To jedna z największych wpadek PZPN w tym roku. Wciąż nie został bowiem rozegrany Superpuchar Polski, który najczęściej odbywa się tuż przed nowym sezonem ligowym. Tak nie było jednak w tym roku. - - PZPN, m.in. za sprawą nacisków Wisły Kraków, pierwotnie wyznaczył termin na 7 lipca, czyli aż na dwa tygodnie przed rozpoczęciem nowych rozgrywek. Na to z kolei nie zgodziła się Jagiellonia Białystok, która miała być gospodarzem meczu. Dodatkowo okazało się, że nie sprawdzono, czy Stadion Miejski w Białymstoku (obecnie Chorten Arena) jest tego dnia wolny. A nie był, więc meczu nie można było tego dnia rozegrać - pisał tydzień temu Jakub Seweryn, dziennikarz Sport.pl.
PZPN rozważał jeszcze dwa terminy rozegrania Superpucharu Polski - 30 października oraz w listopadzie 2024 roku. Kilka dni temu Jakub Seweryn poinformował, że w tym roku nie odbędzie się Superpuchar Polski.
- Czy to zamyka całą sprawę? Nie do końca, bo póki co temat został odłożony na przyszły rok, gdy mogłyby zostać rozegrane dwa mecze o Superpuchar - pierwszy pomiędzy zwycięzcami Ekstraklasy i Pucharu Polski z 2024 roku, a kilka miesięcy później ten, w którym zmierzą się triumfatorzy w/w rozgrywek już w 2025 roku - pisał dziennikarz.
Teraz brak rozegrania Superpucharu Polski skomentował Zbigniew Boniek, były świetny piłkarz i prezes PZPN.
- Każdy kraj na świecie ma swój Superpuchar. Powinien on odbyć się siedem, osiem dni przed rozpoczęciem sezonu i to nie jest żaden problem. Czytałem problemy Wisły Kraków i Jagiellonii i to jest śmieszne. U nas wciąż myśli się kategoriami, że jak mam pięć dni grać przed jakimś meczem, to najlepiej, bym nie grał. To jest błędne myślenie. Możesz tak myśleć, ale po rozegraniu 12-13 spotkań co trzy dni. Masz przecież 25 piłkarzy, możliwość 5 zmian, rotacji. Ja tego po prostu nie rozumiem - powiedział Boniek w "Prawdzie Futbolu".
- Nie będę z tego robił afery. Trochę to pokazuje system zarządzania organizacją. Czasami trzeba mieć twardą rękę i powiedzieć, że gramy tego i tego dnia. Jeżeli chcemy się szanować, być wielcy, by prawa telewizyjne miały swoją wartość, to nie możemy mówić tylko o przekładaniu meczów. Pamiętam, jaką kiedyś satysfakcję mieli prezesi, piłkarze, trenerzy ze zdobycia Superpucharu. Do tego jeszcze trochę kasy. Sezon się jeszcze nie zaczął, a oni już coś mieli - dodał Boniek.
Wspomniał też czasy, jak było z Superpucharem Polski w czasach, gdy on był prezesem PZPN.
- Ustaliłem z Ekstraklasą, że jest on w mojej gestii. Zrobiliśmy regulamin, że gramy kilka dni przed startem ligi. Powiedziałem, że będzie kara dla tych, co nie będą chcieli grać. Tutaj kluby same się dogadują, jest demokracja, która polega na anarchii. Każdy chciałby we wszystkim mieć decydujący głos. Tak nie może być. Czasami musi zdecydować ktoś, kto został wybrany - czy to się komuś podoba, czy nie. Mleko się już rozlało i ciężko będzie rozwiązać problem - przyznał Boniek.
Sytuację na polskim podwórku porównał do tej panującej w Anglii.
- W Anglii grają 100 tys. meczów. Między Anglią, a Nowym Rokiem grają po 3 trzy spotkania. U nas gdyby tak było, to byłyby petycje, dyskusje na Wiejskiej. Byłyby dyskusje, czy można grać, czy to święto religijne. Tam nikt nie płacze - dodał.
Cały odcinek można obejrzeć tutaj.