Polski klub leci na dno. Tylko jeden winny. "Człowiek z innej epoki"

Podbeskidzie Bielsko-Biała jeszcze cztery lata temu grało w ekstraklasie. Dziś walczy o utrzymanie w II lidze. Ostatnie wyniki nie napawają jednak optymizmem, a wielkich nadziei na poprawę nie ma. Klub od dłuższego czasu ma problemy finansowe, a dodatkowo jest kiepsko zarządzany. Coraz więcej osób jako głównego winowajcę takiej sytuacji wskazuje prezesa Krzysztofa Przeradzkiego. - Nie ma pojęcia o piłce - mówią o nim pracownicy klubu.

Podbeskidzie Bielsko-Biała w ostatnich latach notuje spektakularny zjazd. W latach 2011-2016 nieprzerwanie grało w ekstraklasie. Później udało się mu do niej awansować w roku 2020, ale po roku spadło z powrotem do I ligi. W poprzednim sezonie wydarzył się jednak prawdziwy dramat. Po raz pierwszy od 23 lat Podbeskidzie znalazło się na trzecim poziomie rozgrywkowym. Zamiast walczyć o powrót na zaplecze elity, drużyna powoli zbliża się do strefy spadkowej. W tabeli II ligi zajmuje 12. miejsce. Zaliczyła też sporo wpadek, jak porażka 0:3 w derbach z Rekordem Bielsko-Biała, które zakończyły się w dodatku chuligańskim skandalem. Nic w tym dziwnego, bo klubie od dawna dzieje się źle.

Zobacz wideo Moder nie krył rozczarowania. "Jest duży niedosyt"

Fatalna sytuacja polskiego klubu. A niedawno grali w ekstraklasie. "Nie da się normalnie pracować"

Sytuacji Podbeskidzia przyjrzała się redakcja goal.pl. Według jej ustaleń klub ma spore długi wobec innych spółek - głównie miejskich (sam też w 65 proc. jest własnością miasta) oraz własnych pracowników. Problem z otrzymywanie pensji na czas mają nie tylko piłkarze, lecz także trenerzy z akademii, a nawet... pracownicy biurowi.

Jak opisuje portal, coraz więcej pracowników zaczyna się zwalniać, a inni poważnie rozważają taki krok. - Dziś nie da się już jednak normalnie pracować i działać dla dobra klubu. Przewlekłe cięcie kosztów, deprecjonowanie pomysłów i wszechobecny chaos. Mówiąc wprost, mam dość i nie chcę już dłużej firmować tego projektu pod przywództwem Krzysztofa Przeradzkiego swoją twarzą i nazwiskiem - mówił jeden z anonimowych rozmówców.

Prezes Podbeskidzia pod ostrzałem. "Człowiek z innej epoki". To może być jego koniec

Odpowiedzialna za chaos w klubie ma być w głównej mierze postać prezesa Krzysztofa Przeradzkiego. Zdaniem informatorów goal.com to właśnie jego decyzje i sposób zarządzania ciągnie Podbeskidzie na dno. - Prezes to człowiek z innej epoki. Na początku kompletnie nie rozumiał specyfiki funkcjonowania klubu piłkarskiego, z czasem tylko nieco się wyrobił, ale nie na tyle, żeby stać na czele takiej organizacji - twierdził jeden z nich. - Mówisz mu co innego, a on to interpretuje zupełnie na opak. Właściwie można mu wcisnąć wszystko, bo nie ma pojęcia o piłce. Pytanie, co mogą mu naopowiadać menadżerowie i inne spółki, gdy gra toczy się o ogromne pieniądze? - dodał następny.

Rozmówcy wskazywali, że Przeradzki nie ma żadnych kompetencji do prowadzenia klubu piłkarskiego. Jak ustalił portal, przez lata zajmował się zupełnie czymś innym. Działał w branży budowlano-deweloperskiej. Jego firma w latach 2013-18 miała seryjnie wygrywać przetargi w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Wówczas odpowiedzialny za inwestycje w niej był w niej insp. Piotr Kucia. Gdy zakończył służbę, został wiceprezydentem Bielska-Białej i to właśnie z jego nadania Przeradzki w grudniu 2023 r. miał objąć stery w Podbeskidziu.

Wybór okazał się kompletnie nietrafiony, co w rozmowie z goal.pl przyznał sam Kucia. - Osobiście mam wiele zastrzeżeń do pracy prezesa i trudno mi ocenić pozytywnie jego pracę - powiedział. Kibice Podbeskidzia wystosowali nawet list otwarty, w którym domagają się odwołania Przeradzkiego. Kucia twierdzi jednak, że o nim nie słyszał. Wydaje się jednak, że wkrótce prezes będzie musiał ustąpić. 29 października 2024 roku spotka się Rada Nadzorcza TS Podbeskidzie S.A., na której Przeradzki ma przedstawić sprawozdanie finansowe oraz to dotyczące działań zarządu za ostatni rok. Bardzo możliwe, że wtedy też zapadnie decyzja o jego odwołaniu.

Więcej o: