Dramat Polaków w 4. minucie, a potem dokonali niemożliwego! To przejdzie do historii MŚ

Koszmarnie, bo od czerwonej kartki Bartłomieja Piórkowskiego w czwartej minucie, rozpoczął się mecz reprezentacji Polski z Rumunią w 1/4 finału mistrzostw świata socca. Późniejsze wydarzenia na boisku nadawałyby się na sensacyjny film, niestety bez happy-endu dla Biało-Czerwonych. Rywale okazali się lepsi w serii rzutów karnych i to oni zagrają w półfinale turnieju w Omanie.

Polacy w piątek rywalizowali w 1/8 finału, gdzie efektownie i wysoko pokonali reprezentację Egiptu aż 6:0. Dzięki temu awansowali do dalszej fazy, ale czekało ich jeszcze jedno spotkanie tego samego dnia. Sztab szkoleniowy próbował zadbać o zdrowie zawodników, organizując kriokomorę i dając im należyty odpoczynek w trakcie trzech godzin między spotkaniami. W 1/4 finału na Biało-Czerwonych czekali reprezentanci Rumunii, którzy niespodziewanie ograli faworyzowanych Niemców. 

Zobacz wideo Adam Małysz ocenia początek sezonu polskich skoczków. "Tego sobie nie wyobrażamy"

Polska - Rumunia na mistrzostwach świata socca. Dramat Polaków już na początku

Już w czwartej minucie spotkania Polaków spotkał absolutny dramat. Z boiska z czerwoną kartką wyleciał Bartłomiej Piórkowski, który w polu karnym potraktował jednego z Rumunów mocnym uderzeniem łokciem w twarz. Sędziowie długo analizowali sytuację na powtórkach, ale finalnie wlepili zawodnikowi karę i osłabili Biało-Czerwonych. 

Niestety rywale mocno atakowali od momentu, kiedy mieli przewagę jednego zawodnika. Już w ósmej minucie gry przyniosło im to zamierzony efekt. Sprzed pola karnego mocno uderzył Radu Burciu i dał Rumunii prowadzenie 1:0. 

W kolejnych minutach dalej atakowali przeciwnicy, ale kilka kontrataków Norberta Jaszczaka dawało nadzieję na powrót do meczu. Faktycznie to ten zawodnik okazał się kluczowy w 13. minucie starcia, kiedy po indywidualnej akcji zszedł do środka i huknął w kierunku bramki. Strzał okazał się tak silny, że nie dał szans bramkarzowi rywali, więc tablica wyników wskazywała 1:1.

Polakom udało się utrzymać remis do przerwy. Sytuacja była jednak bardzo trudna, bo kolejne 20 minut w niedowadze zapowiadało się na niezwykle wymagające. Takie faktycznie było, bo Biało-Czerwoni musieli heroicznie bronić się przed atakami i sporadycznie wyprowadzać kontrataki.

Te tak naprawdę sam rozgrywał Jaszczak, dla którego normalne były starcia z pięcioma rywalami na raz. Nie przynosiło to zamierzonych efektów, podobnie jak ataki pozycyjne Rumunów. Ci wymieniali mnóstwo podań, ale nie wynikało z nich nic konkretnego. W pierwszych dziesięciu minutach nie zobaczyliśmy bramek. 

W kolejnych minutach Polakom udawało się blokować strzały przeciwników, a do tego świetnie bronił Krystian Stanecki. Niestety w 33. minucie bramkarz skapitulował po mocnym uderzeniu Vincene Tomy z dystansu i rywale wyszli na prowadzenie 2:1. Minutę później sprzed pola karnego huknął Adrian Mierzejewski, ale niestety piłka minęła słupek.

W ostatnich czterech minutach spotkania trener Klaudisz Hirsch zagrał va banque i postawił na lotnego bramkarza. Polacy próbowali więc atakować i gonić wynik, ale kiepskimi decyzjami nie pomogli im sędziowie. Niestety na dwie minuty przed końcem sędziowie wlepili nam jeszcze żółtą kartkę, a rywale w 39. minucie wykorzystali fakt przewagi kolejnego zawodnika i wyszli na prowadzenie 3:1. 

Norbert Jaszczak superstar. To on dał Polakom szansę na marzenia

Jeszcze w doliczonym czasie gry kolejną bramkę zdobył Jaszczak i po raz kolejny dał Polakom nadzieję na powrót do spotkania. Rumuni zaczęli się gubić, a ten sam zawodnik precyzyjnym strzałem w trzeciej minucie doliczonego czasu gry trafił po raz trzeci. Cała ławka Polski wybuchła radością, bo snajper doprowadził tym do serii rzutów karnych. On sam biegał jak szalony po boisku, a powody do radości miał kompletnie uzasadnione. 

O awansie do półfinału zdecydowała więc seria rzutów karnych. Niestety pierwszą "jedenastkę" zmarnował Jaszczak, czyli bohater Polaków. Rumunii swojej szansy nie zmarnowali i wyszli na prowadzenie 1:0. W drugiej serii nie trafił też Dawid Linca, a rywale dołożyli kolejną bramkę i wygrali 2:0 w serii rzutów karnych. 

To Rumunia zagra o medale, bo awansowała do półfinału mistrzostw świata. W nim zmierzy się z reprezentacją Kazachstanu, która ograła Brazylię. Polacy kończą udział w turnieju na miejscach 5-8. Polacy mogą czuć rozczarowanie, ale dokonali i tak wielkiej rzeczy w spotkaniu ćwierćfinałowym. Ich wspaniała walka mimo przeciwności, przejdzie do historii MŚ.

Więcej o: