Poszła w ślady Rybusa. Udzieliła Rosjanom wywiadu "o nienawiści w Polsce"

- Chcę być doceniana jako piłkarka i jako osoba, która mimo wszystkich okoliczności pozostała w Rosji - chwali się w rozmowie z rosyjskim portalem Sport24.ru Gabriela Grzywińska. Polska piłkarka poszła w ślady Macieja Rybusa i robi karierę w Rosji. W "wywiadzie o nienawiści w Polsce, Petersburgu i łzach" była reprezentantka Polski, a obecnie gwiazda ligi rosyjskiej, opowiada, jak polscy kibice grozili jej śmiercią po tym, jak w 2022 roku zdecydowała się na pozostanie w Rosji. Oczywiście nie po agresji Rosji na Ukrainę, a "rozpoczęciu specjalnej operacji wojskowej".

"Wywiad o nienawiści w Polsce, Petersburgu i łzach" - takim tytułem rosyjski portal Sport24.ru promuje wywiad z Gabrielą Grzywińską, polską piłkarką i gwiazdą rosyjskiego Zenita Sankt Petersburg. Grzywińska w tym klubie występuje od 2021 roku i nie opuściła go nawet po napaści Rosji na Ukrainę, gdy dostała od PZPN ultimatum - albo odchodzi z Rosji latem 2022 roku, albo nie będzie powoływana dalej do kadry Niny Patalon. 

Napaści Rosji na Ukrainę albo "operacji specjalnej na Ukrainie", jak również w wywiadzie nazywana jest wojna u naszych południowo-wschodnich sąsiadów. Wywiad ten pokazuje, jak bardzo Grzywińska na potrzeby piłkarskiej kariery wchłonęła rosyjskie myślenie i rosyjską propagandę, jednocześnie mieszając z błotem swoją ojczyznę.

Zobacz wideo Idol z dzieciństwa Jakuba Koseckiego? "Chciałem być jak on"

"Zabijemy was". Grzywińska miała wielką misję, a teraz się żali

- Kiedy właśnie przeniosłam się do Zenita, wszystko było w porządku. Nie spotkałam się z ani jedną negatywną opinią. A potem wszyscy oszaleli: w telewizji, w prasie mówili o mnie paskudne rzeczy, w komentarzach pisali nieprzyzwoite słowa, których nawet nie chcę mówić. Napisali: "Nie przyjeżdżajcie do Polski, zabijemy was" - żali się Grzywińska, która przyznaje, że w Rosji dostała "niewiele większy kontrakt niż w Medyku Konin" i nie przyjechała tam dla pieniędzy. Jak się bowiem okazuje, polska piłkarka poleciała do Rosji z prawdziwą misją.

- Pojechałam do Zenita, europejskiego miasta, z misją pokazania wszystkim, że w Polsce istnieje kobieca piłka nożna. To była główna motywacja. Ale kiedy siedziałam na warszawskim lotnisku, wielokrotnie ta sama myśl przechodziła mi przez głowę: "Cholera, po co ja to robię?" - opowiada piłkarka Zenita.

Jak ubolewa 28-latka, jej decyzja o pozostaniu w Rosji w obliczu agresji na Ukrainę nie spotkała się jednak ze zrozumieniem.

- Moi bliscy się ode mnie nie odwrócili. Ale jest wielu znajomych, z którymi przestaliśmy się komunikować. W zeszłym roku, podczas wakacji, jak zwykle poleciałam do domu. Postanowiliśmy wybrać się z przyjaciółmi do klubu. Poznałam tam dwie dziewczyny, z którymi graliśmy w Polsce. Podeszłam do nich, przywitałam się, a one spojrzały na mnie z pogardą od góry do dołu i wyszły, jakby nigdy mnie nie znali. To smutne, że ludzie to robią - narzeka piłkarka, która uważa, że kobiecy futbol jest lekceważony i tu znów nawiązuje do Polski - twierdzi, że jej zdaniem w naszym kraju "krótko ostrzyżone kobiety nazywa się mężczyznami", a piłkarkom "każe się wracać do kuchni".

- Jest to problem w wielu ligach, wiele osób ma przestarzałe myślenie. W Polsce często mówiono mi, że moje miejsce jest w kuchni, a moich kolegów z klasy, którzy mają krótkie włosy, nazywa się ogólnie mężczyznami. To straszne i nieprzyjemne. Jeśli nie lubisz kobiecej piłki nożnej, po co przychodzisz na trybuny? Ale w Rosji mam wrażenie, że tutaj uprzedzony stosunek do nas jest ograniczony do minimum. Kibice jeżdżą z nami na mecze wyjazdowe. To motywuje do jeszcze lepszej gry - opowiada 28-latka.

Zabrakło tylko zdjęcia z Putinem. "Chcę być doceniana jako osoba, która mimo wszystko pozostała w Rosji"

W rozmowie z rosyjskimi dziennikarzami Grzywińska chwali Rosję bez umiaru. Twierdzi, że zna rosyjskie przekleństwa, komplementuje rosyjskie miasta i tamtejszy barszcz, a także ligę oraz zainteresowanie nią ze strony Rosjan. Według niej selekcjoner Nina Patalon "nie ma żadnych argumentów, żeby jej nie powoływać", a "poziom rosyjskiej piłki jest zdecydowanie wyższy niż polskiej". Sama Grzywińska, choć nie chce deklarować pozostania w Zenicie na kolejne lata, ma nadzieję "być doceniana jako piłkarka i jako osoba, która mimo wszystkich okoliczności pozostała w Rosji". Złośliwi powiedzieliby, że w tym wszystkim brakowało tylko zdjęcia z Władimirem Putinem i machania rosyjską flagą.

Wywiad Grzywińskiej dla Sport24.ru rzecz jasna jest wykorzystywany przez rosyjską propagandę. Niedługo po publikacji rozmowy pojawiła się także wypowiedź Swietłany Żurowej, byłej mistrzyni olimpijskiej w łyżwiarstwie szybkim, a obecnie deputowanej rosyjskiej Dumy Państwowej.

- To kwestia ostrej sytuacji w danym momencie. Wróciła do domu, potem wróciła, media jakoś to podkreśliły. Ludzie zaczynają reagować na to komentarzami. Najczęściej jest to sytuacja, gdy media w jakiś sposób wprowadziły daną osobę na pole publiczne i właśnie taka jest reakcja. Wszystko to przychodzi falami, sytuacja się nasila, pojawiają się groźby i komentarze. Potem wszystko się kończy. Myślę, że rozsądnych ludzi jest więcej, to kwestia ludzi o niezbyt stabilnej psychice - stwierdziła Żurowa w rozmowie z agencją TASS.

Gabriela Grzywińska w tym sezonie jest prawdziwą gwiazdą ligi rosyjskiej. Strzeliła dla Zenita Sankt Petersburg aż 19 goli w 16 meczach ligowych. W karierze rozegrała 42 mecze w reprezentacji Polski i wszystko wskazuje na to, że na tej liczbie się też zakończy, bo drzwi do kadry dla 28-latki jeszcze długo będą zamknięte.

Więcej o: