Bez niespodzianki Real Betis i Chelsea okazały się poprzeczką nie do przeskoczenia dla Jagiellonii Białystok oraz Legii Warszawa. Jednak polscy ćwierćfinaliści Ligi Konferencji i tak spisali się znakomicie. Nawet w dwumeczach z potęgami, bo przypomnijmy, że w rewanżach białostoczanie zremisowali z Betisem 1:1, a warszawianie sprawili gigantyczną sensację, ogrywając Chelsea na Stamford Bridge 2:1. To o tyle cenne, że za każdy remis oraz zwycięstwo są punkty do rankingu UEFA, więc nawet jeśli awansować się nie udało, to przynajmniej dało radę powiększyć europejski dorobek.
Nasza liga we wspomnianym rankingu awansowała na 15. miejsce, a z tego tytułu czeka ją mnóstwo zysków. W sezonie 2025/26 polskie kluby będą miały do wywalczenia pięć, a nie cztery miejsca w europejskich pucharach. W eliminacjach do Ligi Mistrzów zagrają zarówno mistrz, jak i wicemistrz Polski (od II rundy). Zdobywca Pucharu Polski eliminacje Ligi Europy zacznie od III rundy, a nie od I. Z kolei drużyny z miejsc 3-4 w Ekstraklasie zaczną walkę o Ligę Konferencji od II rundy (może to być też piąty zespół, jeśli w Top 4 znajdzie się zdobywca PP).
Więcej zespołów w Europie oznacza większą szansę na kolejne awanse. Na przykład na 14. miejsce, które mistrzowi Polski dałoby grę w eliminacjach LM od IV rundy, czyli zapewnioną co najmniej grę w fazie ligowej Ligi Europy. Moglibyśmy wyprzedzić też kraje, które dawno nie były za naszymi plecami. To akurat pierwszy raz udało się zrobić już teraz. Jak zauważył specjalizujący się w statystykach piłkarskich profil na portalu X Football Meets Data, finiszując na 15. miejscu w rankingu, Ekstraklasa po raz pierwszy od dwunastu lat kończy sezon wyżej niż liga chorwacka.
Jeżeli chodzi o futbol klubowy, ojczyzna Luki Modricia kojarzy się przede wszystkim z Dinamem Zagrzeb. Nie bez przyczyny. Od 2006 roku stołeczny zespół tylko raz nie zdobył mistrzostwa kraju (w sezonie 2016/17 zrobiła to Rijeka). Jest stałym bywalcem europejskich rozgrywek, nierzadko grającym w Lidze Mistrzów. W tym sezonie odpadli po fazie ligowej, zajmując w niej 25. miejsce (pierwsze niedające gry w play-off).
Problem w tym, że Chorwaci od kilku lat mają kłopot z pozostałymi drużynami. Od sezonu 2020/21 (Dinamo i Rijeka w fazie grupowej Ligi Europy) nie zdarzyło się, by w fazie ligowej lub grupowej europejskich rozgrywek zagrała inna chorwacka drużyna niż Dinamo. Mocno odbiło się to na rankingu UEFA Chorwatów, którzy ten sezon zakończą na 21. miejscu, co jest najgorszym wynikiem tej ligi od 2013 roku (22. miejsce).
Rok 2013 był też ostatnim, w którym Polska była w owym rankingu wyżej od swych bałkańskich rywali. Wówczas zajmowaliśmy 21. miejsce. Przez 12 lat nasza liga była za chorwackimi plecami i to niekiedy bardzo daleko. Jeszcze w 2021 roku dzieliło nas aż 12 lokat, gdy Chorwaci byli na 18. miejscu, a my pogrążeni w kryzysie na 30. pozycji. Cztery lata to jednak w futbolu bardzo dużo. Oby nasze kluby zadbały, by Chorwacja, a także jak najwięcej innych nacji, szukając Polski w rankingu, musiało spojrzeć do góry, a nie w dół.