• Link został skopiowany

Mecz KMŚ przerwany na dwie godziny. Niebywałe, co się stało potem

Benfica Lizbona ocaliła swój honor! Portugalski zespół bardzo długo nie mógł znaleźć sposobu na amatorskie Auckland City, a zwłaszcza na ich bramkarza. Ostatecznie jednak udało im się trafić jeszcze przed przerwą. Ponad dwugodzinną przerwą, bo niestety widowisko postanowiła zakłócić pogoda. Po niej podrażnieni lizbończycy wyżyli się na przeciwnikach i finalnie roznieśli ich 6:0.
Benfica - Auckland
fot. Screen: DAZN

Auckland City to jedna z bardziej szalonych historii Klubowych Mistrzostw Świata. Amatorski zespół, który gra w tym turnieju dlatego, że dwa najlepsze nowozelandzkie kluby, czyli Auckland FC i Wellington Phoenix grają na co dzień w lidze australijskiej. A FIFA potrzebowała kogoś z Ligi Mistrzów OFC (Oceania). Te rozgrywki z reguły wygrywa Auckland City i tak oto drużyna złożona ze studentów, hydraulików czy operatorów wózków widłowych pojechała grać z Bayernem Monachium oraz Benfiką Lizbona.

Zobacz wideo Jakub Błaszczykowski wzruszył młodego kibica. Przepiękne sceny. Mistrz

Na co dzień student, na boisku ściana

Od Bayernu dostali 0:10, choć dla nich sam fakt mierzenia się z takim zespołem był czymś wielkim. Po Niemcach przyszła kolej na Benfikę. Portugalczycy w pierwszym meczu zremisowali 2:2 z czwartym członkiem grupy C, czyli argentyńskim Boca Juniors. Faworyt był rzecz jasna tylko i wyłącznie jeden, ale znalazł się ktoś, kto bardzo chciał udowodnić, że lizbończycy wcale nie muszą rozjechać dzielnych Nowozelandczyków. 

Tą osobą był bramkarz zespołu z Auckland Nathan Garrow. Na co dzień student (na studiach dziennych) i... zazwyczaj rezerwowy golkiper nowozelandzkiej ekipy. Tylko w pierwszej połowie obronił aż siedem strzałów graczy Benfiki. Szczególnie imponujące były dwie parady na przestrzeni kilkunastu sekund w 40. minucie. To głównie za jego sprawą Auckland City było o krok od sensacyjnego remisu do przerwy. Niestety dla nich w doliczonym czasie gry lizbończycy dostali rzut karny po faulu Harisa Zeba. To właśnie z 11. metrów sposób na Garrowa znalazł Angel Di Maria.

Miało być 15 minut, wyszły ponad dwie godziny. Pogoda nie daje spokoju w USA

Mimo wszystko tylko 1:0 z takim zespołem dla Benfiki było wręcz wstydliwe. W dodatku z tym wstydem musieli mierzyć się ponad... 2 godziny. Tyle bowiem potrwała przerwa. Wszystko przez potężną ulewę, która przetoczyła się przez Orlando. To nie pierwszy raz, gdy Klubowe Mistrzostwa Świata mają kłopot z pogodą. Trudne warunki przerwały już choćby mecz Palmeiras z Al Ahly (2:0), choć na znacznie krócej, bo 40 minut. 

Benfica wyszła na drugą połowę jak opętana

Gdy pogoda na Florydzie się zlitowała i odpuściła sobie wybryki, zawodnicy wrócili na boisko. Benfica w drugiej połowie ewidentnie miała coś do udowodnienia, bo rzuciła się jeszcze mocniej do ataku. Tylko tym razem strzelali tak, że nawet Garrow nie mógł nic zrobić. Było tak w przypadku Vangelisa Pavlidisa w 53. minucie, który ograł wówczas obrońców i w sytuacji sam na sam pewnie pokonał golkipera. Było tak też w minucie 63. gdy Renato Sanches oddał niezbyt mocny, ale bardzo precyzyjny strzał w dolny róg bramki. 

Auckland wówczas ewidentnie straciło już resztki wiary. Z minuty na minutę Benfice było coraz łatwiej udowodnić, że ta pierwsza połowa była wypadkiem przy pracy. Między 76. a 78. minutą do siatki dwukrotnie trafił Leandro Barreiro, spokojnie wykańczając w polu karnym akcje lizbończyków. W samej końcówce Angel Di Maria był faulowany w polu karnym i po analizie VAR Benfica dostała karnego. Sam poszkodowany po raz drugi w tym meczu podszedł do jedenastki i znów okazał się lepszy od Garrowa, ustalając wynik meczu. Lizbończycy wygrali 6:0. 

Zespół z Nowej Zelandii nie ma już oczywiście szans na awans do 1/8 finału. Wciąż mogą jednak powalczyć choćby o gola. We wtorek o 21:00 czasu polskiego zmierzą się z Boca Juniors. Benfica z kolei co najmniej tymczasowo objęła prowadzenie w grupie z dorobkiem czterech punktów. Z Bayernem Monachium również zagrają we wtorek, również o 21:00. 

Benfica Lizbona - Auckland City 6:0 (Di Maria 45+8'(K), 90+8'(K), Pavlidis 53', Sanches 63', Barreiro 76', 78')

Więcej o: