Zawieszony sędzia wyłożył karty na stół po głośnym skandalu. Oto co chce zrobić

Od wtorku piłkarska Polska zdominowana została przez jeden temat. Chodzi o niezbyt chwalebne zdarzenie, którego bohaterami byli sędziowie Bartosz Frankowski i Tomasz Musiał. Obaj w nocy z poniedziałku na wtorek przesadzili z alkoholem, a na domiar złego ukradli znak drogowy. Rzecz działa się tuż przed meczem el. LM. Frankowski w wywiadzie wyraził skruchę i opowiedział o czekających go konsekwencjach.

Decyzji ws. przyszłości Bartosza Frankowskiego i Tomasza Musiała można spodziewać się w przyszłym tygodniu. Tak wynikało z wypowiedzi szefa Kolegium Sędziów Tomasz Mikulskiego. Obaj arbitrzy jeszcze we wtorek przepraszali opinię publiczną za swoje zachowanie.

Zobacz wideo Nowa rzeczywistość Probierza. Garnitury, zegarki, ranking najprzystojniejszych selekcjonerów

Frankowski opowiedział o kulisach afery alkoholowej. "Z głową schyloną nisko"

Frankowski w środowe popołudnie zdecydował się na udzielenie dłuższego wywiadu. W rozmowie, którą na żywo transmitował Kanał Sportowy jeszcze raz postanowił wyrazić skruchę w związku z nocną aferą. 

- Chciałem wykorzystać ten środek przekazu, żeby po prostu wszystkich państwa, całe to środowisko piłkarskie po ludzku, bardzo pokornie i z głową schyloną nisko przeprosić za te wydarzenia. Jest nam niezmiennie przykro. Nie jestem w stanie podać logicznych argumentów - tego sytuacje mają z logiką niewiele wspólnego. Niestety - wydarzyło się i bardzo pokornie państwa przepraszamy - przyznał.

Dodał, że zna już treść informacji PZPN. Zarówno on, jak i Musiał zostali zawieszeni na 90 dni.  - Co do komunikatu - tak słyszeliśmy o tym. Znowu powtórzę - pokornie przyjmujemy tę decyzję dyscyplinarną. Pewnie nie jest ostatnią, liczymy się z tym. W tym wszystkim chcielibyśmy też, jeżeli możemy, poprosić o pamiętanie o tym, że to był głupi wybryk, nieodpowiedzialne zachowanie, ale nie byliśmy agresywni. Nikomu nie wyrządziliśmy żadnej krzywdy. To była tylko głupia zabawa, o której konsekwencjach w danym momencie nie myśleliśmy - dodał, ujawniając kulisy zajścia. 

- Jest to nieprzyjemny temat dla nas. Nie chcę zbyt wchodzić w szczegóły, ale powinniśmy spokojnie przygotowywać się do meczu, a nie spędzać czas w gronie towarzyskim. Panowie z policji zachowywali się bardzo profesjonalnie, my też współpracowaliśmy, tam, gdzie wymagali od nas jakiejś akcji. Poddaliśmy się wszystkim czynnościom - przyznał. 

- My z Tomkiem możemy po ludzku prosić. Błądzić jest rzeczą ludzką. My wiemy, że zrobiliśmy źle. Choćby przez sam przebieg tej nocy i poranka już ponieśliśmy pewnego rodzaju karę. Będziemy ją ponosić w postaci tego zawieszenia i dalszych decyzji stosownych organów. Jeżeli możemy to prosimy o takie możliwie jak najbardziej ludzkie podejście do nas. Ponad 20 lat jednak ta nasza praca charakteryzowała się profesjonalizmem. Zrobiliśmy coś, czego bardzo żałujemy. To był jednostkowy przypadek - dodał arbiter.

Obaj sędziowie mieli już okazję porozmawiać ze wspominanym wyżej Mikulskim. - Pan przewodniczący wysłuchał nas. Wiemy, że jest ścieżka oficjalna, na której pewne kroki muszą być poczynione i one będą poczynione. Rozmowa była z emocjami bardzo stonowanymi - wytłumaczył Frankowski.

Frankowski przyznał, że o odsunięciu od pracy przy meczu Ligi Mistrzów UEFA poinformowała sędziów telefonicznie. Zawieszenie przez PZPN oznacza 90 dni bez pracy przy meczach Ekstraklasy, klasy rozgrywkowej, gdzie obaj regularnie sędziowali mecze. Czy to oznacza problemy finansowe? 

- Każdy z nas swoimi finansami tak zarządza, żeby na różne scenariusze być przygotowanym. Niewątpliwie będzie to dla nas cios finansowy i to na takim istotnym, odczuwalnym poziomie. Trudno, bierzemy to również jako formę kary - odpowiedział sędzia, przyznając jednocześnie, że ma nadzieje na odbudowanie zaufania. 

- Chcielibyśmy dostać szansę na rehabilitację i szansę odbudowania, odpracowania swojego dobrego imienia również poprzez pracę na boisku. Jesteśmy gotowi wesprzeć finansowo wskazany przez federację cel o charakterze charytatywno-społecznym, jak i również jesteśmy gotowi w czynie społecznym nieodpłatnie prowadzić zawody w najniższych kategoriach wiekowych - tam, gdzie często tych sędziów brakuje. Właśnie po to, żeby odkupić swoje winy - zadeklarował.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.