• Link został skopiowany

O nim huczy dziś cały kraj! Bohater Anglii obejrzał wszystkie mecze Polaków

Dawid Szymczak
Kariera Olliego Watkinsa to jedna wielka lekcja cierpliwości. Dekadę temu grał w szóstej lidze i nie wiedział, co dalej. Mundial w Katarze oglądał w telewizji i wymyślał siebie na nowo. Już nie chciał być napastnikiem od wszystkiego, tylko napastnikiem od goli. Tego najważniejszego w karierze - na wagę awansu - strzelił w półfinale Euro przeciwko Holandii. Huczy dziś o nim cała Anglia, a z dumy pęka Matty Cash.
Ollie Watkins przyjaźni się z Mattym Cashem. Na mundialu to Anglik oglądał jego wszystkie mecze. Na Euro pewnie jest odwrotnie
Instagram @olliewatkins / Reuters

Wizualizacja miała mu pomóc z napastnika solidnego stać się napastnikiem świetnym i awansować do reprezentacji. Półtora roku wystarczyło, by tak rozwinął wyobraźnię, że nawet strzelenie gola na wagę awansu do finału Euro zdołał przewiedzieć już wiele godzin przed meczem z Holandią. W przerwie meczu powiedział Cole’owi Palmerowi, że we dwóch poprowadzą Anglię do awansu. - Przysięgam na życie mojego dziecka, że powiedziałem mu: dzisiaj awansujemy, ty mi podasz, a ja strzelę gola. I tak się stało - ekscytował się po zwycięstwie 2:1 nad Holandią napastnik Aston Villi. 

Zobacz wideo Kłos mocno o piłkarzach. "Jednego trzeba opieprzyć, a drugiego pogłaskać"

Była 91. minuta, gdy drugi z półfinałów niechybnie zmierzał do dogrywki. Watkins i Palmer weszli na boisko w tym samym momencie za Harry’ego Kane’a i Phila Fodena. Dziesięć minut wystarczyło, by wywrócili wszystko do góry nogami. Pomocnik przyjął piłkę na połowie Holendrów i bez trudu zagrał ją w uliczkę między Virgila van Dijka i Nathana Ake, wprowadzając kolegę w pole karne. A tam przyszły dwa złote dotknięcia, jak wyjęte z piłkarskiego podręcznika, które będzie można pokazywać w młodym napastnikom w akademiach w całej Anglii. Przyjęcie i strzał. Piłka przeszła między nogami Stefana De Vrija i wpadła tuż przy dalszym słupku bramki. Algorytm podaje, że szansa na strzelenie gola w tej sytuacji wynosiła zaledwie 0,06 (xG). Watkins, by zapewnić Anglii awans do finału, musiał otrzeć się o perfekcję.

Anglia w finale! O awansie przesądziła akcja rezerwowych

Dla całej drużyny był to mecz odkupienia win. Anglia na Euro kompletnie nie wykorzystywała swojego potencjału i prześlizgiwała się do kolejnych rund. Najpierw wyszła z grupy z bilansem bramkowym 2:1 po zwycięstwie i dwóch remisach, później cudem uniknęła odpadnięcia w meczu ze Słowacją w 1/8 (Bellingham wyrównał w 95. minucie, a Kane strzelił decydującego gola w dogrywce), a w ćwierćfinale ze Szwajcarią zagrała tylko odrobinę lepiej i do awansu i tak potrzebowała serii jedenastek. Krytykowani byli piłkarze i selekcjoner. A nikt nie potrafi krytykować tak ostro, jak podchmieleni angielscy kibice, eksperci z potężnymi nazwiskami i brukowce bez żadnych hamulców. Już niemal spisali tę drużynę na straty, Garetha Southgate zwolnili, a Harry’ego Kane’a czy Phila Fodena pewnym ruchem ręki wpisywali do jedenastki największych rozczarowań. Irytował ich brak planu, niechęć do atakowania i podejmowania ryzyka, buta w grze i unoszące się w szatni przekonanie o własnej świetności, której nijak nie było widać na boisku.

Wszyscy chcieli zmian. Z wyjątkiem Southgate’a, mającego żelazną jedenastkę i zapominającego o rezerwowych, których mógłby mu pozazdrościć każdy selekcjoner na świecie. Nawet Didier Deschamps z Francji dałby się przecież pokroić za taki wybór wśród napastników, jak Kane, Ollie Watkins i Ivan Toney. Tymczasem Watkins miał przed półfinałem zaledwie 22 rozegrane minuty w grupowym meczu z Danią, a Toney 42 minuty (z czego pół godziny to dogrywka ze Słowacją - na boisko został wpuszczony na ostatnią akcję w podstawowym czasie gry).

I nagle, ta krytykowana zewsząd Anglia, zagrała przeciwko Holandii najlepszy mecz w całym Euro. Wreszcie od początku była odważna. Szybko odpowiedziała na gola Xaviego Simonsa i po wyrównującej bramce z karnego Harry’ego Kane’a wciąż szła za ciosem. Bardzo groźny był Foden, którego pierwszy strzał z linii wybił jeden z obrońców, a drugi - niemal identyczny jak Lamine Yamala w meczu z Francją - odbił się od słupka. W środku błyszczał Kobbie Mainoo, na skrzydle aktywny był Bukayo Saka. W końcu na Anglię patrzyło się z przyjemnością. Wreszcie jej gra nie kołysała do snu. Druga połowa była już słabsza, a Anglia bardziej zachowawcza, ale wtedy Southgate wkroczył ze zmianami. Odważnymi - dodajmy, bo zdjęcie z boiska Fodena i kapitana Kane’a łatwe nie było. Palmer i Watkins zrobili jednak swoje. Anglia znów strzeliła gola w końcówce. Znów uratowali ją rezerwowi. Jeśli przez lata pracowała na łatkę kadry, która wywraca się na pierwszej lepszej przeszkodzie, to teraz jest reprezentacją potrafiącą wychodzić z każdej opresji.

Jej siła na ławce rezerwowych jest niesamowita. Siedzi tam Watkins, który w minionym sezonie strzelił dla Aston Villi 19 goli i miał 13 asyst w 37 ligowych meczach. Palmer - autor 22 goli i 11 asyst w pojedynkę ciągnący Chelsea. Anthony Gordon - 11 goli i 10 asyst dla Newcastle United, jeden z najważniejszych piłkarzy tego zespołu. Eberechi Eze (11 goli w 27 meczach dla Crystal Palace), niezwykle energiczny artysta, który pewnie lada chwila za wielkie pieniądze przeniesie się do klubu bardziej odpowiadającego jego potencjałowi. Do tego Jarrod Bowen - gwiazda West Hamu United i Trent Alexander-Arnold, czyli obrońco-pomocnik zaprojektowany przez Juergena Koppa. Słowem: bogactwo!

I choć cała Anglia świętuje sukces, a krytykę zastąpiły komplementy, to część kibiców i ekspertów nieśmiało przypomina, że i tak Southgate w meczu z Holandią za długo czekał ze zmianami. Poza zdjęciem Kierana Trippiera i wpuszczeniem Luke’a Shawa w przerwie meczu - aż do 81. minuty, gdy na boisku pojawiali się bohaterowie - Palmer i Watkins. Ratuje go to, że trafił tak znakomicie i awansował do drugiego z rzędu finału mistrzostw Europy.

Obejrzał wszystkie mecze Polaków na mundialu. "To mój najlepszy przyjaciel"

Watkins musiał długo czekać na taką szansę - pozycja Kane’a jest niepodważalna, a Southgate przyznał już podczas tego turnieju, że zawsze waha się przed zdjęciem go z boiska, bo nawet jeśli w danym meczu nie idzie mu najlepiej, to ma talent i umiejętności, które w każdej chwili pozwalają mu jednym magicznym dotknięciem piłki zmienić obraz meczu. Identycznie zresztą sprawa ma się z Judem Bellinghamem, co najlepiej potwierdził mecz przeciwko Słowacji. Napastnicy nie mają więc w kadrze łatwo. I o ile Toney już miał swój moment na mistrzostwach, bo zaliczył udane wejście w meczu ze Słowacją, a ze Szwajcarią pewnie wykonał rzut karny w serii jedenastek, o tyle Watkins wciąż oglądał mecze z ławki.

Na szczęście lekcję cierpliwości już przerobił - ta najboleśniejsza przypadła na mistrzostwa świata w Katarze. Już wtedy był w niezłej formie, strzelał gole w sparingach i marzył o powołaniu. Był to dla niego turniej o tyle szczególny, że w Dosze na co dzień żyje jego brat, więc cała rodzina planowała urlop marzeń - miała mieszkać u jednego syna i chodzić na mecze drugiego. Ale nie wyszło, bo Gareth Southgate mimo wpisanie go na szeroką listę powołanych, ostatecznie zabrał do Kataru tylko dwóch środkowych napastników - Kane’a i Calluma Wilsona z Newcastle. Watkins natomiast pojechał w czasie mundialu na zgrupowanie Aston Villi w Dubaju. Nawet geograficznie czuł, że jest blisko kadry. I frustrowało go to niesamowicie. Miał czas, by wszystko przemyśleć. To wtedy udzielił wywiadu "The Athletic", w którym deklarował, że chce zmienić swoją grę - odejść od bycia napastnikiem, który zawsze chętnie podzieli się piłką z kolegami, pomoże zespołowi zbudować akcję, zbiegnie do skrzydła albo cofnie się do środka, bo ostatecznie tylko gole sprawiają, że piłkarz na jego pozycji będzie właściwie doceniany.

Oglądał mundial bardzo wnikliwie, choć zakrawało to o masochizm. Cierpiał, bo go tam nie było. Ktoś inny spełniał jego marzenie. Ale był jeszcze jeden, nieoczywisty powód, że mógł cierpieć przed telewizorem. - Obserwowałem przede wszystkim na grę napastników. Może to nieoczywiste, ale duże wrażenie zrobił na mnie Enner Valencia z Ekwadoru. Uwielbiam też oglądać Kyliana Mbappe. Jude Bellingham jest niewiarygodnie dobry - dzielił się wnioskami. I przyznał, że obejrzał nie tylko wszystkie mecze Anglików, ale też reprezentacji Polski. - Oglądałem każdy jej mecz z powodu Cashy’ego. Matty jest moim najlepszym przyjacielem - powiedział. 

Znają się ze wspólnej gry w Aston Vilii, często wychodzą razem na kolację. Teraz role się odwróciły i to Matty Cash, niepowołany przez Michała Probierza na Euro, ogląda jego mecze. Po spotkaniu z Holandią dodał na Instagram zdjęcie telewizora. Watkins udzielał akurat wywiadu. Cash napisał: "Wielka duma, bracie!"

Lekcja cierpliwości

Mundial był przełomowym momentem w jego karierze. Ona zawsze szła do przodu, ale bardzo powoli. Równo dekadę temu, gdy miał 18 lat, grał w szóstej lidze w Weston-super-Mare i pomagał klubowi uniknąć spadku. Był wtedy wypożyczony z czwartoligowego Exeter City. Koledzy w jego wieku wychodzili już z wymuskanych akademii, zaczynali pukać do pierwszych zespołów, a bardziej zdolni byli już po debiutach w Premier League. On natomiast codziennie spędzał dwie godziny w samochodzie krążąc między Exeter, gdzie mieszkał, a Weston-super-Mare, gdzie trenował, i zastanawiał się, czy w ogóle uda mu się dojechać do profesjonalnej piłki. Pieniędzy niemal z tego nie miał, widoki też nie były najlepsze. Prezes klubu, do którego Watkins był wypożyczony, wspomina, że ze względu na korki bohater meczu z Holandią notorycznie spóźniał się na treningi, więc zgodnie z wewnętrznym regulaminem za każdym razem musiał płacić drobną karę. Niby parę funtów, ale spóźnień było tyle, że na koniec sezonu tylko z jego kar udało się sfinansować wyjazd na obóz czterem juniorom.

Później swoją karierę rozpędził w Brentfordzie - to jeden z najciekawszych klubów w Anglii, który ma świetny dział skautingu i potrafi doskonale zdiagnozować potencjał u piłkarzy z niższych lig czy będących na zakręcie kariery. Przebił się do Premier League, ale wciąż brakowało mu goli. Był solidnym napastnikiem, ale do świetności było daleko. Wiele zmieniło  spotkanie z Unaiem Emerym. Właśnie na zgrupowaniu w trakcie mundialu nowy trener Aston Villi miał okazję, by dłużej porozmawiać z Watkinsem, lepiej go poznać i zacząć pracować nad wydobyciem jego potencjału. To hiszpański trener zasugerował mu, że musi skupić się na zdobywaniu bramek. 

Zmienił taktykę zespołu, a jemu kazał skoncentrować się na polu karnym. Oddelegował do niego swojego asystenta, by po treningach pracowali nad odpowiednim poruszaniem się przed bramką rywali i - tu określenie Watkinsa - "znajdowaniem właściwych korytarzy". Pomagały w tym klipy, które przygotowywał dla niego Emery z modelowymi zachowaniami jego poprzednich napastników - Carlosa Bacci z Sevilli i Edinsona Cavaniego z PSG. Ale najważniejsza była praca nad wykończeniem akcji. Żmudna, chwilami nudna, prowadzona w samotności. Dośrodkowanie - strzał. Przyjęcie - strzał. Obrót - strzał. I tak tysiące razy.

Ale efekt był warty zachodu. Watkins w meczu z Holandią najpierw znalazł odpowiedni korytarz, a później przyjął piłkę, uderzył i idealnie trafił. Nagroda dla najlepszego piłkarza meczu to w jego przypadku nagroda za cierpliwość.

Więcej o: