Bezbramkowym remisem zakończył się mecz Walia - Turcja w ramach dywizji B w Lidze Narodów. Goście starcie kończyli w dziesiątkę po dwóch żółtych kartkach Barisa Alpera Yilmaza, który boisko opuścił już w 62. minucie. Trener Walijczyków Craig Bellamy po kartce dla rywali chciał poszukać zwycięstwa i posłał na boisko Kieffera Moore'a w 72. minucie gry. Jego wejście o mało co nie zakończyło się tragedią.
Moore od lat słynie z ogromnej zadziorności i nieodpuszczania na boisku w żadnej sytuacji. Niewiele brakowało, a skończyłoby się to dla niego tragedią. Podczas walki o piłkę napastnik wylądował na ziemi, a walczący z nim o piłkę Caglar Soyuncu nadepnął mu na głowę.
Właściwie to nawet przejechał mu korkiem po twarzy - najpierw w okolicach nosa i ust, a później po czole. Cała sytuacja widoczna jest na poniższym zdjęciu. Zdarzenie było bardzo przypadkowe, a więc Soyuncu nawet nie obejrzał za to żółtej kartki.
Lada moment na twarzy Moore'a pojawiło się naprawdę dużo krwi i wydawało się, że napastnik nie będzie w stanie kontynuować gry. Za linią boczną został jednak opatrzony i ze specjalną opaską na głowie wrócił do gry na ostatnie minuty. Finalnie wyniku nie zmienił, ale po tak poważni wyglądającej sytuacji był w stanie kontynuować grę.
Kibice komentujący sytuację są pod wrażeniem, że Moore wrócił do gry, ale przypominają, że to już nie pierwszy raz, kiedy na boisku ktoś uszkodził mu głowę. "Wydaje mi się, że on ma taką kontuzję już 50. raz" - czytamy w jednym z komentarzy. "Chyba żaden piłkarz nie przelał tyle krwi za swój kraj, co Kieffer Moore" - dodał kolejny z fanów.
Pomimo że sytuacja wyglądała naprawdę groźnie, to Kieffer Moore prawdopodobnie nie będzie musiał po niej pauzować. Kolejny mecz Walia zagra już w poniedziałek 9 września przeciwko Czarnogórze.