do wyjazdów. Jest człowiekiem, który podrzuca pomysły. Nie wiem, dlaczego miałbym z niego rezygnować? A że jest starszy i że nie trafia do społeczności twitterowej? Każdy kiedyś będzie starszy. Kiedy jestem na meczu we Włoszech, Hiszpanii czy Anglii, to średnia wieku dziennikarza sportowego jest tam w okolicach 50 lat. Tam się szanuje siwe włosy. Nie rezygnujmy z tego na siłę w Polsce.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!