Wielki alarm w Paryżu przed meczem. Francuzi szykują się na najgorsze

Kilka dni temu rozpoczęła się ostatnia w tym roku przerwa reprezentacyjna, w trakcie której kadry narodowe zakończą fazę grupową Ligi Narodów. Na czwartkowy wieczór w Paryżu zaplanowany został mecz reprezentacji Francji z Izraelem. Niestety atmosfera przed pierwszym gwizdkiem jest niezwykle napięta. Spotkanie to już dawno wyszło poza ramy samego sportu i stało się pretekstem do sporów politycznych i kulturowych.

Faza grupowa obecnej Ligi Narodów UEFA powoli dobiega końca. Europejskim reprezentacjom pozostały jeszcze po dwa spotkania na tym etapie rozgrywek, po których dowiemy się, kto awansuje do fazy pucharowej, a kto będzie musiał pożegnać się ze swoją dywizją. W czwartkowy wieczór w 5. kolejce do rywalizacji przystąpią Francuzi. Ich rywalem będzie Izrael.

Zobacz wideo Polak stał się tu prawdziwą legendą! Największy z największych

Koszmar przed meczem Francji z Izraelem. Paryż w gotowości

Spotkanie to wywołuje ogromne emocje, niestety najczęściej te negatywne. Wszystko przez to, że mecz ten jest postrzegany nie tylko przez pryzmat sportu, lecz także sytuacji geopolitycznej oraz konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Jak podawało francuskie "L'Équipe", lewicowa partia France Invictus (LFI) pomaga w organizacji propalestyńskiej demonstracji w Saint-Denis, która ma się odbyć tuż przed meczem reprezentacji Francji z Izraelem zaledwie półtora km od Stade de France, gdzie rozegrane zostanie spotkanie. Wszystko po to, aby jak najefektywniej zakłócić starcie w Lidze Narodów oraz poprzeć palestyńską stronę wojny.

Cały Paryż stanął na nogach, przygotowując się na zamieszki, rabunki i akty przemocy. Policja została zmuszona do mobilizacji łącznie pięciu tysięcy funkcjonariuszy. Francuska federacja wyjątkowo udostępniła zaledwie 20 tys. biletów na mecz z Izraelem, mimo że Stade de France pomieści około 80 tys. kibiców. Wszystko po to, aby zminimalizować szanse na jakiekolwiek zamieszki i rozróby. 

"Blokada siedziby federacji, wezwanie piłkarzy Francji do bojkotu spotkania, komunikat polskiej ambasady, ograniczenie sprzedaży biletów i pięć tysięcy funkcjonariuszy ściągniętych do Paryża. Przed czwartkowym meczem Francja - Izrael jest nerwowo, a nie opadł jeszcze kurz po izraelsko-palestyńskich zamieszkach przy meczu w Holandii" - pisał szczegółowo o gorących nastrojach przed meczem Francji z Izraelem w Kacper Sosnowski ze Sport.pl.

Sytuację komentował także prefekt policji w Paryżu Laurent Nunez, który nazwał spotkanie "meczem wysokiego ryzyka" ze względu na "bardzo napięty kontekst geopolityczny". W czwartkowy poranek w rozmowie z telewizją France Info Nunez opowiedział o napiętej atmosferze przed spotkaniem z perspektywy funkcjonariuszy. - Widzimy napięcie, które panuje obecnie w demonstracjach, szczególnie wokół demonstracji propalestyńskich, dlatego musimy zachować wyjątkową koncentrację. Reakcja sił bezpieczeństwa wewnętrznego pod moim przewodnictwem będzie niezwykle stanowcza. Chcę przestrzec tych, którzy chcą sprawiać kłopoty - powiedział dosadnie.

Oprócz tego prefekt paryskiej policji zwrócił uwagę na szerzące się w stolicy Francji przejawy antysemityzmu. Posłużył się suchymi statystykami. - Nastąpiła absolutna eksplozja protestów antysemickich. W ciągu dziesięciu miesięcy od początku roku odnotowaliśmy ponad 500 aktów antysemityzmu - wyznał. Dla porównania: dwa lata temu takich incydentów było około stu. - Przez antysemityzm mam na myśli obelgi, prowokacje, etykiety. Aż do przemocy fizycznej, na szczęście w bardziej ograniczonej ilości, ale zajmujemy się wszystkimi przypadkami - uzupełnił.

Jak widać, napięcie przed meczem Francja - Izrael jest ogromne. Na ten moment drużyna Didiera Deschampsa z dziewięcioma punktami na koncie jest wiceliderem II grupy, natomiast Izraelczycy zajmują ostatnie miejsce bez punktów.

Więcej o: