Największa sensacja w historii futbolu. Słabeusz idzie na mistrza silnej ligi!

Leicester City w 2016 r. dokonało bodaj największej sensacji w ligowej piłce w XXI wieku. Zdobyło mistrzostwo Anglii, mimo że do rozgrywek przystępowało jako beniaminek. Wydawało się, że taki wyczyn przez długie lata się nie powtórzy. Tymczasem pojawiła się drużyna, która może go nawet przebić. Machida Zelvia, bo o niej mowa, stoi przed ogromną szansą na tytuł w lidze japońskiej, choć jest w niej... absolutnym debiutantem.

Leicester City osiem lat temu udowodniło, że w futbolu nie ma rzeczy niemożliwych. Ekipa prowadzona wówczas przez Claudio Ranieriego w sezonie 2015/16 zdobyła mistrzostwo Anglii, mimo że przez lata czołówka Premier League była wręcz zabetonowana. W dodatku Leicester sezon wcześniej występowało tylko na poziomie Championship. Romantyczna historia tamtej ekipy stała się inspiracją dla wielu słabszych drużyn, które również chciałyby utrzeć nosa faworytom. Na dobrej drodze, by ją powtórzyć, jest obecnie japońska Machida Zelvia. Choć w jej wypadku wyczyn może być jeszcze bardziej spektakularny...

Zobacz wideo Skandaliczna oprawa kibiców Legii Warszawa

Ten klub ma dopiero 35 lat i debiutuje w I lidze. Mówią wprost: "Chcemy zdobyć tytuł"

W przeciwieństwie do Leicester Machida Zelvia nigdy wcześniej nie grała w najwyższej klasie rozgrywkowej. Klub powstał dopiero w 1989 r. i początkowo grał w Tokijskiej Lidze Prefekturalnej. W 2005 r. awansował do regionalnej ligi Kanto (czwarty poziom rozgrywkowy) i od tego czasu sukcesywnie piął się w górę. W 2016 r., gdy Leicester świętowało tytuł, Machida rozegrała pierwszy sezon w drugiej lidze. Rok temu po raz pierwszy w historii awansowała do pierwszej.

W Japonii rozgrywki toczą się w systemie wiosna-jesień, dlatego obecnie są nieco za półmetkiem. Po 24 kolejkach Machida jest sensacyjnym liderem tabeli z dorobkiem 49 punktów. Drugą Gambę Osaka i trzecią Kashimę Antlers wyprzedza o pięć punktów. - Chcemy zdobyć tytuł i mamy co do tego przekonanie. Możemy się dopasować do każdego w lidze, bez względu na historię innych drużyn. To one muszą nas ścigać - mówił w rozmowie z BBC australijski napastnik Machidy Mitchell Duke - ten sam, który strzelił gola dla Australii w spotkaniu z Tunezją na mundialu w Katarze.

Poza nim w składzie trudno doszukiwać się gwiazd. Najwyżej wycenianym graczem jest Ibrahim Dresević. Według Transfermarktu wart jest 1,8 mln euro. Przeważającej części zawodników daleko jest nawet do miliona euro. Może więc sekret sukcesu leży w genialnym trenerze? Być może, choć powiedzieć o nim, że nie ma wielkiego doświadczenia, to nic nie powiedzieć.

Niesamowita historia trenera Machidy. Ściągnęli go z... liceum. Okazał się geniuszem

Od lutego zeszłego roku szkoleniowcem Machidy jest Go Kuroda. Nazwisko 52-latka z pewnością większości kibicom nic nie mówi. Podobnie zresztą było w Japonii. Wcześniej przez 28 lat prowadził on jedynie drużynę... licealną z Aomori Yamada High School na północnym krańcu kraju. - Nie mam doświadczenia jako profesjonalny gracz ani trener i nie wiem, jak wyglądają profesjonalne rozgrywki. Ale zobaczmy, co mogę zrobić - powiedział zaraz po nominacji.

Zatrudnienie Kurody okazało się strzałem w dziesiątkę. Już w pierwszym sezonie ekipa pod jego wodzą wywalczyła awans do I ligi, a teraz w niej prowadzi. Kluczem do sukcesu ma być wyjątkowo solidne przygotowanie motoryczne. - Każda sesja była naprawdę trudna i wszyscy podchodzili do niej na poważnie. Intensywność była bardzo wysoka. Myślę, że to widać także w trakcie ich meczów - ocenił w rozmowie z BBC były reprezentant Japonii Shinji Ono, który przyglądał się treningom.

Machida Zelvia nie tylko imponuje wynikami, ale i stylem, który jest bardzo przyjemny dla oka. Drużyna preferuje bezpośrednią, agresywną grę i konsekwentnie prze do przodu. Piłkarze wierzą, że choć do końca rozgrywek pozostało jeszcze 14 kolejek, ta taktyka doprowadzi ich do wymarzonego sukcesu. - Po kilku pierwszych meczach zmieniliśmy nasze cele. Pomyśleliśmy, że możemy zrobić coś wielkiego. Możemy wygrać. Nie tylko być w pierwszej trójce, ale po prostu chcemy wygrać - przyznał Mitchell Duke.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.