26 grudnia 2023 roku Maciej Kurowski poszedł do klubu "Gramofon", gdzie został pobity przez fanatyków Podlasia Białej-Podlaskiej. Można stwierdzić, że znalazł się w złym miejscu o niewłaściwym czasie, gdyż próbował rozdzielić koleżankę, która popadła w konflikt z dziewczyną jednego z kiboli. I to właśnie piłkarzowi się oberwało, ponieważ został boleśnie pobity przez mężczyzn, którzy wówczas pełnili funkcję żołnierzy w Żandarmerii Wojskowej. Całe zdarzenie miało miejsce na oczach policji.
Dziennikarz Jakub Białek opublikował obszerny materiał wideo na kanale Weszło TV, w którym opowiada o wszystkim, co się wydarzyło. - Poczuliśmy się, jak w jakichś latach 90., kryminał - oznajmił. Mimo że żołnierze finalnie stracili pracę, to próbowali jeszcze namówić Kurowskiego do wycofania zeznań. - Chcieli, żeby im było dobrze, żeby nie mieli konsekwencji i sprawa ucichła. Ale nie skłamałem. Powiedziałem prawdę. Pisali do mnie, że zepsuję sobie życie i karierę - stwierdził sam zainteresowany.
Jak się okazało, klub, w którym zawodnik się wychował, Podlasie Biała Podlaska stanął po stronie fanatyków. - Prezesi oznajmili mi, że mogę szukać sobie nowego klubu, że na Podlasiu już nie zagram. Zdanie kiboli było ważniejsze. Nie dość, że musiałem szukać sobie nowego klubu, to jeszcze musiałem zapłacić za siebie 2500 zł ekwiwalentu, żeby odejść - wyjaśniał Kurowski.
I choć sytuacja nie jest jeszcze zakończona, to wspomina, że przez pewien okres czuł się fatalnie. - Jestem ofiarą pobicia. Nic złego nie zrobiłem. Cały czas wracam myślami do tej sytuacji, mimo że chciałbym o niej zapomnieć i się odciąć - przyznał. - Przynajmniej raz w tygodniu była taka sytuacja, że ktoś obrażał mnie na ulicy. Jadę sobie rowerem, idę do Biedronki i jestem wyzywany. Za co? Z dziewczyną idę na spacer, to samo. Sytuacja była ciężka, ale jakoś dałem radę. Będę silniejszy - zaznaczył.
Niedługo potem Kurowski został przywrócony do Podlasia, gdyż był problem z młodzieżowcami. Ale kibole nie zapomnieli. "Kurowski wybrałeś drogę frajera, kończy się w Podlasiu twoja kariera" - tak wyglądał jeden z transparentów zawieszonych na trybunach. Nie brakowało również przyśpiewek, w których podkreślano, że zawodnik ma "w********ć".
W ubiegłym miesiącu przeniósł się do Stomilu Olsztyn, ale tamtejsi fani równie szybko dowiedzieli się o nim wszystkiego. - Nie mogę grać ani w pierwszym, ani w drugim zespole, to nie jest komfortowe. Zagrałem tylko jeden mecz w rezerwach jeszcze przed tym, zanim się dowiedzieli, że jestem tym Maciejem Kurowskim. Po tym powiedziano mi, że nie mogę grać - zdradził.
Kiedy Kurowski dogadywał się ze Stomilem, dostawał zapewnienie, że będzie grał. W ostatni dzień okienka transferowego władze zmieniły jednak zdanie. Miało dojść do spotkania wyjaśniającego z kibicami, ale sytuacja nie uległa poprawie.
- Maciek nie przypadł do gustu kibicom. Próbujemy wyjaśniać tę sytuację. Problemów w Stomilu nie brakuje, a nie chcemy niczego robić wbrew kibicom. Oni obok historii są główną wartością klubu. (...) Mamy inne problemy i to trochę się odwleka - objaśnił członek rady nadzorczej, który nieformalnie pełni funkcję prezesa Stomilu, Piotr Gajewski.
Na pytanie: "czy nie lepiej byłoby dla wszystkich, gdyby jednak grał, skoro opłacacie jego kontrakt", odpowiedział krótko. - Nie wiem, czy lepiej. Trenuje, pomaga zagęścić boisko treningowe, więc spełnia swoją rolę - uzupełnił. Niespodziewanie głos postanowił zabrać prezes Wisły Jarosław Królewski, który zaoferował pomoc zawodnikowi.
"Dobra niech stracę. Nie możemy pomóc w kontekście transferu, ale jeśli zawodnik ma robić za 'zagęszczenie boiska treningowego' chętnie opłacę prywatnie jego roczny zerwany kontrakt, ewentualnie pomoc psychologiczną tudzież inną, aby mógł normalnie kontynuować treningi w innym miejscu. Dzięki temu klub, który w niego uwierzy i zatrudni, nie będzie musiał ponosić w tym sezonie kosztów" - podsumował.