FC Barcelona przełamała złą passę w La Lidze. Nie wygrała trzech poprzednich spotkań. Do przerwy remisowała z Realem Mallorca 1:1. Na drugą połowę wyszła odmieniona, zabójczo skuteczna. Obrona także dobrze funkcjonowała, złapała napastników rywala na spalonym aż 11 razy.
Znakiem rozpoznawczym Barcelony pod wodzą Hansiego Flicka jest dobrze zorganizowana linia obrony, która regularnie łapie rywali na pozycji spalonej, szczególnie gdy jest wysoko ustawiona. Często to się odbywa bez potrzeby dodatkowej komunikacji. Zawodnicy są uważni i skoncentrowaniu na pilnowaniu własnej linii oraz pozycji przeciwnika.
Wystarczy przypomnieć El Clasico. Wtedy Real Madryt spalił swoje akcje aż 12 razy. Z Realem Mallorca była podobna liczba ofsajdów.
Jednak sędziowie często decydują się na odgwizdanie spalonych z opóźnieniem - albo kiedy piłka dotrze do palącego akcję adresata, albo kilka sekund później. Takie sytuacje zdarzały się we wtorkowym meczu La Ligi. To nie podobało się Flickowi, który kilkukrotnie był zdenerwowany na arbitrów z powodu ich podejścia. Niemiec uważa, że należy od razu sygnalizować spalonego. W przeciwnym razie zawodnicy niepotrzebnie zużywają siły na dodatkowy krótki sprint za rywalem.
- Nie rozumiem sytuacji, w których ofsajd wynosi pięć metrów, a sędziowie nie przerywają gry. Moi zawodnicy muszą biec do tyłu i tracić siły, a to nie ma sensu - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej. Flick od początku swojej pracy w Barcelonie jest krytykiem przepisu dotyczącego czekania na odgwizdanie spalonego.
Niemiec dodał też, że nie ma nic przeciwko, aby puszczać grę, kiedy jest sporna sytuacja, bo wszystko może wyjaśnić VAR.
FC Barcelona prowadzi w La Lidze i jest trzecia w Lidze Mistrzów.