Benfica Lizbona obok FC Porto i Sportingu od lat pozostaje dominatorem w portugalskiej piłce. Od wymienionej trójki i SC Bragi reszta stawki sporo odstaje, dlatego każda porażka z którąś z pozostałych ekip traktowana jest jako spora niespodzianka. Ta Benfice nadarzyła się już w pierwszym meczu nowego sezonu. Takiego rozpoczęcia piłkarze Rogera Schmidta kompletnie się nie spodziewali.
Dramat rozpoczął się już 12. minucie. Wtedy to sprytnym podaniem przy kontrataku błysnął Oscar Aranda. Hiszpan zagrał do przodu na wolne pole. Do piłki ze skrzydła momentalnie wyskoczył Sorisso, wyprzedził zaskoczonego stopera Morato i wyszedł do sytuacji sam na sam. Wtedy dokładnym strzałem po ziemi pokonał Anatolija Trubina i dał Familicao niespodziewane prowadzenie.
Benfica męczyła się w tym spotkaniu niemiłosiernie. Choć miała wyraźną przewagę w posiadaniu piłki na poziomie 63 proc., to zdołała oddać tylko jeden celny strzał na bramkę. Sensacyjna jednobramkowa przewaga się utrzymywała, a do tego w samej końcówce to Familicao stworzyło sobie lepsze okazje. Najpierw Aranda trafił w poprzeczkę, a potem wicemistrzów Portugalii dobił Zaydou Youssouf.
W doliczonym czasie gry gospodarze przeprowadzili składaną akcję skrzydłem. Piłka trafiła na środek pola karnego do Mario Gonzaleza, a ten delikatnie wyłożył ją do tyłu. Tam znakomicie odnalazł się Youssouf, który bez przyjęcia przymierzył prosto w dolny róg.
Tym sposobem Francuz ustalił wynik na 2:0. Dokładnie tak samo zakończył mecz pomiędzy tymi drużynami na początku maja, czyli pod koniec zeszłego sezonu. Familicao też wygrało u siebie 2:0 i wtedy również drugą bramkę zdobył Youssouf. Takich wpadek uniknęły za to FC Porto i Sporting. Pierwsi wygrali 3:1 z Gil Vicente, a drudzy 3:1 z Rio Ave.