Do skandalicznych wydarzeń doszło podczas meczu pomorskiej IV ligi, w którym Pogoń Lębork podjęła Jaguara Gdańsk. Około 60. minuty meczu kibice gospodarzy wtargnęli na sektor, gdzie znajdowali się fani rywala. Następnie pobili właściciela Jaguara oraz ukradli szaliki i flagi niewielkiej grupce kibiców.
Co jest dość zrozumiałe, Jaguar nie chciał kontynuować gry. Drużyna miała przekazać to delegatowi PZPN, który stwierdził, że nie ma podstaw do przerwania spotkania i mecz ma być kontynuowany. "Przedstawiciele Jaguara zapowiedzieli, że tak nie zostawią tej sprawy, że złożą odwołanie od tego meczu" - przekazał portal trojmiasto.pl. Teraz kulisy tych wydarzeń ujawnił właściciel ekipy z Gdańska Michał Jadanowski.
- Około 60 minuty na boisko wbiegła grupa około 10 miejscowych w kominiarkach, biegnąc w kierunku sektora gości. Jako, że był tam mój 70-letni ojciec, pobiegłem zaatakowanym na pomoc. Miejscowi skradli naszą flagę i przez nikogo nieniepokojeni oddalili się w swoim kierunku. Absurdem było w tej sytuacji kontynuować mecz - powiedział w rozmowie ze Sport Interia. I dodał, że z powodu obrażeń musiał trafić do szpitala, ale już wszystko z nim w porządku. Dziennikarze dodali również, że do Lęborka udała się grupka zaledwie pięciu kibiców, z czego trzech było niepełnosprawnych.
Prezes Jaguara nie zamierza zostawić tak tej sprawy i planuje podjąć pewne kroki. - Sporządzamy pismo do Pomorskiego ZPN. Jakie będą poczynione kroki? Nie wiem. Według mnie ten mecz nie powinien w ogóle być rozegrany do końca. Liczę na to, że potraktują to poważnie. Generalnie chcielibyśmy porozmawiać z klubami, by zrobić jakąś akcję promocyjną, że po prostu my się wszyscy na to nie zgadzamy - dodał w rozmowie z portalem Meczyki.pl. Dziennikarze skontaktowali się również z piłkarzami Pogoni, którzy ostro skrytykowali zachowanie kibiców. - Karygodna sytuacja, straszna wiocha… Nie ma co kłamać, jest pełno świadków - powiedział jeden z nich.
Spotkanie Pogoni Lębork z Jaguarem Gdańsk zakończyło się remisem 1:1.