Trener rywala Jagiellonii: Jestem wściekły

Jakub Seweryn
Jagiellonia Białystok w czwartek wieczorem straciła pierwsze punkty w Lidze Konferencji.- Jeśli tracisz trzy bramki, rywal oddaje 19 strzałów, to czegoś dobrze nie zrobiłeś - nie ukrywał po remisie z Celje (3:3) trener mistrzów Polski Adrian Siemieniec, który jednak nie narzekał na ten wynik. -Bardzo doceniamy ten punkt - dodał. Jego vis-a-vis, były piłkarz Liverpoolu Albert Riera miał z kolei wątpliwości, czy podział punktów jest sprawiedliwym rozstrzygnięciem.

To nie był najlepszy mecz w wykonaniu Jagiellonii Białystok. Ba, był to prawdopodobnie najgorszy mecz mistrza Polski w fazie ligowej Ligi Konferencji. A mimo to drużyna Adriana Siemieńca przedłużyła do 14 liczbę spotkań bez porażki, remisując na wyjeździe z mistrzem Słowenii - NK Celje 3:3. Mogła nawet wygrać, bo gdy w 78. minucie do siatki trafił Kristoffer Hansen, prowadziła na stadionie Z'dezele 3:2, ale pechowy samobój Adriana Diegueza kilka chwil później przesądził o podziale punktów. 

Zobacz wideo Żelazny: Gdyby Zieliński zrobił selfie z Ronaldo w Neapolu, to kibice dostaliby pianę na pysku

Adrian Siemieniec docenia remis w Celje. Trener gospodarzy: Jestem wściekły

Dziesięć punktów zdobytych w czterech kolejkach utrzymało Jagiellonię na trzecim miejscu w tabeli Ligi Konferencji. Dlatego też trener białostoczan Adrian Siemieniec na zdobycie jednego "oczka" w Słowenii nie narzekał. - To był mecz, którego scenariusz często się zmieniał, finalnie mamy punkt, który bardzo doceniamy - przyznawał na konferencji prasowej. 

-  To był trudny mecz, wiele zwrotów akcji, różnych momentów, otwarty i na fazy przejścia. Ale musieliśmy długo gonić wynik w meczu z trudnym przeciwnikiem - budujące jest to, że to się udawało i wyszliśmy na prowadzenie. Szkoda jednak, że tak szybko straciliśmy wyrównującą bramkę. Gdybyśmy przytrzymali ten dobry moment trochę dłużej, moglibyśmy dążyć do zabicia tego spotkania. To był szalony mecz, a przeciwnik sprawił, że musieliśmy się wiele razy napracować, by się wybronić. Dlatego bardzo doceniamy ten punkt, bo to niełatwy teren. Będziemy pracować, by w ostatnich dwóch meczach zdobyć jak najwięcej punktów - analizował. 

Sprzeczne uczucia towarzyszyły z kolei Albertowi Rierze, trenerowi Celje. - Jestem trochę wściekły, bo mieliśmy poczucie, że musimy wygrać ten mecz. Pozytywna rzecz to to, że remis być może bralibyśmy przed meczem w ciemno, bo przecież dotąd bilans słoweńskich klubów z polskimi to było sześć porażek w sześciu meczach. Napisaliśmy małą, pozytywną historię. Nawet gdy wiemy, że mogliśmy wygrać. Pokazaliśmy, że możemy rywalizować z takimi zespołami i władze klubu muszą być z tego dumne - zaznaczał były gracz Liverpoolu i 16-krotny reprezentant Hiszpanii.

Riera był zdania, że Celje zasługiwało na odrobinę więcej w tym spotkaniu. - Czy to jest sprawiedliwy wynik? Powiedziałbym, że nie. Musimy bronić lepiej, ale to były indywidualne błędy, które się zdarzają. W strzałach było 19:16, mieliśmy trochę więcej okazji. Pewnie wielu powie, że ten remis był sprawiedliwy, ale mieliśmy więcej tych klarownych szans. Rywale wybijali nawet piłkę z bramki. Brakuje nam naszego napastnika, który jest kontuzjowany - zaznaczał 42-latek. 

Jagiellonia o punkt bliżej 1/8 finału Ligi Konferencji. A Riera żartował: "Zacznę go całować"

Adrian Siemieniec wydawał się być świadomy tego, że jego drużyna miała w Celje sporo kłopotów, ale zaznaczał, że przyczyny tego stanu rzeczy wyjdą dopiero w analizie, którą przeprowadzi ze sztabem szkoleniowym. - Dla kibica był bardzo atrakcyjny, z czego też się cieszę, ale jako trener muszę szukać większej kontroli - przyznawał. - Nie zrobiliśmy wszystkiego dobrze, ale nie można dać się zwariować. Mamy w czterech meczach dziesięć punktów, trzeba patrzeć na to całościowo. Zremisować w Celje, które pokazało już w Europie, że jest groźne, to nie jest wstyd. 

W takim kontekście Riera był podobnego zdania. - Czasami w futbolu decydują małe błędy pod obiema bramkami. Na tym poziomie bronienie jest dużo trudniejsze. Takie błędy jak dziś kosztują utratę bramek ze względu na jakość zawodników przeciwnika. Dzisiaj będzie nam dość trudno, bo nie wygraliśmy, ale wciąż możemy wygrać kolejne mecze. Chcę, aby od jutra było pozytywne nastawienie. Kiedyś nikt by nie powiedział, że możemy grać na takim poziomie. Stworzyliśmy wiele nerwów Jagiellonii, z przodu mogliśmy strzelić więcej. Musimy być jednak pozytywni - apelował Hiszpan, u którego na koniec kontrowersji pojawił się uśmiech i ochota na żarty.

Riera stwierdził bowiem, że jeśli chodzi o pewność siebie nieskutecznego napastnika Celje Aljosy Matko, to "dziś wieczorem wszystko jest na jego żonie. Nie na mnie, na jego żonie. Żeby dać mu miłość. Jutro dam mu miłość. Jestem specjalistą w tych sprawach. Zacznę go przytulać. Jeśli to nie wystarczy, zacznę go całować". Natomiast zapytany o kwestie taktyczne ostrzegł w żartach: "Uwielbiam o tym mówić, ale wtedy nie skończymy tej konferencji prasowej, ostrzegam!"

Adrian Siemieniec na koniec wskazywał z kolei na całokształt rundy w wykonaniu jego piłkarzy. -  Walczymy z powodzeniem na trzech frontach, strzeliliśmy dziś trzy bramki, oddaliśmy dużo uderzeń. Drużyna jest w dobrym momencie, choć zdarzają się mecze, które nie układają się tak, jak byśmy tego chcieli. Normalne, to jest piłka. Być może przyzwyczailiśmy do czegoś innego, ale drużyna jest w dobrym momencie - powtarzał. 

Trzy punkty w dwóch ostatnich meczach Ligi Konferencji z czeską Mladą Boleslav (wyjazd) i innym słoweńskim zespołem Olimpiją Lublana (dom) powinny dać Jagiellonii bezpośredni awans do 1/8 finału Ligi Konferencji. Mecz w Czechach będzie jednak dopiero zakończeniem maratonu wyjazdowego, w trakcie którego przez najbliższe dwa tygodnie Jagiellonia rozegra mecze w Szczecinie (z Pogonią), Grudziądzu (z Olimpią w PP) oraz Krakowie (z Puszczą Niepołomice).

Więcej o: