Lista sędziowskich błędów jest w ostatnim czasie naprawdę długa i bolesna. Przyznanie Rakowowi niesłusznego rzutu karnego w meczu z Jagiellonią, brak czerwonej kartki dla Lukasa Podolskiego za ostry wślizg w nogi Damiana Kądziora, brak karnego dla Cracovii za zagranie ręką Pawła Wszołka, kontrowersyjne czerwone kartki dla Mateusza Żyry z Widzewa i Michała Gurgula z Lecha Poznań - to tylko kilka najbardziej wyrazistych przykładów.
Do tego dochodzi wpadka Daniela Stefańskiego na VAR w meczu Szwecja - Azerbejdżan, kiedy anulował on prawidłowo zdobytą bramkę Alexandra Isaka, wskazując domniemanego spalonego. Awarie wozów na meczach ekstraklasy, afery pozasportowe z udziałem Krzysztofa Jakubika, Tomasza Musiała i Bartosza Frankowskiego też działają na niekorzyść środowiska sędziowskiego w Polsce.
Poziom sędziowania w naszym kraju podupadł. W erze VAR pomyłki rzucają się w oczy jeszcze bardziej. Skąd wziął się kryzys? To wyjaśnia w rozmowie ze Sport.pl Marcin Borski, były sędzia międzynarodowy.
Marcin Borski: W dużej mierze jest to konsekwencja wcześniejszych decyzji Kolegium Sędziów PZPN. Sędziami zajmuje się lekarz medycyny, kardiolog, który normalnie pracuje w swoim zawodzie, a sędziami interesuje się po godzinach, wieczorem [chodzi o Tomasza Mikulskiego, który z zawodu jest lekarzem internistą i kardiologiem, a od 2021 r. przewodniczącym Kolegium Sędziów PZPN - red.]. Podobnie koledzy z zarządu. Nie ma żadnego profesjonalisty, który zarządzałby na bieżąco tym środowiskiem. Niestety, tak to wygląda. Kolegium Sędziów powinno pracować, być aktywne w godzinach pracy.
Do tego degradacja systemu VAR od strony technicznej. Chyba nikt nie pomyślał o tym, że to się po prostu zużywa i trzeba aktualizować systemy. Z tego, co mi wiadomo, wiele meczów odbywa się przy braku długotrwałej łączności z VAR-em, a opinia publiczna nie jest tego świadoma.
- Cały czas poruszamy się w gronie tych samych nazwisk. Kadry są szczupłe i jest to efekt zarządzania pana Zbigniewa Przesmyckiego, który tę grupę bardzo mocno zawężał. Co prawda on jednak pracował bezpośrednio z sędziami, w przeciwieństwie do Tomasza Mikulskiego, ale z bardzo wąską grupą ludzi. Kiedy wszedł VAR i potrzebne było drugie tyle kompetentnych arbitrów, to nagle się zrobił problem.
Okazało się, że sędziowie muszą po trzy mecze w kolejce sędziować, plus podróże. Pamiętam, że był taki przypadek, wręcz patologiczny, gdzie sędzia Stefański sędziował Ligę Europy w Turcji w czwartek wieczorem i przyleciał następnego dnia do Wrocławia na mecz jako VAR. Późno się położył spać, musiał nad ranem wstać, żeby zdążyć na samolot z przesiadką. Miał bardzo słaby występ na VAR. A za moment i tak sędziował kolejny mecz w ekstraklasie – już jako główny.
- Dochodzi brak motywacji u sędziów. Sędziują mimo popełnianych błędów. Widzą, że uchodzą im one na sucho. Niektórzy, ci faworyzowani, nie są rozliczani uczciwie z efektów swojej pracy. Innych sędziów dopada wypalenie, przemęczenie. Sędziują non-stop i jako główni, i na VAR. Od dawna sędziowie nie czują też oddechu konkurencji. Tak to widać z zewnątrz, ale może są jeszcze głębsze przyczyny, o których nie wiemy. Ci sędziowie, którzy normalnie dawali kiedyś radę, to teraz nie dają rady, bo albo są przemęczeni, albo wypaleni.
To też nie jest tak, że nagle źle się zaczęło dziać. Źle było cały czas, tylko problem narasta. Ta skala kryzysu pomału przypomina sędziowanie w latach 90. To jest szokujące, bo mamy przecież VAR. Nie idzie to w takim kierunku, w jakim byśmy chcieli. Coraz słabiej to wygląda. Ten system powinien się doskonalić, a on się degraduje. Tych błędów powinno być zdecydowanie mniej.
- Wydaje mi się, że kolegium współpracuje z jakimś psychologiem, ale nie wiem, czy na stałe. Pytanie, jak bardzo ta współpraca jest intensywna, czy wyciąga się z niej wnioski. W moich czasach było wsparcie psychologiczne, może też niedoskonałe, ale kto chciał, mógł korzystać. Teraz nie wiem. Wygląda, jakby nie było.
- Ja osobiście z VAR-em nigdy nie sędziowałem. Poznawałem ten system już jako instruktor czy obserwator meczowy. Ale mam takie odczucie, że wielu sędziów przyjęło taką rutynę, że i tak zawsze się wybronią, bo mają VAR. To jest takie lekceważące podejście. Jeśli dobrze pamiętam statystyki swoje i moich kolegów, to owszem, były poważne błędy, ale to był jeden rzut karny niepodyktowany w rundzie, może dwa. Jak ktoś miał trzy takie sytuacje, to musiał myśleć o spadku. A teraz sędziowie potrafią mieć trzy poważne błędy w jednym meczu. Jest też takie podejście jak u rutyniarzy, tzn. jak mnie tutaj za to zawieszą, to i tak pojadę sobie na VAR i też zarobię.
- Czy te błędy wpływają na opinię w UEFA? Myślę, że trochę tak. UEFA monitoruje wszystkie ligi, choć nie zawsze to dotyczy wszystkich sędziów branych pod uwagę przez UEFA. Ci czołowi są oceniani przez pryzmat wielu wcześniejszych występów na szczeblu międzynarodowym i do nich jest większe zaufanie, że solidnie podejdą do meczu pod egidą UEFA. Na pewno negatywnie wpłynęła afera pozasportowa Tomasza Musiała i Bartosza Frankowskiego. Widać regres, jeśli chodzi o liczbę obsad, Polacy dostają mniej meczów.
- To nieunikniony kierunek, w którym musimy iść. Często decyzje VAR-u są niezrozumiałe. Tutaj nie ma nic do ukrycia. Najlepiej, gdyby to wszystko było dostępne online. Jeżeli sędziowie są w stanie uzasadniać na stadionie przez system nagłaśniający, dlaczego podjęli taką decyzję, to byłoby to najlepsze. Jeżeli nie, to protokół pomeczowy VAR z uzasadnieniem zmiany bądź nie decyzji, widoczny w sieci zaraz po zakończonych zawodach już by wiele zmienił. To bardzo poprawiłoby atmosferę i pozwoliłoby ustalić, kto jest odpowiedzialny za błędną decyzję.
Cóż, kolega Mikulski nigdy nie był osobą na tyle odważną, żeby publicznie zabierać głos z własnej inicjatywy na jakikolwiek ważny temat. Raczej był osobą wyczekującą na decyzję szefostwa i starającą się wyjść naprzeciw. Nie dziwi mnie więc jego argumentacja.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!