Superpuchar Polski jest organizowany przez Polski Związek Piłki Nożnej oraz władze ekstraklasy. Pierwszym triumfatorem tych rozgrywek była Lechia Gdańsk, natomiast ostatnim - Legia Warszawa. Ta w lipcu ubiegłego roku pokonała po rzutach karnych Raków Częstochowa. Zazwyczaj finałowe starcie zostaje rozegrane tuż przed rozpoczęciem sezonu. Inaczej było tego roku, gdyż do niego nie doszło.
Dziennikarz Roman Kołtoń wywołał w środę burzę po wpisie w mediach społecznościowych, w którym przekazał, że finał Superpucharu Polski miał odbyć się... w Miami. Rzekomo pomysł jednak upadł "prawdopodobnie ze względów finansowych". Dodał, że oba kluby, czyli mistrz Polski Jagiellonia oraz zdobywca krajowego pucharu Wisła Kraków, były chętne na wyjazd do Stanów Zjednoczonych.
Prezes Cezary Kulesza stwierdził, że pomysł jest już jednak nieaktualny. Nowe wieści w tej sprawie ujawnił właśnie Tomasz Włodarczyk. - Całość miał zorganizować i pokryć wszelkie koszty jakiś zagraniczny promotor - wyjaśnił w programie "Z tego, co słyszę", uzupełniając, że spotkanie miałoby zostać rozegrane w przerwie między rundami aniżeli 7 grudnia, jak oznajmił Kołtoń. To wydarzenie zechciano również połączyć z okresem przygotowawczym obu drużyn.
Włodarczyk podważył za to wieści Kołtonia, który zaznaczył, że wobec niepowodzenia finał Superpucharu odbędzie 7 grudnia w Białymstoku. - Słyszę, że wcale nie jest tak blisko. Wisła dostaje sygnały, że Jagiellonia nie chce wpuścić jej kibiców, czyli dopisuje się do pozostałych polskich drużyn, które nie wpuszczają fanatyków na swoje obiekty - wyjaśnił.
Jak się okazuje, jeśli Jagiellonia nie zmieni decyzji, to Wisła nie zamierza wystąpić w tym meczu. Nie wpłynie nawet na nią perspektywa kary finansowej, gdyż według przepisów, jeśli nie rozegra finału Superpucharu, może otrzymać gigantyczną sankcję - 500 tys. złotych. Włodarczyk podkreśla, że twarde postanowienie wydał prezes Jarosław Królewski, który zastrzega, że bez obecności kibiców Wisła po prostu nie wyjdzie na murawę. - To jest sytuacja absurdalna - podsumował dziennikarz.
Gdyby to tego spotkania doszło, nikt nie może mieć wątpliwości, że faworytem byłaby Jagiellonia. Nie dość, że nie przegrała blisko dwa miesiące, to znajduje się na pozycji wicelidera ekstraklasy i robi wszystko, co w jej mocy, by obronić mistrzostwo Polski. - Nie ma nic lepszego dla piłkarzy, jak gra o trofea! Dla klubów też te trofea się liczą - tu i teraz, ale w całej historii - podsumował trener Adrian Siemieniec, cytowany przez Kołtonia.