W środowy wieczór piłkarski świat obiegły szokujące doniesienia o śmierci George'a Baldocka. Grecki obrońca jeszcze w weekend grał w barwach Panathinaikosu w spotkaniu z Olympiakosem. "Piłkarz w środę został znaleziony martwy w basenie w domu w Glyfadzie. Wcześniej przez kilka godzin szukała go jego żona. Jak informuje portal "Ekathimerini.com" przyczyny jego śmierci nie są jeszcze znane, ale wiadomo, że nie odniósł żadnych obrażeń ze strony osób trzecich. Wszystko będzie jasne po sekcji zwłok" - opisywał Paweł Matys ze Sport.pl.
Cała sprawa wstrząsnęła Grecją i ich kadrą narodową. Mowa w końcu m.in. o 12-krotnym reprezentancie kraju. "Daily Mirror" poinformowało, że Grecki Związek Piłki Nożnej pozostaje w ciągłym kontakcie z UEFA i poprosił nawet o przełożenie czwartkowego meczu z Anglią. Greccy piłkarze "są w szoku" po tym, jak poproszono ich o rozegranie spotkania.
Mecz ostatecznie odbędzie się zgodnie z planem, gdyż zdaniem UEFA pozostało za mało czasu na przełożenie spotkania. "W imieniu europejskiej społeczności piłkarskiej jesteśmy głęboko zasmuceni śmiercią obrońcy Panathinaikosu i Grecji George'a Baldocka. Nasze myśli i najszczersze kondolencje kierujemy do jego rodziny, przyjaciół i kolegów z drużyny" - przekazała federacja w oficjalnym komunikacie.
UEFA poinformowała, że na prośbę greckiego związku przed meczami z Anglią i Irlandią pamięć George'a Baldocka zostanie uczczona minutą ciszy. Do tego piłkarze każdej z drużyn wystąpią z czarnymi opaskami na ramionach.
George Baldock zmarł w wieku 31 lat. Od tego sezonu był zawodnikiem Panathinaikosu, w którego barwach zagrał cztery razy. Wcześniej Baldock wiele lat spędził na Wyspach Brytyjskich. Dla Sheffield United F.C wystąpił aż 219 razy.