• Link został skopiowany

Klub Piszczka robi furorę. Niewiarygodne, na co wpadli. Tak nie gra nikt

Łukasz Piszczek po odejściu z Borussii Dortmund wrócił do LKS-u Goczałkowice-Zdrój, a jego drużyna "czaruje" przeciwników w sparingach. Jak zauważył Dominik Pasternak z TVP Sport trzecioligowcy stosują niecodzienny wariat przy rzutach rożnych - wprowadzają w pole karne bramkarza. Tłumaczył to także trener Przemysław Gomułka.
LKS Goczałkowice-Zdrój i Łukasz Piszczek
screenshot: https://x.com/Do_Pasternak/status/1888311641139470841, Fot . Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl

Łukasz Piszczek w 2021 roku odszedł z Borussii Dortmund i pełnił funkcję grającego trenera w klubie z rodzinnej miejscowości - LKS-ie Goczałkowice-Zdrój. Były reprezentant Polski od początku sezonu 2024/25 był asystentem Nuriego Sahina w Dortmundzie, ale odszedł po zwolnieniu Turka i znów wrócił do domu. Na razie do treningów i gry, ale jego klub robi furorę być może również za jego sprawą. Aż trudno uwierzyć, co wymyślili trenerzy.

Zobacz wideo Co z tym Superpucharem Polski? "Robimy z siebie kretynów. Nikt tego nie szanuje"

Klub Łukasza Piszczka robi furorę. Bramkarz walczy na każdym rzucie rożnym

Jak zauważył Dominik Pasternak LKS Goczałkowice-Zdrój podczas każdego rzutu rożnego posyła bramkarza w pole karne przeciwnika. Dziennikarz TVP Sport wyliczył, że podczas sparingów taka sytuacja wydarzyła się aż 18 razy, a czterokrotnie LKS zdobył bramkę z takich sytuacji. 

Dla sceptyków takiego manewru jest również inna ważna informacja - trzecioligowiec ani razu nie stracił bramki po takim zagraniu, a z materiałów wideo wynika, że bramkarz oddawał strzał po rzucie rożnym kilka razy. "Przemysław Gomułka i Łukasz Piszczek nieźle tam czarują" - napisał Pasternak we wpisie w serwisie X.

Warto zauważyć, że ta ryzykowna taktyka sprawdza się kapitalnie również dzięki temu, że zawodnicy LKS-u po ewentualnej stracie mocno pressują bramkarza przeciwników i nie pozwalają mu szybko wznowić gry. To minimalizuje ryzyko nadziania się na kontratak i ewentualną stratę bramki po tak nowatorskim rzucie rożnym. 

- Ja mam w czterech literach, kto i co komentuje. To mój pomysł, którego bronię i mogę powiedzieć, że jeszcze nie straciliśmy tak bramki. Założenie jest proste - robiliśmy to w Olimpii Elbląg w meczach sparingowych po to, żeby reakcja na piłkę niczyją, czyli spadającą w polu karnym lub łapaną przez przeciwnego bramkarza, była szybka. Żebyśmy od razu blokowali bramkarza i próbowali piłkę zabrać. Jeżeli wyciągnę bramkarza, to od razu w głowie się pali "okej, musimy szybko reagować, bo szybko wznowią". To jest mała manipulacja, że drużyna jest od razu żywa, bo wie, że jest konsekwencja utraty bramki. Mi to daje taki nawyk, że drużyna od razu doskakuje i nie doprowadza do kontr po stałych fragmentach. Jak zobaczyłem, że bramkarz jest "podjarany", że może zdobyć bramkę, to powiedziałem "okej, czemu tego nie robić" - mówił trener Przemysław Gomułka w rozmowie z "Ligowcem" już kilka miesięcy temu po zastosowaniu tego wariantu w lidze

Tak nowatorski pomysł sprawdza się w III lidze i być może zainspiruje kolejne zespoły z wyższych klas rozgrywkowych do spróbowania. LKS Goczałkowice-Zdrój zajmuje na razie piąte miejsce w III lidze grupie 3 i do pierwszego Ślaska II Wrocław traci osiem punktów. 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: