Informacja o gotowości Jakuba Modera do gry była dla Feyenoordu Rotterdam najlepszym, co mogło się mu przytrafić przed meczem 1/8 finału Ligi Mistrzów z Interem Mediolan (0:2). Tym bardziej, że drużyna była zdziesiątkowana falą zawieszeń, wykluczeń i kontuzji. Polski pomocnik był wyróżniającą się postacią w drużynie mistrza Holandii. Śmiało można stwierdzić, że był prawdziwym liderem drugiej linii Feyenoordu i zagrał o niego lepiej od Piotra Zielińskiego.
Jakub Moder nie grał w weekend w lidze holenderskiej z powodu urazu, a jego występ z Interem był wątpliwy. Na szczęście dla Feyenoordu zdołał go wyleczyć. Zagrał na poziomie, którego nie widzieliśmy u niego od dawna. Na takiego Modera czekaliśmy prawie trzy lata. Podobny poziom prezentował przed zerwaniem więzadeł w kolanie.
Po polskim pomocniku nie było widać nawet drobnego śladu urazu. Cały czas starał się grać na wysokiej intensywności, biegał od jednego pola karnego do drugiego. Harował w defensywie, często musiał być specjalistą od "czarnej roboty". Ale z drugiej strony to on nadawał tempo akcjom ofensywnym Feyenoordu, uruchamiał skrzydła i pozostałych środkowych pomocników. Miał wyraźny wpływ na to, że do utraty pierwszego gola to Holendrzy byli lepszą drużyną na boisku.
W drugiej połowie nie zmienił swojego nastawienia, nie rezygnował z wysokiej intensywności, starał się utrzymać dynamikę gry Feyenoordu. Często musiał wypełniać zadania na skrzydle za Igora Paixao, który dzisiaj zagrał znacznie poniżej oczekiwań i swoich możliwości.
Zobacz też: Wydało się. Tak FIFA przekonała gigantów do gry w KMŚ. A chcieli bojkotować
Dużo lepiej wyglądał na tle Zielińskiego, który dużymi fragmentami sprawiał wrażenie grającego dość dyskretnie, wręcz nieśmiało. Nie był motorem napędowym, bardziej uspokajał grę. Ale kiedy trzeba było zachować chłodną głowę, to to zrobił. Nie dobijał bezmyślnie po swoim pierwszym strzale, tylko rozciągnął do Lautaro Martineza, który strzelił na 2:0. Być może tej chłodnej głowy zabrakło Moderowi przy strzale w poprzeczkę, nie zebrał się do tej piłki najlepiej. Z pewnością gdyby trafił, to mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Ale abstrahując od tego, że to był strzał niecelny i nieczysty, to mądrze pokazał się na pozycji.
Liczby wykręcone przez Modera w tym meczu mówią same za siebie. 42 celne podania na 49 łącznie (skuteczność na poziomie 86 proc.), sześć celnych długich piłek na dziewięć posłanych, jedno wybicie, jeden zablokowany strzał (Zielińskiego przed golem na 2:0), dwa przechwyty. To było pracowite 90 minut dla Modera, ale kolejny raz tej zimy zostawił po sobie naprawdę dobre wrażenie.
Taki występ Modera musi cieszyć Michała Probierza. Widać, że pomocnik złapał rytm, ogranie, a i tak wciąż widać po nim głód gry, potrzebę wykazywania się i ambicje. Jest w formie, a takiego Modera reprezentacja właśnie potrzebuje. Polska ma ogromny problem ze środkiem pola, kłopoty miał tam także Moder. Ale skoro wreszcie gra na międzynarodowym poziomie, zgarnia pochwały od legend i ekspertów, to pozostaje tylko czekać, aż wykaże się w kadrze narodowej i rozwiąże te problemy, przynajmniej częściowo.
Moder nie jest w Feyenoordzie nawet dwa miesiące, ale już mogą mówić w Rotterdamie, że trafili w "dziesiątkę". Z marszu odgrywa istotną rolę w pierwszym składzie. Robin van Persie już wie, że znaczenie Polaka dla zespołu będzie tylko rosnąć. Miejmy nadzieję, że nie zwolni tempa, po zdrowy i rozpędzony Moder to same korzyści dla klubu i reprezentacji Polski.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!