Nowy patron stadionu Legii Warszawa? "Nie ma ani odrobiny przesady"

Nie żyje legendarny Lucjan Brychczy - taka informacja pojawiła się w poniedziałek 2 grudnia w mediach. Momentalnie praktycznie z całego świata wypłynęły słowa uznania dla piłkarza, który przez wiele lat robił gigantyczną furorę na murawie. Były szkoleniowiec warszawskiego klubu Aleksandar Vuković ma nawet pomysł, jak uczcić nazwisko legendy. - Zasłużył na to, jak nikt - przekazał w rozmowie z TVP Sport.

"Dziadziuś dziękuję Ci za wszystko. To był wielki zaszczyt. Kocham" - oznajmił w poniedziałek wnuk Lucjana Brychczego Michał. Niedługo potem serwis TVP Sport ustalił, że zmarł o godzinie 3:20. - Tata niestety zachorował na zapalenie płuc. Nie zdołał z tego wyjść - wyjaśnił syn Ryszard dla "Przeglądu Sportowego Onet". Aby uczcić pamięć byłego piłkarza, PZPN podjął ważną decyzję dotyczącą spotkań I ligi oraz Pucharu Polski.

Zobacz wideo Nicolas Szerszeń po wygranej nad Gorzowem: Wyciągnęliśmy mecz zagrywką

Vuković chce, by stadion Legii został nazwany im. Lucjana Brychczego. "Zasłużył na to"

"Lucjan Brychczy był prawdziwą legendą Legii Warszawa. Grał dla niej w latach 1954-1972. W tym czasie wystąpił w 452 meczach, strzelił 226 goli. Jest rekordzistą klubu pod względem liczby spotkań" - pisał Marcin Jaz ze Sport.pl.  To, jak był postrzegany, można stwierdzić choćby po słowach, jakie wypowiedział o nim prezydent Andrzej Duda.

Były szkoleniowiec Legii Aleksandar Vuković uważa, że klub powinien zrobić zdecydowanie więcej, by uczcić pamięć o zmarłym. - To na pewno był wyjątkowy człowiek. Miałem zaszczyt spotkać go na swojej drodze. Czasem nadużywamy określenia 'legenda klubu', ale w przypadku Pana Lucjana w tym określeniu nie ma ani odrobiny przesady. On był i na zawsze pozostanie legendą Legii. Mam nadzieję, że już niedługo przyjdzie nam odwiedzać stadion przy ulicy Łazienkowskiej 3 im. Lucjana Brychczego. Zasłużył na to, jak nikt - skwitował w rozmowie z TVP Sport.

Vuković wspomina Lucjana Brychczego. "Łatwo można było najeść się przy nim wstydu"

Gdyby tak się stało, kolejny stadion w Polsce zyskałby patrona. Takie obiekty mamy już w Mielcu (im. Grzegorza Laty), w Zabrzu (im. Ernesta Pohla) czy choćby Stadion Narodowy w Warszawie im. Kazimierza Górskiego. Vuković twierdzi, że poza nazwą obiektu Lucjan Brychczy zasłużył również na pomnik.

- Jeśli ktokolwiek zasługuje na uczczenie pamięci w taki sposób, to właśnie Pan Lucjan. A o jego pomniku przy postumencie Kazimierza Deyny nie wspomniałem, bo to dla mnie oczywistość. Był uosobieniem wartości do których, nie zawsze z dobrym skutkiem, dąży Legia. Umiejętności i klasa sportowa w połączeniu z pokorą oraz skromnością. Jego liczby i 70 lat spędzonych przy Łazienkowskiej mówią same za siebie. Pomnik to najmniej, co można zrobić, by uczcić jego pamięć. Był wybitnym człowiekiem - przyznał.

45-latek wspomina, że zmarły miał niewiarygodne umiejętności piłkarskie. - Legendy krążą o jego umiejętnościach katowania bramkarzy strzałami z około 20 m. Ja tylko mogę poświadczyć, że to wszystko prawda, bo na własne oczy widziałem jak strzela gole. W tamtych momentach cieszyłem się, że nie jestem bramkarzem. (...) Naprawdę łatwo można było najeść się przy nim wstydu. Pod względem wyszkolenia technicznego 70-latek był lepszy od chłopaków młodszych o ponad 40 lat - zaskoczył.

Vuković ujawnił, że, nawet gdy dołączał do Legii w 2001, Pan Lucjan wciąż był aktywnym trenerem. Mało tego, dobijając prawie do 70. roku życia, kapitalnie operował piłką. - Wzbudzał nasz podziw. (...) Kiedy samodzielnie prowadziłem Legię i zdobywaliśmy mistrzostwo kraju, pan Lucjan regularnie gościł na naszych treningach i na meczach domowych. (...) Zawsze zwracałem się do niego Panie Trenerze, Panie Lucjanie. Najbardziej luźnym określeniem z mojej strony w jego kierunku było: "Mistrzu". Bo kimś takim był, wzorem przynależności klubowej i wierności jednym barwom - podsumował.

Więcej o: