FC Barcelona znajduje się ostatnio w kryzysie. W siedmiu ostatnich ligowych meczach zdobyła pięć punktów, a dodatkowo przegrała m.in. hitowe starcie z Atletico Madryt. Nikt nie ma złudzeń, że drużyna Hansiego Flicka wygląda inaczej, gdy tylko zabraknie na boisku Lamine'a Yamala. Ten zmaga się ostatnio z urazem, na czym cierpią wszyscy. Kiedy będzie znów do dyspozycji trenera?
Yamal po raz pierwszy doznał urazu kostki na początku listopada i pauzował wówczas przez parę tygodni. Kiedy wydawało się, że problem został zażegnany, a piłkarz wrócił już na dobre do gry, to nagle nie dokończył spotkania z Leganes - jak się później okazało - z powodu bólu. FC Barcelona poinformowała, że doszło do uszkodzenia więzadła międzypiszczelno-strzałkowego przedniego I stopnia.
Pierwsze badania wykazały, że skrzydłowy będzie wyłączony z gry przez 3-4 tygodnie. Sam zainteresowany nie zamierza jednak czekać i robi, co może, by jak najszybciej wrócić na boisko. Teraz w sieci pojawiło się zdjęcie Yamala z siłowni, na którym pozuje wspólnie z kuzynem Mohamedem i przyjacielem Souhaibem. Panowie znajdują się obecnie w Dubaju, gdzie spędzą Święta Bożego Narodzenia. Była to suwerenna decyzja Yamala, któremu sugerowano, by wrócił do stolicy Katalonii i rehabilitował się pod okiem sztabu medycznego. Jak widać, nawet podczas świątecznego wypoczynku Yamal nie rezygnuje z treningów i rehabilitacji.
"Mundo Deportivo" podkreśla, że Hiszpan na pewno nie wystąpi 4 stycznia w meczu Pucharu Króla z UD Barbastro, natomiast chce być gotowy do gry cztery dni później w półfinale Superpucharu Hiszpanii z Athletikiem Bilbao. "Pragnie pomóc drużynie zdobyć pierwszy tytuł w tym sezonie" - czytamy. Dziennik zaznacza, że od tygodnia piłkarz przechodzi leczenie osoczem bogatopłytkowym, by przyspieszyć powrót do pełni sprawności. "Sport" dodaje, że Yamala zabraknie w Barcelonie również 29 grudnia, gdy pozostali zawodnicy wrócą do treningów w Ciutat Esportiva Joan Gamper.
FC Barcelona po porażce z Atletico spadła w ligowej tabeli dopiero na trzecie miejsce. Liderem jest właśnie ekipa Diego Simeone, która ma na koncie 41 punktów. Tuż za nią jest Real Madryt (40 pkt), a potem piłkarze Hansiego Flicka (38 pkt) i Athletic Bilbao (36 pkt). Dwie liderujące drużyny mają za to jeden mecz rozegrany mniej, więc nie można wykluczyć, że niebawem ich przewaga będzie jeszcze większa.