Donald Trump wygrał w listopadzie wybory prezydenckie w USA, wraz z dniem 20 stycznia obejmuje ten urząd po Joe Bidenie. Trump wraca na to stanowisko, poprzednio pełnił funkcję głowy państwa w latach 2017-2021. On sam chce, by Stany Zjednoczone były potęgą sportową pod każdym względem, by to w Ameryce odbywały się największe i najważniejsze imprezy sportowe.
Donald Trump chwalił się, że to dzięki niemu Stany Zjednoczone będą współgospodarzem piłkarskich mistrzostw świata w 2026 (razem z Kanadą i Meksykiem) oraz gospodarzem letnich igrzysk olimpijskich w 2028 r. (w Los Angeles). Faktycznie, był zaangażowany w kampanie promujące obie imprezy, gdy USA zabiegały o przyznanie praw organizacyjnych. Zbudował dobrą relację z przewodniczącym FIFA, Giannim Infantino, a po wywalczeniu prawa do goszczenia mundialu stali się przyjaciółmi.
Na swoją inaugurację prezydentury Trump zaprosił polityków i różnych działaczy z całego świata. Na liście zaproszonych znalazł się także Infantino, który wypowiada się o Trumpie w samych superlatywach. W ten sposób chce utrzymać bardzo dobre relacje z 47. prezydentem USA, które mogą mieć wpływ na kwestie organizacyjne nie tylko mundialu w 2026 r., ale także klubowych mistrzostw świata, które w tym roku odbędą się w Stanach Zjednoczonych w nowej formule z 32 zespołami. Będzie to próba generalna przed MŚ w 2026 r., na których zagra aż 48 drużyn.
"Jakiż to niewiarygodny zaszczyt i przywilej dla FIFA i dla mnie, jako przewodniczącego FIFA, zostać docenionym przez prezydenta Donalda J. Trumpa podczas jego przemówienia na wiecu zwycięstwa w Waszyngtonie. Panie Trump, pańskie publiczne poparcie jako nowego prezydenta Stany Zjednoczone, szczególnie w kontekście Mistrzostw Świata FIFA 2026, to moment wielkiego szacunku dla FIFA, a także dla ciągłego rozwoju naszej gry na całym świecie. Dziękuję z całego serca i zapewniam, że wspólnie zadbamy o to, aby Ameryka powitała Mistrzostwa Świata, a piłka nożna zjednoczy świat" - pisał Infantino w mediach społecznościowych.
Na zaprzysiężeniu Trumpa Infantino usiadł na jednym z foteli, które znajdowały się za mównicą, a więc kamera mogła go uchwycić. To są miejsca dla najważniejszych gości zaproszonych przez nowego prezydenta i osób z jego otoczenia. Zasiadł w ostatnim rzędzie. Zaledwie cztery rzędy przed nim siedział Joe Biden, ustępujący prezydent, razem z Kamalą Harris, odchodzącą wiceprezydent, która przegrała z Trumpem w ostatnich wyborach.
Zobacz też: Legendy tenisa reagują na karę dla Igi Świątek. Nie mają wątpliwości
"Ale Gianni Infantino jak się wkręcił na zaprzysiężenie Donalda Trumpa, tuż za Joe Bidenem i Billem Clintonem. Nasz człowiek" - zauważył na Twitterze Michał Pol. Użył zwrotu "nasz człowiek", podkreślając, że Infantino jest osobowością ze świata futbolu.
Oprócz Infantino w Waszyngtonie pojawili się m.in. Dana White (prezydent federacji UFC), Miriam Adelson (właścicielka klubu NBA Dallas Mavericks), Giorgia Meloni (premier Włoch), Mateusz Morawiecki (ostatnio stanął na czele Europejskiej Partii Konserwatystów i Reformatorów), a także politycy z prawicowych partii z Niemiec, Hiszpanii, Portugalii i Wielkiej Brytanii. Trump nie zaprosił ani Andrzeja Dudy, ani Donalda Tuska. Nieobecni byli także prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Zapraszając polityków ze świata, Trump złamał tradycję USA, według której zaprzysiężenie to wydarzenie przede wszystkim dla obywateli Stanów Zjednoczonych.