Hiszpański Real Betis, serbska Backa Topola, cypryjska Omonia Nikozja, szwajcarskie Lugano, szwedzkie Djurgardens i białoruskie Dynamo Mińsk. Tak prezentują się rywale Legii Warszawa w fazie ligowej Ligi Konferencji zgodnie z nowym formatem tych rozgrywek (w LK rozgrywa się sześć meczów ligowych, a nie osiem jak w Lidze Europy oraz Lidze Mistrzów). U siebie warszawianie zmierzą się z Lugano, Betisem oraz Dynamem Mińsk i to właśnie ten trzeci mecz wzbudza sporo emocji.
Wszystko oczywiście z uwagi na białoruski rodowód tego klubu. Ten kraj od początku wojny jawnie współpracuje z Rosją Władimira Putina w krwawym ataku na Ukrainę, a sportowcy stamtąd nierzadko muszą występować bez flagi (jak w tenisie) lub nie mogą w ogóle tego robić. W piłce nożnej akurat mogą i choć białoruski futbol jest w totalnym kryzysie, Dynamo dostało się do Ligi Konferencji. Ten konkretny zespół wzbudza jeszcze więcej kontrowersji, bo jego kibicem jest sam dyktator Aleksander Łukaszenka.
Ich przyjazd do Warszawy może być zatem dość... niespokojny. Kibice Legii Warszawa znani są z tego, że nie cackają się jeśli chodzi o wyrażanie swego zdania. Ich oprawy nieraz wzbudzały sporo emocji, jak choćby anty-imigrancka oprawa z końcówki lipca, o której głośno było w całej Polsce, a nawet poza nią. Białorusini obawiają się zatem, czy na trybunach w trakcie spotkania nie zdarzy się coś, czego białoruska propaganda wolałaby nie pokazywać.
"Niezależny dziennik "Tribuna" zauważył, że Białorusinów w Warszawie 7 listopada czekać może trudna noc. Zwłaszcza że wątpliwa jakość sportowa rywala wcale nie odstrasza kibiców Legii. "W zeszłym sezonie na ich mecz z Aston Villą przyszło niespełna 28 tysięcy kibiców. Niedługo później do Warszawy przyjechał wielokrotnie słabszy bośniacki Zrinjski Mostar, a fanów i tak było ponad 24 tysiące" - czytamy.
W Polsce nie brakuje Białorusinów, którzy uciekali przed reżimem. Według danych z 31 maja bieżącego roku, w samym województwie mazowieckim legalnie przebywało 48 000 obywateli Białorusi.
Dziennik nie wyklucza zatem antybiałoruskich protestów w Warszawie przy okazji meczu. Zwłaszcza że wielu zagranicznych kibiców Dynama jest przeciwko Łukaszence, a niedawno zrobili nawet protest przed stadionem Anderlechtu Bruksela, z którym Dynamo grało w IV rundzie eliminacji Ligi Europy (0:1, 0:1). "Na trybuny wejść nie mogli zgodnie z zakazami nałożonymi przez Belgów. Jednak udało im się na krótko wywiesić transparenty upamiętniające dwóch białoruskich żołnierzy, którzy polegli w wojnie na Ukrainie walcząc po stronie ukraińskiej" - opisuje "Tribuna".
Jako że nastroje wrogie Łukaszence będą z pewnością wysokie w listopadowy wieczór, Białoruś może zdaniem "Tribuny" zrezygnować z transmisji tego meczu. Pirackiej transmisji, bo Białorusinom nikt by w obecnej sytuacji nie sprzedał praw, więc kraj ten nawet nie próbuje ukrywać, że jawnie kradnie sygnał. Zwłaszcza przy okazji wydarzeń sportowych. Tym razem nie można wykluczyć, iż reżim Łukaszenki daruje sobie złodziejstwo i nie pokaże meczu, który najpewniej stanie w sprzeczności z tamtejszą propagandą.