Wyniki kadry prowadzonej przez Manciniego są co najwyżej przeciętne. W odbywającym się na początku roku Pucharze Azji jego piłkarze odpadli już w 1/8 finału. Teraz Saudyjczycy walczą o awans na kolejne mistrzostwa świata. Zmagania grupowe w trzeciej rundzie eliminacji zaczęli od sensacyjnej wpadki - domowego remisu z kadrą Indonezji.
Oba kraje w rankingu FIFA dzieli 77 miejsc. Oczekiwania wobec saudyjskiej kadry są trochę wyższe. To jedna z najlepszych drużyn w Azji, a Mancini zarabia - jak podawała przy jego zatrudnieniu "La Gazzetta Dello Sport" - 25 milionów euro rocznie. Za takie pieniądze można oczekiwać lepszych wyników niż remis z Indonezyjczykami.
Mancini znalazł jednak wymówkę dla tego wyniku. Winni są... Saudyjczycy. A dokładniej tamtejsza liga oraz tworzące ją kluby, które tak się skupiły na ściąganiu piłkarskich gwiazd, że zapomniały o rozwoju krajowego futbolu. - Saudyjscy zawodnicy muszą grać więcej w lidze. Potrzeba większej współpracy pomiędzy federacją i ligą, bo 20 moich piłkarzy siedzi na ławce w swoich klubach - cytuje jego wypowiedź SportMediaset.
Sprawdzamy i rzeczywiście. Z 11 zawodników pierwszego składu w meczu z Indonezją, dwóch wciąż nie zagrało w tym sezonie nawet minuty. Kolejnych dwóch ma za sobą ledwie kilkadziesiąt minut gry. Dużo gorzej wygląda to na ławce rezerwowych. W całej kadrze piłkarzy w podobnej sytuacji jest 13 - czyli trochę mniej niż wynika ze słów Manciniego, ale wciąż sporo.
Mimo tych problemów Saudyjczycy będą liczyć na zwycięstwo w kolejnym spotkaniu. Im wyższe, tym lepiej. Sytuacja im sprzyja, bo we wtorek 10 września zagrają z Chinami. Reprezentacja tego kraju kilka dni temu się skompromitowała w meczu eliminacyjnym z Japonią i przegrała aż 0:7.