Tragiczna sytuacja piłkarzy klubu 1. Ligi. Prezes grozi i szantażuje

W ostatnich miesiącach sporo się mówi o problemach finansowych w Kotwicy Kołobrzeg. Zawodnicy nie raz skarżyli się na zaległości z wypłatą pensji. Postanowili walczyć o swoje i poważnie rozważają rozwiązanie kontraktów z winy kluby. Ale prezes klubu Adam Dzik w ogóle nie przejmuje się presją wywieraną przez zawodników, by wreszcie uregulowano długi. Mało tego - grozi złożeniem wniosku o upadłość Kotwicy.

Kotwica Kołobrzeg to tegoroczny beniaminek Betclic 1. Ligi. Po 14 kolejkach zajmuje 12. miejsce z dorobkiem 14 punktów. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Kotwica wygrała tylko raz, a dzisiaj odpadła z Pucharu Polski, przegrywając u siebie z Puszczą Niepołomice 0:1. Kryzys sportowy to nie jedyny problem klubu.

Zobacz wideo 2024/2025 Betclic 1 liga - skróty meczów:

Spór piłkarzy Kotwicy z prezesem o pieniądze

Kotwica Kołobrzeg ma do spłacenia długi finansowe, a jej sytuacja jest do tego stopnia zła, że podjęła się absurdalnej próby ściągnięcia pieniędzy od byłych piłkarzy. Tymczasem obecni zawodnicy drużyny z Pomorza Zachodniego nie dostają pensji od prawie trzech miesięcy, nie otrzymali także należnych premii. Nie tylko im klub zalega z wypłatami. Jak ujawnił na Twitterze specjalista od zachodniopomorskiej piłki, Norbert Skórzewski, "Klub nie rozlicza również agentów, a długi piętrzą się z dnia na dzień".

Kłopotem jest też kwestia ubezpieczenia zawodników. Gracze Kotwicy zostali ubezpieczeni przez prezesa Adama Dzika jako pracownicy biurowi, więc w razie kontuzji dostaną niewielkie pieniądze. Wykupienie ubezpieczenia piłkarskiego jest dla Dzika "przepłaceniem i on tego nie zrobi".

"Sprawa wygląda tak, że cały zespół nie jest ubezpieczony ubezpieczeniem piłkarskim. Adam Dzik ubezpieczył wszystkich w firmie jako pracowników biurowych. Przez to nie przysługują im odszkodowania za typowo piłkarskie, poważne kontuzje. Gdy zawodnik się posypie, dostaje jakieś grosze. W pewnym momencie jeden z ubezpieczycieli zaoferował Dzikowi pakiet typowo piłkarski, tylko ten musiałby zapłacić 60 tysięcy dla całego zespołu w skali roku. Dzik powiedział, że dla niego to przepłacanie i on tego nie zrobi. Więc grając w Kotwicy, trzeba uważać na poważne kontuzje, bo wówczas zaczynają się schody" - przekazał Skórzewski w mediach społecznościowych.

Zawodnicy mają dość tej sytuacji, dlatego złożyli wezwania do wypłacenia zaległych pieniędzy. W przeciwnym razie część z nich wniesie o rozwiązanie kontraktu z winy klubu. Z kolei Dzik nie wygląda na osobę chętną do rozmów ws. zaległych pensji. Według Skórzewskiego straszy piłkarzy, że nikt nie dostanie ani grosza.

"Adam Dzik sugeruje piłkarzom, że jak dalej będą upominać się o pieniądze, to w końcu zgłosi upadłość klubu i nikt nic nie dostanie" - poinformował Skórzewski.

Co ciekawe, trener Ryszard Tarasiewicz i jego sztab otrzymują wynagrodzenie na czas.

Wcześniej Dzik miał sugerować trenerom, by ci nie wystawiali w pierwszym składzie zawodników najgłośniej upominających się o pieniądze. W połowie października piłkarze mieli spotkać się z prezesem i porozmawiać nt. sytuacji finansowej Kotwicy. Dzik nie stawił się na spotkaniu. Sytuacja staje się coraz większą farsą.

Dzik wymaga natychmiastowej poprawy wyników. Miał odbyć rozmowę z trenerami nt. sytuacji i rezultatów w lidze. Można sądzić, że posada Tarasiewicza jest zagrożona.

W sobotę Kotwica wróci do rywalizacji w Betclic 1. Lidze. Zagra u siebie z Odrą Opole.

Więcej o: