- Mieliśmy inne możliwości, ale były one gorsze. Mogliśmy zagrać np. ze Sri Lanką lub Bhutanem. Nie mieliśmy jednak wielu możliwości - mówił pod koniec sierpnia selekcjoner reprezentacji Rosji, Walerij Karpin.
55-latek nie był zadowolony z tego, z kim jego reprezentacja zagra we wrześniowych meczach towarzyskich. Rosjanie, którzy wciąż pozostają wykluczeni z europejskiej rywalizacji po ataku na Ukrainę, w czwartek zagrali z Wietnamem, a w sobotę czeka ich mecz z Tajlandią.
Pierwszy "test" Rosjanie zdali bez zarzutu. Drużyna Karpina wygrała w Hanoi z Wietnamem 3:0. "Mimo wysokiej temperatury, duchoty i tragicznej murawy Rosjanie nie dali szans przeciwnikom. To trzecie zwycięstwo drużyny narodowej z rzędu" - relacjonował portal sport-express.ru.
Rosjanie najwięcej narzekali na murawę w Hanoi. I rzeczywiście trudno nazwać ją jakkolwiek przygotowaną do meczu. Boisko nie tylko było bardzo suche, ale widoczne na nim były kawałki, na którym znajdował się jedynie piach, przez co piłka często podskakiwała i stwarzała problemy zawodnikom.
- Warunki nie były idealne, ale szczerze mówiąc, graliśmy na gorszych boiskach. Tak było na przykład w Kirgistanie - mówił po meczu Karpin. On na murawę nie mógł narzekać, bo tragicznie przygotowane boisko okazało się sprzymierzeńcem jego zespołu.
W 61. minucie wietnamski obrońca - Van Thanh Vu - zagrał do swojego bramkarza. Van Lm Dang nie trafił jednak w piłkę, przez co gospodarze stracili kuriozalnego gola na 0:2. - Mój Boże, co to było? - przeżywał rosyjski komentator. Pierwszą bramkę dla Rosji w 24. minucie zdobył Daler Kuziajew, w 77. minucie gola na 3:0 strzelił Tamerłan Musajew.
Po samobójczym trafieniu Wietnamczyków nam od razu przypomniał się mecz z Irlandią Północną w 2009 r., kiedy po podaniu Michała Żewłakowa w niemal identycznej sytuacji w piłkę nie trafił Artur Boruc.