To była 87. minuta. Zawodnik z czwartej ligi "upokorzył" Szczęsnego

Lekko, łatwo i przyjemnie. FC Barcelona nie miała żadnych kłopotów z pokonaniem czwartoligowego UD Barbastro. Awansowała do kolejnej rundy Pucharu Króla. Robert Lewandowski mógł świętować dwa gole, a Wojciech Szczęsny czyste konto w debiucie. Mało jednak brakowało, a sobotni wieczór zostałby naznaczony jego wpadką. Wszystko przez nieporozumienie z partnerem.

"Miał tylko trzy okazje do interwencji: raz nie komplikował sobie życia, wybijając piłkę, innym razem łatwo wyłapał bez problemów strzał z dystansu, nie miał też kłopotów przy wyjściu z bramki" - tak Wojciecha Szczęsnego w jego debiucie oceniał kataloński dziennik "Sport". Polak z sobotniego spotkania  z UD Barbastro - poza czystym kontem - zapamiętać będzie mógł sytuację, która o włos zakończyłaby się stratą gola.

Zobacz wideo Kosecki o obrazkach w mediach z szatni piłkarskiej: To wszystko jest tak udawane i klejone

Szczęsny miał szczęście. Było blisko

To już była końcówka spotkania. W 87. minucie, przy wyniku 4:0 dla FC Barcelony, jeden z zawodników Barbastro urwał się prawym skrzydłem Gerardowi Martinowi, który ewidentnie źle obliczył lot piłki. Obiegł lewego obrońcę Barcelony i stanął oko w oko z Wojciechem Szczęsnym. Wydawało się, że polski bramkarz bardzo dobrze wyszedł, aby skrócić kąt strzelcowi. 

Przy swoim wyjściu pomylił się jednak w fatalny sposób. Rywal wykorzystał nieporozumienie Polaka i wspominanego wcześniej Martina. Zdołał kopnąć piłkę między nogami interweniującego Szczęsnego, co w futbolu uważane jest za upokarzające. Polski bramkarz mógł już tylko patrzeć, jak piłka toczy się w kierunku opuszczonej bramki. Na całe szczęście sytuację w porę zaasekurował zbiegający ze środka pola karnego Pau Cubarsi i wybił futbolówkę na rzut rożny.

"Na szczęście wszystko skończyło się dobrze" - z ulgą kwitował profil TVP Sport, który w swoich social mediach zamieścił nagranie z całego zajścia

Czytaj: Oto co się stało po meczu Barcelony. Ich rywal nigdy tego nie zapomni

Szczęsny w swoim debiucie zachował czyste konto. Czas pokaże, czy do końca sezonu zdoła jeszcze zaliczyć kolejne występy. Do tej pory niekwestionowanym numerem jeden w katalońskiej bramce - wobec kontuzji Marca-Andre ter Stegena był Inaki Pena. Kolejna szansa na występ już 8 stycznia w półfinale Superpucharu Hiszpanii z Athletikiem.

Więcej o: