27 - tyle meczów w reprezentacji Polski uzbierał Maricn Żewłakow, który w narodowej kadrze pięć razy wpisał się na listę strzelców. Klubową karierę rozpoczynał w Polonii Warszawa, skąd w 1998 roku odszedł do KSK Beveren. W następnych latach reprezentował także barwy innych belgijskich drużyn, takich jak Exc. Mouscron, FCV Dender EH oraz KAA Gent. Równo dziesięć lat później trafił do cypryjskiego Apoelu Nikozja, z którym zgarnął krajowe mistrzostwo.
W barwach wspomnianych drużyn Żewłakow miał okazję występować przeciwko klasowym środkowym obrońcom, z którymi niejednokrotnie toczył boje z racji zajmowanej pozycji na boisku. Jak nasz były kadrowicz wspomina te starcia? W ostatniej rozmowie z Kanałem Sportowym wymienił kilka nazwisk, przytaczając przy okazji ciekawą anegdotę.
- Nie zapomnę też francuskich obrońców. Laurent Blanc, Marcel Desailly czy Lillian Thuram. Wtedy, w 2000 roku na Stade de France, zrozumiałem, czym jest wielka piłka. Nawet była taka sytuacja, że wszedłem w pojedynek z Desaillym i udało mi się go przewrócić. Popatrzył się na mnie spode łba, więc po francusku go przeprosiłem, by nieco załagodzić sytuację - opowiadał. Co na to 116-krotny reprezentant Francji? - A on odpowiedział, że "nic się nie stało, tak trzeba grać". To mnie bardzo pokrzepiło. Że możemy walczyć z całych sił, ale jednak jest to tylko sportowa rywalizacja - zdradził nasz napastnik.
Marcin Żewłakow twarde pojedynki bark w bark musiał toczyć również m.in. z Johnem Terrym. W przypadku Anglika 48-latek przyznał, że to "charakterniak", ale jednocześnie dostrzegł w nim cechy boiskowego eleganta.
- Świetny piłkarz i wielka osobowość [...] To był twardy obrońca. Charakterniak, ale nie "bydlak". Grał ostro i zdecydowanie, ale nie chciał ci zrobić krzywdy. Miał też w sobie coś z dżentelmena. Nie lekceważył nas, że byliśmy jakimś cypryjskim zespołem, który przyjechał zebrać oklep - mówi. Po chwili Żewłakow zdradził kolejną historię, tym razem z wymianą koszulek z legendą Chelsea. - No i pamiętam, że poprosiłem go o koszulkę w trakcie meczu, ale zszedłem przed ostatnim gwizdkiem. Byłem już pogodzony z tym, że o mnie zapomni i wręczy komuś innemu, a jednak pamiętał i wręczył mi ją w tunelu. Wtedy poczułem, że to wielki piłkarz, ale i duża postać poza murawą - zakończył.
Jak widać, lata kariery w europejskich klubach sprawiły, że były reprezentant Polski ma wiele wspomnień związanych z wielkimi piłkarzami. W 2010 roku Żewłakow trafił do GSK-u Bełchatów, a dwa lata później zawiesił buty na kołku jako piłkarz kieleckiej Korony. Łącznie we wszystkich klubowych rozgrywkach wystąpił aż w 492 meczach, w których strzelił 142 bramki i zanotował 30 asyst.