Gdy sędzia meczu Cercle Brugge - Jagiellonia Białystok (2:0) zagwizdał po raz ostatni, kibice białostoczan mogli odetchnąć z ulgą, a podczas celebracji włączyć rozpoczęty o 21:00 mecz między Vitorią Guimaraes a Realem Betis. To właśnie bowiem portugalsko-hiszpańskie starcie miało wyłonić rywala mistrzów Polski w ćwierćfinale Ligi Konferencji. W pierwszym meczu w Sewilli padł niespodziewany remis 2:2 i Vitoria wcale nie była już tak skazywana na pożarcie, jak mogła być przed tą rywalizacją.
Niestety dla Portugalczyków, Betis już w pierwszej połowie potraktował ich marzenia brutalnie. Konkretniej mówiąc, przemoc wybrał Cedric Bakambu. Kongijczyk najpierw w 5. minucie urwał się obrońcom i posłał piłkę między nogami bramkarza, a w 20. minucie uprzedził defensora rywali w polu karnym, oddając skuteczny strzał głową. Po przerwie (58. minuta) trzeci cios zadał Antony, skutecznie kończąc kontrę i praktycznie zgasił Vitorii światło. Isco już nie musiał ich dobijać, ale zrobił to w 80. minucie. Betis wygrał 4:0 i jasno dał do zrozumienia, że przed Jagiellonią potężne wyzwanie.
Że w tym sezonie jakikolwiek polski klub będzie patrzył na Chelsea, jak na potencjalnego rywala w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy, tego mało kto mógł się spodziewać. Jednak tak właśnie było w przypadku Legii Warszawa. Oczywiście stołeczny zespół musiał najpierw uporać się z Molde, ale to właśnie mecz Chelsea z FC Kopenhaga krył jej ew. rywala w ćwierćfinale.
W stolicy Danii lepsza okazała się londyńska drużyna, która wygrała 2:1. Zaliczka z wyjazdu zawsze cenna, choć jedna bramka to oczywiście niedużo. Do przerwy Chelsea nie udało się powiększyć przewagi, ale po niej to już co innego. W 55. minucie Kiernan Dewsbury-Hall dość pokracznie, ale skutecznie przebił się w pole karne Kopenhagi i posłał skuteczny strzał obok Dianta Ramaja. To wystarczyło, by zniszczyć marzenia gości i przyklepać awans do ćwierćfinału, wówczas jeszcze potencjalnie z Legią Warszawa.
Zanim jednak Legia mogła zacząć wyobrażać sobie granie na Stamford Brigde, musiała odrobić straty i ograć Molde. Warszawianie wyrównali stan meczu na 3:3 po golu Ryoyi Morishity w 34. minucie. To był jednak jedyny gol w regulaminowym czasie gry i potrzeba było dogrywki. Dogrywki, w której bohaterem Legii okazał się Marc Gual, którego strzału nie obronił bramkarz Molde, mimo że nie był mocny, za to leciał prosto w niego. Legia wygrała 2:0, awansowała do ćwierćfinału i w nagrodę czeka ją dwumecz z wielką Chelsea!
Ostatnim meczem 1/8 finału LK rozpoczętym o 21:00 było starcie Fiorentiny z Panathinaikosem Ateny. Te zespoły tydzień wcześniej w Grecji dały niezłe show, niespodziewanie wygrane przez "Koniczynki" 3:2 (gol Karola Świderskiego). Jednak w rewanżu we Florencji to Fiorentina zaczęła wyprowadzać brutalne ciosy, bo do przerwy prowadziła 2:0 po golach Rolando Mandragory i Alberta Gudmundssona. W 75. minucie trzeciego gola dorzucił Moise Kean i było po sprawie.
Panathinaikos odpowiedział jeszcze golem Ioannidisa z karnego w 81. minucie, ale doprowadzić do dogrywki się nie udało. Zaś w 93. minucie czerwoną kartkę otrzymał jeszcze były piłkarz Legii Warszawa Filip Mladenović. Fiorentina gra dalej i może się szykować na rywalizację ze słoweńskim Celje.