Świderski wszedł i pozamiatał, a potem dramat. Nieprawdopodobne. To koniec

Słodko-gorzki wieczór Karola Świderskiego w MLS! Polak miał szansę stać się wielkim bohaterem Charlotte FC. To właśnie on otworzył wynik spotkania kilkanaście minut po tym, jak pojawił się na boisku. Później stanął przed szansą na kolejne trafienie, tym razem w serii jedenastek. Pech chciał, że tym razem nie pokonał bramkarza. Ostatecznie jego drużyna przegrała z Orlando City i zakończyła sezon MLS.

Już za kilka dni rozpocznie się listopadowe zgrupowanie reprezentacji Polski, podczas którego rozegrane zostaną dwa spotkania Ligi Narodów. Na start Biało-Czerwoni zagrają z Portugalią, a następnie ze Szkocją. Zaproszenie do kadry otrzymało aż sześciu napastników, w tym Karol Świderski. Piłkarz Charlotte FC znajduje się w bardzo dobrej formie i po powrocie do MLS dość regularnie trafia do siatki. W fazie zasadniczej zdobył sześć goli i dwie asysty w zaledwie 10 meczach i dość mocno przyczynił się do awansu ekipy do play-offów. W niedzielną noc, a więc tuż przed rozpoczęciem zgrupowania miał okazję, by jeszcze raz zdobyć bramkę i przyczynić się do awansu drużyny. Cel udało się zrealizować, ale tylko połowicznie.

Zobacz wideo Robert Lewandowski w pogoni za Ronaldo! "Koniec jest gwałtowny"

Karol Świderski otworzył wynik spotkania. Ale to, co stało się później... koszmar

Charlotte FC rywalizowało z Orlando City. Pierwszy mecz zakończył się porażką drużyny Świderskiego 0:2. Jednak w rewanżu po rzutach karnych ekipa Polaka triumfowała. Co więcej, nasz napastnik zdobył w serii jedenastek bramkę. O wszystkim zadecydować miał więc trzeci mecz.

To Orlando było stroną przeważającą. Dłużej utrzymywało się przy piłce, a przede wszystkim kreowało więc okazji bramkowych. Tyle tylko, że brakowało skuteczności. Świderski rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych i wszedł dopiero w 61. minucie, kiedy na tablicy wyników wciąż było 0:0. I okazało się, że dał bardzo dobrą zmianę.

Bowiem już 20 minut później wyprowadził drużynę na prowadzenie. Otrzymał piłkę na połowie boiska i popędził z nią przed pole karne. Następnie podał do kolegi na lewe skrzydło, po czym wbiegł w obręb jedenastki. I po chwili otrzymał podanie zwrotne. Liel Abada posłał płasko piłkę do Polaka, a ten bez większych problemów wbił ją do siatki. Futbolówka odbiła się jeszcze od rywala - z tym rykoszetem bramkarz nie miał szans.

Świderski zmarnował karnego. Rywale bezbłędni

Radość Charlotte nie trwała długo. W 9. minucie doliczonego czasu gry sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Facundo Torres, ale za pierwszym razem nie był w stanie pokonać golkipera. Przy dobitce był już bezbłędny. Tym samym doprowadził do wyrównania i serii rzutów karnych. To one miały zadecydować o awansie.

Kto go ostatecznie wywalczył? Orlando City. Tak jak Świderski był bohaterem drugiej połowy, tak w serii jedenastek już nie. Podchodził do piłki w drugiej serii. Ciążyła na nim dość spora presja, bo poprzedniego karnego zmarnował Pep Biel. Ale i Polakowi pokonać bramkarza się nie udało. Ten wyczuł znakomicie jego intencje i zatrzymał strzał.

Z kolei Orlando było nieomylne i ostatecznie wynikiem 4-1 awansowało dalej. Dla Świderskiego i spółki to koniec sezonu MLS!

Orlando City - Charlotte FC 1:1 (4-1 rz. k.)

Więcej o: