Sergio Ramos ostatnie pół roku spędził z dala od wielkiego futbolu. 38-letni, zbliżający się do końca kariery, obrońca pozostawał bez klubu. Nowego pracodawcę znalazł sobie zimą i wywołał tym niemałe zaskoczenie. Wybrał dość nietypowy kierunek, bo podpisał kontrakt z meksykańskim Rayados Monterrey. Od początku spisywał się tam jednak kapitalnie... aż do teraz.
W każdym z trzech poprzednich spotkań Ramos strzelał po jednej bramce. Seria, jak na obrońcę, była więc imponująca. W nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu została jednak przerwana. Legenda Realu Madryt w wyjazdowym starciu Monterrey z UNAM Pumas pozostała bez gola, za to znów dała o sobie znać. Niestety w niezbyt przyjemny sposób.
W doliczonym czasie gry, gdy losy meczu były już rozstrzygnięte, Ramos zupełnie niepotrzebnie osłabił swój zespół. Przy linii bocznej mniej-więcej na wysokości połowy boiska brzydko sfaulował Guillermo Martineza. Najpierw podciął go tak, że ten stracił równowagę i wybiegł poza linię, a na dokładkę Hiszpan kopnął go w pośladek. Jego zachowanie nie spodobało się napastnikowi rywala, który od razu rzucił się na niego i rozpoczął przepychankę. Piłkarzy musiał rozdzielać sędzia liniowy.
Na boisku rozpętała się mała awantura, którą szybko ukrócił główny arbiter. Od razu pokazał Ramosowi czerwoną kartkę. Ten ruszył do sędziego z pretensjami, ale na niewiele się to zdało. Musiał opuścić murawę i czeka go teraz kara zawieszenia.
Faul Ramosa był tym bardziej bezsensowny, że dopuścił się go w 92. minucie, gdy Monterrey spokojnie prowadziło 3:1. Zachowanie trudno więc usprawiedliwiać walką do końca czy nawet frustracją. Wcześniej gole dla Monterrey strzelali Sergio Canales, który wykorzystał rzut karny, a także Iker Fimbres i German Berterame. W 90. minucie honorowego gola dla UNAM Pumas strzelił Guillermo Martineza - ten sam, którego niedługo później sfaulował Ramos. Wynik utrzymał się do końcowego gwizdka.